poniedziałek, 26 stycznia 2015

Liebster Blogger Award numer dwa ^^

Witajcie kochani!
Zostałam nominowana do LBA przez Ola PatolaXD, za co bardzo serdecznie dziękuję :*** <3

Przejdźmy do pytań:
1. Czy to twój pierwszy blog ?
Nie, to już drugi :)
2. Masz drugie imię ,jak tak to jakie ?
Maria.
3. Ile minimum chciałabyś mieć wyświetleń ,gdy zakończysz bloga ?
Hmm, nie wiem. Na pewno będę przeszczęśliwa, jeżeli dojdzie do kilkudziesięciu tysięcy. Nie spodziewam się jednak takiej liczby, jak na "Everything's...", gdzie mamy już 61 tysięcy *.*
4. Ulubiony celebryta / celebrytka ?
One Direction jako kilku celebrytów w pakiecie xD
5. Ulubiony film.
Jest ich kilka... Obecnie "Igrzyska śmierci", "Opowieści z Narnii", "Niezgodna"...
6. Co sądzisz o homoseksualizmie ?
Krótko, zwięźle i na temat: nie jestem za.
7. Masz jakieś lęki/ fobie ?
Strach przed wyśmianiem, fobia punktualności... Potrafię być gdzieś godzinę przed czasem, żeby się przypadkiem nie spóźnić.
8. Jakie imiona najbardziej ci się podobają ?
Z żeńskich to chyba Julia, z męskich Adam.
9. Gdzie chciałabyś mieszkać ?
Tu, gdzie mieszkam, jest mi dobrze ;) czyli Lublin rządzi xD
10. Ulubiony aktor. 
Johnny Depp, Leonardo diCaprio, John Travolta.



I tu dochodzimy do punktu spornego: nie mam kogo nominować. Nie chcę pisać w kółko tym samym osobom, że zostały nominowane. Cholera.

Zrobimy tak. Tym razem nie nominuję nikogo, z oczywistych powodów. Jeżeli jeszcze ktokolwiek, kiedykolwiek mnie nominuje, to zobaczymy. Może uzbieram tyle nowych blogów, żeby dać komuś szansę na rozpowszechnienie opowiadania. Na razie, mówię z ręką na sercu, nie przybyło mi nowych opowiadań do biblioteki i nie mam komu napisać, że został przeze mnie nominowany do LBA :P


Z małych ogłoszeń:
1. Rozdział na "Would..." pojawi się na początku następnego tygodnia.
2. Na "Everything's..." pojawiła się notka informacyjna odnośnie drugiej części: "Nothing's gonna be alright..." plus zwiastun nowej części ;) 
3. "Nothing's..." oficjalnie rozpocznę pisać 1 kwietnia; wtedy opublikuję wstęp i prolog.

Pzdr. <3
Roxanne xD

poniedziałek, 19 stycznia 2015

CHAPTER 18: Mind is running in circles of you and me, anyone in between is the enemy...

-Ja chyba śnię...- usłyszałam zdumiony głos Liama.
-O. My. Fucking. God.- zawtórowała mu Eleanor. "No dooobra, już się odwracam..." Spojrzałam za siebie i aż mnie wmurowało w podłoże, gdy zobaczyłam idących w naszą stronę Jen i Zayna. "Niby się tego spodziewałam... A jednak nie." Szli roześmiani, paplając jedno przez drugie. Kilka kroków przed szkołą (i przed nami) zatrzymali się, Zayn coś powiedział, Jen skinęła głową i za chwilę chłopak zniknął za rogiem, a Jenny podeszła do nas.
-Hej!- rzuciła z szerokim uśmiechem.- Jak po feriach? Szkoda, że już szkoła, co nie?
-Jakoś tego po tobie nie widać...- Danielle trąciła ja łokciem i mrugnęła porozumiewawczo.
-Co?- speszyła się Jen.
-Co jest między tobą a Zaynem?- walnęła z grubej rury Els. Jen przygryzła wargę.
-Na razie... chyba przyjaźń. To znaczy...- plątała się w swojej wypowiedzi.
-Jesteś zakochana.- stwierdziłam.
-To na pewno.- przyznała z ciężkim westchnieniem.
-A on?- dopytywałam się bezlitośnie.
-Zależy mu na mnie. Nie powiedział jeszcze wprost, że mnie kocha.- powiedziała cicho.- Nie chodzimy ze sobą, ale jakby... chodzimy.
-Okej, pogubiłem się.- Liam uniósł bezradnie ręce.- To jesteście razem czy nie?
-Nie zapytał mnie, czy chcę być jego dziewczyną, jeśli o to ci chodzi.
-Ale...?
-Ale... całowaliśmy się.
-Co?!-wykrzyknęliśmy jednocześnie.
-To znaczy chwila, bo o szkolnym balu wiemy.- zmarszczyła brwi Dan.- To chyba z lekka przeterminowany pocałunek.
-Ale mi nie chodzi o bal!- wkurzyła się Jen.
-Nie?!- znowu jednocześnie.
-Serio? Zaraz znowu coś razem wykrzykniecie?- popatrzyła na nas kpiąco.
-Nie!- zaprzeczyliśmy i zaraz ryknęliśmy śmiechem.
-Poddaję się.- pokręciła głową i założyła ręce na piersi.
-Jenny, ale jedno pytanie...- Liam przeczesał palcami włosy.- Czyli co, nie mieliśmy racji? On nie jest taki, jak wszyscy mówią?
-Nie.- zaprotestowała od razu.- Może czasem... Na pewno jest pogubiony i potrzebuje kogoś, kto by go nakierował.
-Nakierował gdzie?- spytałam nieuważnie, bo kątem oka dostrzegłam Harry'ego, który wchodził na szkolne boisko.
-Na lepszą drogę.- odpowiedziała Jen, ale już jej nie słuchałam. Obserwowałam uważnie Harry'ego, który kierował się w stronę drzwi. Czytaj: w naszą stronę.
-Nie, no, nie mogę uwierzyć, że na serio spotykasz się z Zaynem!- pisnęła Eleanor. "Oho, zaraz ploteczka pójdzie w świat..." Styles zatrzymał się raptownie, słysząc słowa Els. Wziął głęboki wdech, zacisnął dłonie w pięści i ruszył z powrotem do drzwi, rozpychając się łokciami w tłumie uczniów i prawie taranując nauczyciela muzyki. Dyskretnie odłączyłam się od grupy i poszłam za nim. Miałam nosa. Zaraz za zakrętem Styles wyciągnął telefon i wykręcił czyjś numer.
-Siema, to ja.- mruknął, odwracając się do ściany.- Spierdalaj, nie mam czasu na głupoty.- warknął do swojego rozmówcy.- Towar rozliczony, po następny przyjeżdżam jutro i dam ci kasę. Najlepiej koło banku. Tam, gdzie zwykle. Będę też miał do ciebie sprawę.- zawiesił głos. Wychyliłam się zza rogu i ze zmarszczonymi brwiami próbowałam usłyszeć głos ze słuchawki.- Wiem, że ci wiszę, ale to sprawa awaryjna. Musisz kogoś załatwić. Dobra, jutro obgadamy. Nara.- schował telefon i poszedł w kierunku klasy matematycznej. Oparłam się plecami o ścianę, odprowadzając go wzrokiem. "Hazz, co ty najlepszego wyprawiasz...?"




-Nie wiecie, gdzie jest Louis?
Pytanie El zawisło w powietrzu. Spojrzeliśmy wszyscy po sobie i pokręciliśmy zgodnie głowami.
-Ty, jako jego dziewczyna, chyba powinnaś najlepiej wiedzieć.- zauważyła Danielle, wbijając widelec z sałatkę.
-No właśnie, to mnie martwi.- wymamrotała.- Ostatnio coś jest nie tak. Znika i nagle się pojawia, nie chce powiedzieć, gdzie był i co robił.
-Może jest duchem?- zażartowała Scarlett.- Wiesz, znikanie, pojawianie się, może jeszcze bilokacja...
-El, nie możesz trzymać go non stop za rączkę.- powiedziałam, wyjmując z torby "Dumę i uprzedzenie". Nie ma to jak szkolne lektury.
-Ale to nie tak!- broniła się Eleanor.- Nigdy taka nie byłam, po prostu się martwię.
-To mu to powiedz.- zasugerowała Scarlett.
-Na przykład teraz.- dodała Dani, wskazując głową chłopaka. Eleanor obróciła się gwałtownie i zaraz do niego podbiegła.
-Nie zauważyłam, żeby Louis się dziwnie zachowywał.- mruknęłam sama do siebie, zagłębiając się w lekturze.
-Nie?- dobiegł mnie jakoś zmieniony głos Danielle.- To spójrz teraz.
Podniosłam głowę i mnie wręcz zamurowało. Louis, zwykle spokojny, wesoły chłopak, teraz się wydzierał na El. Autentycznie wrzeszczał, wymachiwał rękami. Aż dziwne, że nie mogłyśmy rozróżnić słów. El próbowała chyba zaprotestować, jakoś go powstrzymać, ale na próżno. Lou tylko warknął coś pod nosem i odwrócił się do niej plecami. Chciała go zatrzymać, ale gdy złapała go za rękaw, z całej siły ją odepchnął. Straciła równowagę i gdyby nie przypadkowa dziewczyna, upadłaby na podłogę. Louis wypadł ze stołówki, trzaskając głośno drzwiami. Zerwałam się z miejsca i podbiegłam do Eleanor.
-Boże, co mu się stało?- zapytałam, obejmując ją ramieniem. Dziewczyna schowała twarz w dłoniach.
-Nie wiem, nie wiem...- pokręciła głową z rezygnacją. Wróciłyśmy do stolika. Scarlett i Danielle wpatrywały się w nas szeroko otwartymi oczami.
-Co to było?!- Scarlett nie mogła usiedzieć cicho.- To na pewno był Lou?!
-Ja nie mam pojęcia...- wyjąkała El. W kącikach jej oczu pojawiły się łzy.- Podeszłam i powiedziałam, że martwiłam się, bo nie odbierał, a on zaczął na mnie krzyczeć. Że jestem nadopiekuńcza, że nie muszę się bawić w jego matkę, że ma mnie już dość, jestem tylko dla jego przyjemności, nie ma ze mnie pożytku... Boże, dlaczego?- przytuliłam ją mocno, gdy zaczęła płakać. Danielle usiadła z drugiej strony i głaskała ją pocieszająco po plecach. Rozejrzałam się dookoła. Louis zrobił niezłe przedstawienie, niemal każdy wpatrywał się w nasz stolik.
-Hej, hej. Eleanor.- podniosłam jej głowę tak, aby spojrzała na mnie zaszklonymi od łez oczami.- Louis na pewno nie chciał tego zrobić. Może ma problemy, może coś się stało i wszystko go denerwuje...
-Może ma okres, bo tak naprawdę jest kobietą, bądź transwestytą?- podsunęła Scarlett, próbując rozładować napiętą atmosferę.
-Chyba bym to zauważyła wcześniej.- parsknęła El.- Muszę iść do łazienki się ogarnąć.
-Pójść z tobą?
-Nie, dzięki.- posłała Danielle przepraszające spojrzenie.- Chcę chwilę pobyć sama.
Zebrała swoje rzeczy i wyszła z kafeterii.
"Dzieje się coś złego..."





Przesunąłem delikatnie gumką chlebową, żeby nie zetrzeć konturów, ale ostrożnie rozmazać wypełnienie. Zdmuchnąłem resztki gumki i wyciągnąłem ołówek z ust, żeby dodać kolejne kreski. Rysunek był już niemal skończony.
Ceglany murek, na którym siedziała dziewczyna. Spływająca z murku długa spódnica, czarna kurtka zakrywająca ramiona, długie włosy związane w kucyk i opuszczone na jedno ramię. Głowa lekko przechylona, oczy skierowane na leżącą na kolanach książkę. Wszystko w otoczeniu drzew, a na pierwszym planie: ręka przytrzymująca opadające wiotkie gałęzie wierzby.
Tak ją zapamiętałem, gdy pierwszy raz spotkaliśmy się tutaj. Nie mam pojęcia, czemu tak zwróciłem na to uwagę. Uśmiechnąłem się, dorysowując kilka pasm włosów na czole rysowanej postaci. "Tak jest idealnie..." Nagle coś zasłoniło mi oczy.
-Zgadnij, kto to.- odezwał się za mną wesoły głos. "Ale trudna zagadka."
-Hmm... Mama?
-Pudło.- zaśmiała się. "Uwielbiam jej śmiech."- Masz jeszcze dwie możliwości.
-Safaa.
-Wyceluj tak pośrodku, jeśli chodzi o wiek.- prychnęła.
-No dobra... Jenny.
-Już myślałam, że nigdy nie zgadniesz.- zabrała ręce i stanęła na wprost mnie.- Hej.
-Hej.- wyszczerzyłem się jak idiota. "Boże, nie poznaję samego siebie!"- Co tam?
-Wszystko okej. Tylko Louis się dziwnie zachowuje, El aż się popłakała przez niego.- zmarszczyła brwi.
-To znaczy?- sam się dziwiłem, że mnie to interesowało. Okej, od pewnego czasu wszystko, co jest z nią związane mnie interesuje.
-Urządził scenę na środku stołówki, potem ją odepchnął.- westchnęła, siadając na murku i ściągając mocniej pasek kurtki.
-Nie masz czapki?- spytałem, lustrując ją uważnie wzrokiem.
-Ty też nie masz.- wystawiła język. "Jak dorośle."
-Mam!- wyjąłem z plecaka zwiniętą czapkę i bez pytania założyłem jej na głowę.- Chcesz się znowu przeziębić?
-Jakie znowu? Ostatnio chorowałam chyba w listopadzie.
-Wszystko jedno, masz się nie rozchorować.- posłała mi piękny uśmiech.
-Dziękuję, Zayn.- oparła się o moje ramię, ale zaraz podniosła głowę i wpatrywała się zdumiona w mój rysunek. "Cholera, chciałem go schować!"- To... To...
-To ty.- odpowiedziałem niechętnie. Wzięła kartkę do ręki i przyjrzała się jej uważnie.
-Ale przecież... To jak się tu spotkaliśmy?- spytała, nie odwracając wzroku od rysunku.
-Yep.- przytaknąłem.
-Wow...- wyszeptała.- To jest... Zayn, to jest niesamowite! Powinieneś iść do szkoły plastycznej.- oddała mi pracę.- Masz tego więcej?
-Przecież widziałaś, jak byłaś w moim pokoju.- przypomniałem jej.
-Faktycznie.- skinęła głową z uśmiechem.- Jak błagałam cię o korepetycje z matmy.
-A propos' korków... Pokaż zeszyt, Gordon na bank nie odpuścił sobie pracy domowej po świętach.
-Dzięki, musiałeś mi przypomnieć.- skrzywiła się, ale wyciągnęła zeszyt z torby. Zacząłem przeglądać zadania. "Chyba szykuje się kolejna długa lekcja matmy..."- Zayn?
-Tak?- podniosłem na nią oczy. Przygryzała wargę i nerwowo wykręcała sobie palce.- Mała, co jest?
-Serio?- chyba rozładowałem atmosferę tym przezwiskiem.- "Mała"?!
-Na pewno niższa ode mnie.- wzruszyłem ramionami, ale zaraz oberwałem z łokcia w bok.
-Ale nie tak niska, jak... Jak... Jak Scarlett! Scarlett jest mniejsza.
-No, trochę.- przyznałem jej rację.- Przy Harry'm musiała wyglądać jak krasnal.
-Wiesz, że byli razem?- zdziwiła się.
-Jenny, mieszkam tu trochę dłużej niż ty. Okej, zmiana tematu. Chciałaś się o coś zapytać.
-Emm, no tak.- odchrząknęła.- Kim my dla siebie jesteśmy?- wypaliła z grubej rury. Aż mi zeszyt wyleciał z rąk.
-Słucham?!- wytrzeszczyłem na nią oczy.
-No, bo... Spędzamy ze sobą czas, tak?- skinąłem głową potakująco.- I całujemy się?- znowu skinienie.- I nie wstydzisz się ze mną pokazywać?
-Że co?!- ta dziewczyna chce mnie przyprawić o zawał.
-Na początku naszej znajomości się bałeś.- uśmiechnęła się krzywo. Przeczesałem włosy ręką i wstałem z murku. Zrobiłem kilka nerwowych kroków i odwróciłem się do niej.
-Ale teraz się nie boję, okej? Zależy mi na tobie i... Kurwa, nie chcę tego ukrywać.
-Nie przeklinaj.- upomniała mnie.
-Jeśli chcesz, nie będę przeklinał, ubiorę się w garniak i nawet będę chodził z tobą do kościoła, bo nie wiem, co mi zrobiłaś, zaczarowałaś, czy jak. Wiem jedno. Już się ode mnie nie uwolnisz, bo cię kocham, jasne? Jeśli tego nie okazujemy... Spoko. Nie jestem w tym dobry, ale...- odkaszlnąłem, wziąłem jej dłonie w swoje.- Cholera. Nie, sorry, nie przeklinam! Emmm... Jennifer. Wiem, że jestem okropny w okazywaniu uczuć, że nie nadaję się na przyjaciela, masz mnie za idiotę, może z wyjątkiem matmy, że zachowywałem się jak popie... Ekhem, jak kretyn. Ale mimo to, mimo tych wszystkich wad, chcesz być moją dziewczyną?- widziałem, że przez całą moją przemowę z trudem powstrzymywała śmiech. Zarzuciła mi ręce na szyję.
-Dla mnie jesteś idealny.- powiedziała z szerokim śmiechem. "Alleluja!"
-Czyli teraz chłopak i dziewczyna?
-A nie będziesz się wstydził, na przykład, chodzenia za rękę?
-Czyli chłopak i dziewczyna.




_________________________________
Przypomniałam sobie "We Foung Love" Rihanny w wykonaniu Glee i mnie wzięło na romantyzm. Już chciałam wstawiać link, ale sobie przypomniałam, że to nie "Everything's..." :P a raczej teraz "Nothing's gonna be alright...", bo szykuje się wielki comeback pod nowym tytułem ^.^

PRZEPRASZAM za zwalenie tego rozdziału i długą zwłokę z dodaniem. Dziękuję, że mimo to czekaliście i przeczytaliście ten niewypał. Jesteście kochani, stanowicie wspaniały support, który może nieświadomie, ale pomaga mi w ciężkich chwilach, jak na przykład zbliżający się tydzień :)
Szykuje się WWE: Worst Week Ever xD
Dziękuję za obserwacje, komentarze. Przypominam, że "Everything's..." jest w trakcie przenoszenia na Wattpada ;) niektórzy może wolą tam czytać :)

Pozdrawiam wszystkich <3
Roxanne xD