-I podania w parach! Kozłem przez salę i dwutakt! Na przemian, ruchy, ruchy!- poganiała nas trenerka. Szybko złapałam za najbliższą piłkę i rzuciłam do Scarlett. Dziewczyna odbiła ją o podłogę w moją stronę, przesuwając się w stronę kosza. Odrzuciłam z powrotem, a Scarlett zrobiła dwa przepisowe kroki i pięknym ruchem umieściła piłkę w koszu. Ominęłyśmy pozostałe pary i bez słowa wróciłyśmy na początkowe miejsce, żeby zacząć ćwiczenie od początku.
Od kilku dni ze sobą nie rozmawiałyśmy. Scarlett nie chciała poruszać tematu balu, przez co nie siadała z nami na stołówce. Dani i Eleanor stale komentowały imprezę, bo nasza grupowa "informatorka" miała coraz to nowe ploteczki o uczniach i ich przebraniach. "Na szczęście żadna z nich nie wypytywała mnie już o Diabła..." pomyślałam. Złapałam piłkę i szybko wykonałam perfekcyjny dwutakt. "Przynajmniej mogę się wyżyć na boisku." Scarlett przejęła piłkę i wróciłyśmy znów na pozycje wyjściowe. Zabrzmiał gwizdek.
-Dobra, starczy!- wrzasnęła trenerka.- Dzielimy się na drużyny i gramy! Katie i Anabell, wybierajcie składy.
Trafiłam do drużyny Katie, a Scarlett znalazła się w grupie Anabell. Kolejny dźwięk gwizdka i zaczęłyśmy grę. Raven podała do mnie. Przejęłam piłkę i pokozłowałam w stronę kosza przeciwnej drużyny. Przede mną stanęła Sue. Osłoniłam się jedną ręką i odbiłam do Katie. Piękny wyskok i dwa punkty dla nas. Skupiłam się maksymalnie na grze, żeby nie myśleć o ostatnich wydarzeniach. "I tak masz to ciągle w głowie. Zayn był twoim Diabłem..." Wytrącona z równowagi nie złapałam piłki i trafiła ona do rąk Scarlett. Cholera. Jesteśmy punkt do tyłu. "Nie myśl o niczym, tylko o grze. Skup się!"
-Sorset, co jest?! Do roboty, nie stój jak kołek!- nauczycielka też postanowiła mnie obudzić. Zerwałam się do biegu i zaczęłam blokować jedną z zawodniczek, której imienia nie pamiętałam. Niestety, nieudolnie. Piłka prześlizgnęła mi się między rękami i kolejne punkty zdobyła drużyna Anabell. "A niech to!"
Kolejne minuty meczu były coraz gorsze. Równie dobrze mogłam nie przychodzić na trening. Jeszcze ten katar. Zatkany nos i zatoki nie pomagają w grze. Tylko dzięki innym dziewczynom nasza drużyna nie była bardzo do tyłu. Wreszcie trenerka dała upragniony sygnał do zejścia z boiska. "Jeszcze trochę, a padłabym na parkiet i nigdy nie wstała." Powlokłam się do szatni pod prysznic. Zimna woda na przemian z ciepłą rozluźniła moje zmęczone mięśnie. Nie mam pojęcia, ile się chlapałam, ale gdy wróciłam do głównego pomieszczenia szatni, siedziało tu tylko trzy dziewczyny. W tym Scarlett. "To jest dobry moment. Najwyższa pora, żeby pogadać o paru sprawach..." Schowałam ciuchy do reklamówki, wcisnęłam ją do torby i stanęłam nad Scarlett, która mozoliła się z wiązaniem sznurówek.
-Ekhem.- odchrząknęłam głośno. Dziewczyna podniosła głowę, ale zaraz z powrotem ją opuściła. Wsunęła sznurówki do środka adidasów i wstała z ławeczki.- Nie uważasz, że powinnyśmy pogadać?
-Spieszę się, Jen.- wzięła torbę i skierowała się do wyjścia z szatni. Pobiegłam szybko i stanęłam przed nią, blokując przejście.
-Scarlett, co się dzieje? Unikasz mnie od prawie tygodnia! Chodzi ci o niego?
-Jen, ja naprawdę...- próbowała mnie wyminąć, ale jej się nie udało.
-Nie, Scarlett. Powiedz mi. Proszę.- spojrzała mi prosto w oczy. "Zdradzi, co się stało, czy nie?"
-Jennifer, nie teraz. Ja... Ja naprawdę nie mam siły o tym gadać.- odsunęła mnie lekko na bok i popędziła w stronę swojej szafki. "Co się dzieje? Co kiedyś łączyło Scarlett i Nialla?"
Niechętnie ruszyłam na pierwsze piętro po kurtkę i szalik. Na schodach minęłam się z Zaynem. Spuściłam głowę i pozwoliłam, by przeszedł koło mnie bez słowa. "Scarlett unika mnie, a ja unikam Zayna. Jak ognia. Istne błędne koło." Ciekawe, czy on to zauważył. Na pewno. Wreszcie nikt mu się nie narzuca. Stanęłam przed swoją szafką i otworzyłam ją. "Kurteczka, szalik i do domu..." Ubrałam się szybko i wybiegłam przed szkołę. Parking był prawie pusty, nie licząc pojedynczych samochodów, które na bank należały do nauczycieli. "A czego się spodziewałaś? Przecież jest piątek, czyli weekendu początek. Założę się, że połowa ludzi z naszej budy już leci na imprezę. A ja? Jak jakaś sierota do domu." westchnęłam w duchu. Powoli wlokłam się w stronę kościoła, pociągając nosem. Świeże powietrze nic nie pomogło na zapchane zatoki, wcale nie oddychało się lżej. Kiedy ten katar się skończy? "Nigdy." pocieszyła mnie podświadomość. Spoko.
-Jim?- krzyknęłam, wchodząc do domu.- Jesteś?!- odpowiedziała mi cisza. Czyli chyba siedzi w kościele. Albo pojechał do kurii. Miał załatwić organistę do kościoła. Przeszłam do kuchni i rzuciłam torbę na jedno z krzeseł. Sięgnęłam do wiszącej szafki i wyciągnęłam opakowanie wapna musującego. "Błagam, odetkaj się!" prosiłam w myślach swój nos. Czułam się makabrycznie. Może nie powinnam była iść na trening... Taa, to już totalnie bym zwariowała. Potrzebowałam ruchu, a koszykówki za nic bym nie odpuściła. Wypiłam kwaśną, szczypiącą w gardło zawartość szklanki. Zerknęłam do lodówki. "Co my tu mamy... To, że mam upośledzony zmysł węchu i smaku, nie znaczy, że nie jestem głodna." Wyjęłam pojemnik z zapiekanką z sera, makaronu i warzyw. Nałożyłam solidną porcję na patelnię i zaczęłam podgrzewać.
-Jenny? Wróciłem!- trzasnęły drzwi wejściowe i do kuchni zajrzał Jim.- O, obiad. Ja też poproszę.- bez słowa dołożyłam na patelnię więcej zapiekanki. Brat poszedł do łazienki, żeby umyć ręce. Za chwilę wrócił, pryskając naokoło kropelkami wody.- Ale głodny jestem!- zatarł ręce i usiadł przy stole.- Co się nie odzywasz?
-Jestem przeziębiona.- odpowiedziałam przez zatkany nos. Jim zmarszczył brwi.
-Niech zgadnę. Polazłaś na trening kosza, spociłaś się, wzięłaś prysznic i wyszłaś od razu na dwór.- skinęłam głową, stawiając przed nim talerz.- Chryste, Jenny! Przecież ci się pogorszy!
-Nic mi nie będzie.- klapnęłam na krzesło i sięgnęłam po widelec.- Smacznego.- przez chwilę jedliśmy w ciszy.
Zastanawiałam się, czy pogadać z Jimem o TEJ sprawie. W sensie o balu. "I o pocałunku. Zwłaszcza o pocałunku!" Jasne, zaraz zacznie gadkę o sumieniu i tak dalej, ale też będzie mógł mi doradzić. Jak brat. "Jak brat... To jest to!"
-Jen?- podniosłam głowę znad talerza. Jim patrzył na mnie skonsternowany.- Pytałem, jak było na tym treningu, ale ty bujasz w obłokach, a przed chwilą uśmiechnęłaś się jak obłąkany morderca.- mimowolnie parsknęłam śmiechem.
-Jim, muszę z tobą o czymś pogadać.- oznajmiłam, gdy już powstrzymałam śmiech.- To znaczy, powiedzieć ci o czymś.- uniósł brwi i uśmiechnął się lekko.
-Co zbroiłaś?- nabrał sporą porcję zapiekanki na widelec i włożył do ust.
-Zanim ci powiem, musisz mi obiecać, że najpierw zachowasz się jak brat, a dopiero potem jak ksiądz.
-Chyba nie bardzo rozumiem...- odparł powoli. Westchnęłam ciężko i odsunęłam od siebie talerz.
-To proste. Na to, co zaraz usłyszysz, masz zareagować jak brat, a dopiero potem zwymyślać mnie jak najlepszy kaznodzieja.
-Okeej?- zdziwiony odłożył widelec i oparł się łokciami o stół.- Brat, potem ksiądz. Chyba załapałem.
-Dobra.- wzięłam głęboki wdech.- Na balu halloweenowym w szkole całowałam się z chłopakiem przebranym za diabła, a potem okazało się, że to Zayn.- wypaliłam. Jim wybałuszył oczy.
-Co...? Znaczy... Em, czekaj, jak brat.- zastanowił się chwilę i za sekundę zagwizdał pod nosem.- Siostra! To pojechałaś po bandzie!- zaśmiał się, ale zaraz spoważniał.- Mogło być?
-Powinieneś zostać aktorem.- mruknęłam, z trudem opanowując śmiech.
-Okej, teraz na poważnie. CO?! Czemu się dowiaduję dopiero teraz?!
-Bo jakoś... Bo... Nie wiem, okej?- zakryłam twarz dłońmi.- Nudziłam się, więc wyszłam na dwór. Możliwe, że wtedy załapałam ten katar. On wyszedł po jakimś czasie i zaczęliśmy gadać. Było super, w ogóle nie przypuszczałam, że to mógłby być Zayn. Poprosił mnie do tańca i się zgodziłam. Akurat leciała wolna piosenka i było tak romantycznie... I w pewnym momencie po prostu spojrzeliśmy sobie w oczy i...
-I?- popędzał mnie Jim.
-No... I się pocałowaliśmy. Ale zaraz się zorientowałam, że wcale go nie znam i uciekłam.- dodałam szybko. Podniosłam wzrok na Jima, ale miał minę nie do odgadnięcia. Zero emocji, czysta obojętność i skupienie. "Pewnie już obmyśla, jaki grzech popełniłam..."
-I co dalej?- spytał i wziął kolejny kęs zapiekanki. "On może jeść w takim momencie?"
-Parę dni temu dowiedziałam się, że to był Zayn. Nie pytaj, jak. Musiałam gadać z paroma osobami, żeby mieć pewność.
-Iiii... Czego ode mnie oczekujesz?- przesuwał widelcem po talerzu, żeby zebrać resztki zapiekanki.
-Żebyś mi coś poradził. Zayn mnie nie cierpi i unika jak ognia na każdym kroku. Teraz ja robię to samo, znaczy uciekam, gdy tylko go zobaczę. Boję się, że się wścieknie, gdy się dowie, że to ja.
-Czyli on jeszcze tego nie wie...- zamyślił się Jim. Wstał z krzesła i nalał sobie soku z kartonu.
-Jeszcze.- szepnęłam i wzięłam się za kończenie obiadu.
-Jennifer.- Jim postawił szklankę z sokiem na stole. Odwrócił krzesło i usiadł na nim okrakiem, kładąc ręce na tylnym oparciu.- Powiem ci, że głupio postąpiłaś. Być może narobiłaś chłopakowi nadziei, być może mu się spodobałaś, być może teraz poszukuje dziewczyny anioła. Z drugiej strony... Z tego, co mi opowiadałaś, to Zayn prawdopodobnie potraktował to jako jakąś przygodę, nic nie znaczący incydent. Nie mam pojęcia, jak zareaguje na wieść, że to ty. Już wcześniej zauważyliśmy, a przynajmniej ja zauważyłem, z tego, co mi mówiłaś... To on ma jakiś problem w kontaktach z innymi ludźmi. Powściągliwość, skrytość, czy coś w tym rodzaju. Mniejsza o to. Mimo wszystko chyba jest wybuchowym człowiekiem, więc może się wściec, gdy się dowie, że to ty. Pytanie, co w tobie jest, że tak się ciebie boi.
-Boi się mnie?!- wytrzeszczyłam oczy. Mój wszechwiedzący brat skinął głową. "Poważnie?!"
-Najczęstszą formą obrony jest atak. Niektórych ludzi strach paraliżuje, a inni zamykają się przed nim w skorupie. Jeszcze inni chwytają byka za rogi i walczą ze strachem. A niektórzy bronią się przed nim. Uciekają w coś innego. Obrona przez atak z drugiej, zupełnie niespodziewanej strony. Doskonała taktyka.- łyknął soku.
-To teraz, Sokratesie, powiedz mi, co mam do cholery robić.
-Jenny, język.- upomniał mnie Jim. Przewróciłam oczami. "I tak nie klnę jak pewne osoby..."- Co masz zrobić...- westchnął i odsunął od siebie pustą już szklankę.- Nie wiem. Na pewno nie mów Zaynowi, że to byłaś ty. Może potraktować to jak jakieś wyzwanie lub pomyśli, że zrobiłaś to specjalnie, żeby się do niego zbliżyć. Na twoim miejscu zachowywałbym się normalnie, tak jak przed balem i czekałbym na rozwój wydarzeń.- pokiwałam głową. "To chyba faktycznie jedyne rozsądne wyjście."- A teraz, siostra, powiedz mi, jak się czujesz. Bo wyglądasz blado i tylko dlatego nie chciałem cię mocniej ochrzaniać.
-Dzięki, łaskawco.- wymamrotałam. Czułam się nieciekawie. W gardle miałam sucho od tego ciągłego oddychania przez usta plus ten okropny posmak, gdy próbowałam przełknąć ślinę. Wolałabym kasłać przez miesiąc niż mieć katar przez trzy dni.- Jest beznadziejnie.
-Pokaż czoło.- nachylił się nad stołem i dotknął wierzchem dłoni mojej głowy.- Chyba masz gorączkę.- zmarszczył brwi i wstał z krzesła.- Leć na górę, wskakuj w piżamę i do łóżka. Żałuj, że jest piątek, inaczej następnego dnia nie poszłabyś do szkoły. Zero pana Malika na korytarzu, luksus nie?- puścił mi oczko i lekko popchnął w stronę schodów.- Idź, zrobię ci herbaty z miodem, znajdę termometr i jakieś leki na zbicie gorączki.
Posłusznie skierowałam się do swojego pokoju. "Czemu Jim nie mógł od razu mi powiedzieć: rób swoje i siedź cicho?!" Od rozważania jego pokrętnych "co by było, gdyby" rozbolała mnie głowa. Weszłam do mojego małego królestwa, rzuciłam torbę na podłogę przy biurku i padłam na łóżko. "Litości... Nienawidzę kataru, przeziębienia, nienawidzę być chora... Nie nadaję się do bycia chorą!" Przekręciłam głowę w stronę okna. Chyba muszę je zamknąć, od rana się tu wietrzyło. Wstałam z ciężkim westchnieniem i stanęłam przy firance. Wyciągnęłam rękę, żeby zamknąć okno, ale nagle znieruchomiałam. Zmarszczyłam brwi i odsunęłam zasłonkę, żeby lepiej widzieć. "Czy przed moim domem ktoś stoi...?" Przycisnęłam zatkany nos do zimnej szyby. To był ewidentnie chłopak. Wysoki, z ciemną czupryną. Jedną rękę schował do kieszeni, w drugiej trzymał telefon. Stał po drugiej stronie ulicy, przodem do mnie. "Co, do diabła?" Chłopak podniósł głowę, spojrzał prosto na mnie i uśmiechnął się... dziwnie. Odruchowo się cofnęłam. "Harry. Harry Styles. Czego on chce?" Stanęłam w tym samym miejscu, co przed chwilą. Zniknął. Nikogo już tam nie było. "Wyparował? Jest niewidzialny? Co on w ogóle tu robił? A może to przez gorączkę mam halucynacje?" Potrząsnęłam głową i zamknęłam okno. Zasunęłam zasłonkę i wróciłam do łóżka. Wyciągnęłam piżamę z szafy i szybko się w nią przebrałam. Wsunęłam się pod zimną kołdrę, przytulając policzek do poduszki. "Może mi się tylko zdawało... Może to nie był on..." pomyślałam, zanim zmęczona katarem i ciężkim dniem usnęłam.
Odszedłem od domu Jen tak szybko, jak tylko potrafiłem, żeby mnie znów nie zobaczyła. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby tam leźć. "Styles, zapamiętaj to wreszcie, ona nigdy nie zwróci na ciebie uwagi!!!" podświadomość próbowała przemówić mi do rozsądku, ale nie bardzo jej się to udawało. Może i Jennifer nigdy nie pomyśli o mnie w TEN sposób, ale co szkodzi próbować. A poza tym... Gdy tylko ją wszyscy wyśmieją, będzie potrzebowała pocieszenia. I to ja będę tym, który ją pocieszy. "Chyba że Zayn znów cię wyprzedzi..." Na tę myśl zacisnąłem pięści i z trudem się opanowałem. Cholera, nie dość, że to on całował się z Jen, to jeszcze dzisiaj przed tym całym gównianym teatrem dyskutował z Niallem, czy warto znaleźć kogoś, z kim się spędziło czas na balu. Kłopot w tym, że Horan jest totalnie zadurzony w tej swojej kocicy i był zdecydowanie za opcją poszukiwania. Natomiast Zayn przyznał się, że Aniołek ciągle siedzi mu pod czachą, ale potem umilkł i już się nie odzywał. I bardzo dobrze, bo jeszcze jedno jego słowo odnośnie Jennifer, a walnąłbym go w ryj. Nagle pewna myśl przyszła mi do głowy. A jeśli Zayn faktycznie zacznie szukać Jen? Wtedy zrobi się już totalnie jak w jakimś pieprzonym Kopciuszku czy innej disneyowskiej szmirze. Ale wtedy... Możemy nie zdążyć ze swoim planem. Szybko wyciągnąłem telefon z kieszeni i wystukałem numer Caitlyn.
-Co chcesz, Styles?- odezwała się po pierwszym sygnale.
-Jesteś gotowa?- zapytałem skręcając w stronę centrum miasta. Dziś piątek, trzeba ogarnąć z towarem któryś klub.
-Zależy na co.
-Na wykonanie planu, idiotko.
-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz i twój durny plan pójdzie się bujać. Wiesz dobrze, że beze mnie tego nie zrobisz.- odpowiedziała ostro. Whoa, nie wiem, co Zayn wcześniej w niej widział. Na Halloween powinna była się przebrać za żyletkę. Albo za jakąś wiedźmę.
-Dobra, dobra. Powiedz, czy jesteś gotowa.
-Prawie. Na następny poniedziałek wszystko będzie idealnie.
-Następny poniedziałek, mówisz...- zamyśliłem się. Zaczęliśmy to planować tydzień temu, teraz kolejny tydzień... Czyli plan wykonamy... w ostatnim tygodniu listopada.- Trochę późno, ale okej.
-Co chcesz, Harry, to nie takie proste. Jeśli potrzebujesz dwóch tysięcy odbitek, musisz mieć papier, tusz i przede wszystkim drukarkę, a my mamy dopiero dobry projekt.
-Nie gadaj, Sherlocku.- prychnąłem.- Dobra, muszę kończyć. 23 listopada, w niedzielę, wszystkie te twoje odbitki mają być u mnie.
-Jasne, wasza wysokość.- zadrwiła.
-Spadaj. Na razie.- rozłączyłem się i ruszyłem szybciej do klubu. "Coś czuję, że dziś będzie dobry dzień. A raczej wieczór. Zaraz sprzedam tyle prochów, że zaćpają się wszyscy idioci w tym popierdolonym mieście."
Wlokłam się do szkoły jak na ścięcie. Miałam już dość tego milczenia, tej ciszy między mną a Jen. "To wszystko moja wina..." myślałam, przechodząc przez ulicę. Gdyby nie moje dziwaczne i popieprzone reakcje, już dawno planowałabym z Jen wyjście na jakąś imprezę. "A sorry, ona ma żałobę. No, to siedziałybyśmy przy jakimś filmie, czy coś..." Ale jakby nie było... Moja reakcja była jak najbardziej uzasadniona. Tylko Jennifer o tym nie wie. Boże, całowałam się z Niallem! Przecież to... To jest niemożliwe! Ale z drugiej strony, Jen musiała dobrze się dowiedzieć, skoro kumpluje się z Horanem, co nota bene jest odrobinę dziwne i ryzykowne. Chociaż z tej całej wielkiej trójcy Nialler jest najmniej groźny. Ciekawe, czy on w ogóle wie, że to właśnie mnie mija na korytarzu. Po tym, co zrobił... Zresztą on wtedy był w takim stanie, że może nawet nie miał świadomości, że ja to ja. Powinnam to jak najszybciej wytłumaczyć Jen. Powinna wiedzieć. Chyba...
Wcisnęłam ręce do kieszeni. Padał drobny deszczyk, powietrze było wręcz lodowate. Nie zdziwię się, jeśli w tygodniu spadnie pierwszy śnieg. Brrr, nienawidzę takiej pogody. Przede mną zamajaczył budynek szkoły, w którego stronę zmierzały pojedyncze osoby. Byłam dzisiaj trochę wcześniej, mama obudziła mnie, gdy wychodziła na siódmą do pracy. Jeśli się nie mylę, Jennifer ma na dziewiątą. Czyli jeśli nie złapię jej za jakąś godzinę, to będę mogła pogadać z nią dopiero na długiej przerwie. Może przez te wszystkie lekcje zdążę ułożyć sobie, co powinnam jej powiedzieć. Nagle raptownie się zatrzymałam. "Jasna cholera!" Na pierwszej lekcji mam sprawdzian z chemii! Ja pierdolę... Nie pamiętam, kiedy ostatnio zajrzałam do zeszytu. "Niech to szlag..." Z otępienia wyrwał mnie dzwonek telefonu.
-Halo?- nawet nie spojrzałam, kto dzwoni.
-Scarlett? Gdzie jesteś?- usłyszałam zdenerwowany głos Danielle.
-Przed szkołą, a co?
-Chodź szybko, spotkamy się przy szafce Liama. Wiesz, obok Jen.
-Co się stało?- ruszyłam szybciej w stronę szkoły.
-Sytuacja alarmowa.
-Po weekendzie? Alarm?
-Zamknij się, Scarlett, i chodź!- rozłączyła się. Zmarszczyłam brwi gapiąc się na telefon. "Co jest...?"
Posłusznie pobiegłam do szkoły i szarpnięciem otworzyłam drzwi. Już od pierwszej chwili czułam, że coś jest nie tak. "Rozdawali jakieś ulotki? Nowy kurs gotowania czy występ kapeli jazzowej?" Wszyscy, których mijałam, trzymali w rękach niewielkie karteczki i śmiali się z ich zawartości, jak głupi do sera. Kilka osób stało przed tablicą ogłoszeniową i nabijało się ze sporego plakatu. "Okeeej... Jakaś grubsza akcja." Otworzyłam swoją szafkę i na podłogę wypadła kartka podobna do tych, które trzymali ci ludzie. Szybko rozwiązałam szalik i podniosłam ją. Z jednej strony czysta, a z drugiej... Otworzyłam szeroko oczy i zakryłam usta ręką. "To jest... O MÓJ BOŻE!!!" Patrzyłam zszokowana na ulotkę, na której była Jen. A raczej tylko jej twarz, idealnie połączona z sylwetką jakiejś zdziry, prostytutki ubranej w porwany, wyzywający strój anioła. I to hasło... "Zayn, chcesz mi pokazać ciemniejszą stronę mocy? Co to w ogóle za slogan?! Kto to, do jasnej cholery, wymyślił?!!! Kurwa mać, na strzępy go podrę, powieszę, pochlastam!" Nie zdejmując już kurtki, zatrzasnęłam szafkę i poleciałam pędem pod szafkę Liama.
-Co to jest, do diabła?!- wrzasnęłam, hamując ostro przy przyjaciołach. Liam, Danielle, Eleanor i Louis stali razem i przyglądali się w milczeniu trzymanym w rękach ulotkom.
-Nie mamy pojęcia.- pokręcił głową Liam. Zgniótł kartkę w ręce.
-Skąd w ogóle tu imię Zayna?- dopytywał się Louis.
-Jen gadała, tańczyła i całowała się na imprezie z diabłem. Wygląda na to, że to był Malik.- wyjaśniłam skrótowo.
-Ale to chyba nie on to zrobił.- odezwała się Els.- Przecież to też ośmiesza jego. Ktoś tutaj stwierdza, że Zayn jest jakby męską dziwką.
-A prosiłem ją, ostrzegałem, żeby lepiej nie zbliżała się do Zayna. Wiadomo było, że on generuje kłopoty!- wściekał się Liam.
-Spokojnie.- Dani położyła rękę na jego ramieniu.- Nie mogłeś na nią wpłynąć. Jen jest ufna i za szybko chce się zaprzyjaźniać. Ktoś, kto to zaprojektował, dobrze wiedział, gdzie uderzyć.
-Jen chodziła ostatnio przygnębiona...- mruknęła El.- Chyba wiedziała, że to Zayn był tym całym diabłem.
-Musimy coś zrobić.- powiedział stanowczo Liam.
-Ale co? Te plakaty i ulotki są wszędzie.- spojrzałam jeszcze raz na obrzydliwą kartkę.
-Nie całkiem. Plakatów możemy się pozbyć. I na pewno uda się zmusić Jennifer, żeby nie przychodziła do szkoły.- Louis wyciągnął telefon i wystukał numer przyjaciółki. Przyłożył komórkę do ucha.- Abonent czasowo niedostępny!- oznajmił po chwili, przedrzeźniając operatora.
-Czyli co? Jen nie odbiera, a my ulotek wszystkim nie odbierzemy.- jęknęła Danielle.
-Nie, ale plakaty zdejmujemy.- zadecydował Liam.- Możecie sobie odpuścić pierwszą lekcję?- "Mogę? Jest sprawdzian..."
-Jasne, że tak.- odpowiedziałam szybko. "Chrzanić chemię!"
-Dobra, lecimy. Dziewczyny sprawdźcie drugie i pierwsze piętro. My obejdziemy parter i skrzydło w-fu. Jazda. Za czterdzieści minut spotykamy się tutaj z tym... czymś.- zakomenderował Louis.
Pobiegłyśmy szybko na drugie piętro. "Plakat na plakacie!" westchnęłam. Rozdzieliłyśmy się i zaczęłyśmy ściągać arkusze papieru ze ścian. "Właściwie to je zrywałyśmy. Ktoś dobrze wiedział, jakiej taśmy klejącej użyć." Obleciałyśmy całe pierwsze piętro, ale gdy już miałyśmy wracać do szafki Liama, zorientowałyśmy się, że zapomniałyśmy sprawdzić łazienki na samej górze. Wróciłyśmy się na schody. Nagle El, która szła pierwsza pierwsza, zatrzymała się gwałtownie. Prawie walnęłam nosem w jej plecy.
-Co się stało?- zapytała Dani, wychylając się zza jej pleców.
-Zo... zobaczcie.- wyjąkała dziewczyna i odsunęła się na bok. Spojrzałyśmy na wskazane miejsce. "Co do cholery?!" Plakaty wróciły. Ktoś powiesił nowe, gdy nas nie było. Rzuciłyśmy się do ścian i zaczęłyśmy jeszcze szybciej zrywać kartki.
-Dziewczyny, nie ma czasu.- wysapałam.- Jen zaraz będzie. Nie pozbędziemy się tego gówna, nie możemy jej pozwolić tu wejść!
-Chodźmy do chłopaków.- zdecydowała Eleanor. Wróciłyśmy pod szafki. Louis i Liam już na nas czekali.
-I jak?- spytał Lou, przytrzymując rozsypującą się stertę kartek.
-Ktoś powiesił to z powrotem. Nie mamy pojęcia, kto. To bez sensu.- wyrzuciła z siebie Dan, wciskając do szafki Liama plakaty.
-Czyli musimy zatrzymać Jen...- stwierdził Liam. Popatrzyliśmy po sobie i niemal jednocześnie sprawdziliśmy zegarki.
-Jasny gwint!- krzyknął Louis. Wszyscy razem popędziliśmy do wejścia.
Nareszcie mogę oddychać jak człowiek. Wzięłam głęboki wdech. "Ach... Cudownie." Uśmiechnęłam się do siebie zadowolona. Szybkim krokiem przemierzyłam odległość od bramy do drzwi głównych szkoły. Już miałam je otworzyć, gdy przez nie wylecieli moi przyjaciele.
-Nie ma to jak dobre powitanie.- zauważyłam. Zatrzymali się gwałtownie, prawie na mnie wpadając.
-Jen! Cześć!- zmarszczyłam brwi. Scarlett witająca mnie z szerokim uśmiechem? "Coś tu nie gra."
-Emm... Hej? Co tu robicie?- zapytałam, próbując ich ominąć, żeby dostać się do środka.
-Eee... Czekaliśmy na ciebie!- wypalił Louis.
-Serio?- kolejna próba ominięcia grupki. Liam zablokował mi wejście.- Możesz mnie przepuścić?
-Nie! Znaczy...- popatrzył na resztę, jakby szukał u nich pomocy. "Co tu się dzieje? Wyjaśni mi ktoś?!"- Jesteś pewna, czy chcesz iść dziś do szkoły? Taka ładna pogoda, po co się kisić w budynku...- otworzyłam szeroko oczy i sceptycznie popatrzyłam na niebo.
-Jeśli to dla ciebie ładna pogoda... To chyba powinieneś zamieszkać w Alei Tornad w USA. Miałbyś swoją ukochaną pogodę w wymiarze HD.- złapał mnie za ramiona, gdy próbowałam znów przejść.
-Jen, nie możesz tam wejść!- krzyknęła Eleanor. Popatrzyłam na nią jak na wariatkę.
-Ja MUSZĘ tam wejść. Zaraz mam angielski z Hollinsem. Zabije mnie, jeśli nie przyjdę.
-Jenny, nie chcesz ta wchodzić, uwierz mi.- Danielle położyła rękę na moim ramieniu.
-A powiecie mi, dlaczego?- cofnęłam się o krok.- Bo na razie tylko wzbudzacie moje podejrzenia.
-Jennifer... Chcielibyśmy ci to wytłumaczyć, ale...- Scarlett uśmiechnęła się przepraszająco. Zerknęłam w dół. Wykręcała sobie nerwowo palce. "Co tam jest, w tej szkole?"
-Dobra!- uniosłam ręce w górę.- Robię sobie dzień wolnego.- odetchnęli z ulgą i spojrzeli po sobie z uśmiechem. Skorzystałam z chwili ich nieuwagi i przepchnęłam się między Louisem a Liamem, zanim zdołali mnie zatrzymać. Wbiegłam do szkoły i rozejrzałam się dookoła. "Nic się nie zmieniło... Zaraz, czy oni się na mnie gapią?" Kilka osób zaczęło się śmiać na mój widok. Pełna najgorszych przeczuć ruszyłam dalej. Odprowadzały mnie kolejne nieprzyjazne spojrzenia. "Czy... Czy oni się ze mnie nabijają?" Zignorowałam ich i podeszłam do sporej grupki stojącej przy tablicy ogłoszeniowej. Nic nie mogłam zobaczyć, więc przecisnęłam się między ludźmi na sam przód. Momentalnie wmurowało mnie w ziemię, a oczy zaszły łzami. "O Boże... Co to jest?! DLACZEGO?!" Wpatrywałam się w moje spreparowane zdjęcie. I jeszcze ten podpis... "Zayn, chcesz mi pokazać ciemniejszą stronę mocy?"
-Ej, patrzcie, to ona!- ktoś zawołał. Nie zwróciłam na to uwagi.
-Skarbie, może ja cię sprawdzę, co? Jestem lepszy w tych sprawach niż Zayn!- krzyknął jakiś chłopak przy akompaniamencie głośnych śmiechów i nawoływań. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i zerwałam plakat. Z trudem powstrzymując płacz podbiegłam z powrotem do drzwi. Przyjaciele stali tam, gdzie ich zostawiłam.
-Wiedzieliście?- zapytałam łamiącym się głosem.
-Właśnie tego miałaś nie zobaczyć...- powiedziała cicho Scarlett. Przygryzłam wargę, ignorując łzy spływające po policzkach.
-Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie upokorzył...- wyjąkałam, odgarniając włosy z czoła.
-Jen...- Dani podeszła do mnie, ale się cofnęłam.
-Nie. Sorry, ale teraz chcę być sama.- ze szkoły wyszło dwóch nieznajomych chłopaków.
-Hej, aniołku! Niezłe ciałko.- zarechotał jeden z nich. Odwróciłam się na pięcie i na oślep pobiegłam w kierunku kryjówki za drzewami. Przedarłam się przez nagie gałęzie wierzb i usiadłam na gołej ziemi pod murem. Objęłam ramionami kolana. Dopiero teraz mogłam się rozkleić.
Dawno nie płakałam. Od pogrzebu rodziców. Na myśl o nich łzy popłynęły większym strumieniem. "Boże, kto to wymyślił? Co zrobiłam, żeby ktoś chciał mnie tak upokorzyć?" Przez to zdjęcie czułam się nic nie warta. Jak jakaś dziwka. Nawet jeśli z tej fotki tylko twarz należała tak naprawdę do mnie. Szlochałam rozpaczliwie na wspomnienie tych ludzi, śmiejących się ze mnie i wytykających mnie palcami. I to hasło... "Kto wiedział, że to z Zaynem tańczyłam?" Schowałam głowę w ramionach i próbowałam się z całych sił uspokoić. Nie mam pojęcia, jak długo tak siedziałam.
-Jennifer?- podniosłam gwałtownie głowę. Nade mną stał Zayn i wpatrywał się we mnie uważnie. Pospiesznie otarłam mokre policzki.
-Już, już sobie idę.- wydmuchałam nos w chusteczkę. Zauważyłam, że ciągle ściskałam w dłoni zwinięty plakat. Na jego wspomnienie znów pociekły łzy. Zayn powoli kucnął przede mną i oparł jedną dłoń na moim kolanie. Jego dotyk aż palił.
-Co się stało?- zapytał łagodnie. Aż mnie zatkało. "Zayn i łagodność? Może ten diabeł to było prawdziwe oblicze pana Malika?"- Ktoś cię skrzywdził?- pokręciłam przecząco głową. Nagle, pod wpływem jakiegoś impulsu, z całej siły wtuliłam się w chłopaka. Na chwilę zesztywniał, ale zaraz delikatnie objął mnie ramionami. Z trudem powstrzymałam kolejny szloch. Zaciągnęłam się jego zapachem. Kawa i papierosy... "Jen, stop!"
-Przepraszam.- odsunęłam się gwałtownie. Jeszcze raz otarłam łzy.- Nie powinnam była... Przepraszam.
-Nic się nie stało.- odpowiedział cicho.- Powiesz mi, kto cię doprowadził do płaczu?- potrząsnęłam głową.- Czy może to przez tę kartkę?- wskazał na trzymany plakat. Zgniotłam go mocniej pięścią.- Co to jest, Jen?
-Nie wiesz?- spytałam drżącym głosem. Zmarszczył brwi.
-A powinienem wiedzieć?- zdziwił się.
-Wszyscy wiedzą.- wyszeptałam.- To coś wisi w całej szkole.
-No, sorry bardzo, ale spóźniłem się do Hollinsa, a potem przyleciałem tu, bo nie zdążyłem rano zapalić.- jak na zawołanie wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i podpalił jednego czarną zapalniczką.- Daj to.- powiedział, trzymając papierosa między zębami. Chciałam schować plakat za siebie, ale złapał mocno moją rękę i wyciągnął spomiędzy palców arkusz papieru. Zacisnęłam powieki, kiedy go rozwinął. "Proszę, niech przynajmniej on się nie śmieje!"
-Co to, kurwa, jest?- zapytał zduszonym głosem. Otworzyłam oczy. Wpatrywał się w kartkę zszokowany. Podniósł na mnie wzrok.- To byłaś ty?!- serio, zwrócił uwagę tylko na to?
Skinęłam niepewnie głową. Zayn wstał gwałtownie i zrobił kilka kroków w stronę szkoły. Zatrzymał się gwałtownie i przeczesał palcami włosy. Odwrócił się w moją stronę.
-Czemu mi nie powiedziałaś?!
-A to ważne?- też się podniosłam z ziemi.
-Kurwa, tak! Gdybym wiedział... Ja pierdolę, my się całowaliśmy!
-No coś ty, nie wiedziałam!- zaczęłam się denerwować.
-Przestań! Co chciałaś zyskać, co? Komu się już pochwaliłaś, że Zayn Malik jest normalnym gościem i da się z nim pogadać, a nawet pocałować?- aż otworzyłam usta z oburzenia.
-Ja nawet nie wiedziałam, że to ty! Nie miałam pojęcia, dowiedziałam się dopiero jakieś dwa tygodnie temu. I żałowałam tego, jasne?! A teraz jeszcze to...- głos znów odmówił mi posłuszeństwa, gdy spojrzałam na kartkę.
-To co? Jakiś archanioł zstąpił z nieba lub piekła, cokolwiek, i namalował piękny, ośmieszający mnie plakat?!- zirytowany zgasił papierosa i niemal od razu zapalił nowego.
-Możesz skończyć? To nie z ciebie się śmiali na korytarzu! Jeszcze nigdy nie czułam się tak strasznie! Te plakaty są wszędzie, Zayn.- nowe łzy utorowały sobie drogę po mojej skórze.- Ty nie masz pojęcia, co ja czuję. Proszę cię... Przynajmniej ty mnie już nie dołuj.
-Pięknie!- oparł się o murek i wypuścił z ust kłąb dymu. Podniosłam z ziemi swoją torbę, próbując nie patrzeć na wkurzonego chłopaka. "Tylko pytanie... Jak się stąd wydostać bez wychodzenia przed szkołę? Żeby nikt mnie nie zobaczył..."
-Zayn?- podniósł na mnie wściekły wzrok.- Słuchaj... Obiecuję, że już nigdy nie spróbuję się do ciebie zbliżyć, z wyjątkiem tych zadań dla Hollinsa. Nie mam zamiaru ci się narzucać. Nie wiem, co sobie myślałam całując cię, ale... Mimo wszystko dzięki za fajnie spędzony wieczór, wiesz wtedy...- wywrócił oczami i zgasił papierosa.- Mogę się ciebie o coś zapytać? Potem obiecuję, już się od ciebie odwalę.
-Pytaj.- mruknął pod nosem, wbijając wzrok w ziemię.
-Jak stąd wyjść, żeby nikt mnie nie zobaczył?- zmarszczył brwi i spojrzał mi prosto w oczy. Podrapał po głowie i rozejrzał na boki. Próbowałam udawać, że jego wcześniejsze spojrzenie nie zrobiło na mnie wrażenia. "A tak naprawdę... Jakby przejrzał mnie na wylot."
-Idź pod murem, aż dojdziesz do bramy. Do samego końca będą drzewa. Ale lepiej poczekaj z dziesięć minut. Zaraz będzie lekcja.- odsunął się od murku i wyminął mnie szybko. Przeszedł pod gałęziami i zniknął za załomem budynku. Z westchnieniem usiadłam na murze, żeby odczekać te dziesięć minut. "Chcę już być w domu..."
______________________________________
Z rozdziału zadowolona nie jestem, sprawdziłam po łebkach, bo spieszyłam się na "Czas honoru" :)
Za podobieństwa do "The Walk To Remember" przepraszam, ale spostrzegłam to dopiero po napisaniu rozdziału. Fabuła odbiega od filmu, wiecie o tym dobrze.
Następny w niedzielę :*
Roxanne xD
HAHAHAHHAHAHAHHAHAHHAHA.
OdpowiedzUsuńJESTEM ZWYCIĘZCĄ, ZNOWU! <3
Ty spryciaro! ;*
UsuńO LOL, ogarnęłam co i jak.
UsuńSky, głupku opowiedz wreszcie o co chodzi z blondynem. Może oni kiedyś byli razem, albo jej coś zrobił?
Zayn był taki słodki, Jen też taka urocza. Jejku kocham cię za to opowiadanie, kocham, kocham ponad całą blogosferę. <3 Dziękuję, że piszesz.
To ja dziękuję za te miłe słowa :*** <3
UsuńJa obstawiam, że jak się naćpał to ją zgwałcił i nawet tego nie pamięta...
UsuńZAJEBISTY <3 !!!!!!!
OdpowiedzUsuńThanks <3
UsuńCZEMU DOPIERO W NIEDZIELE ? :(
OdpowiedzUsuńObowiązki :( miałam sporo na głowie, teraz drugi egzamin na prawko, przeprowadzka do Lublina, 29 września zaczynam studia medyczne... Masakra :/
UsuńNa samym początku rozdziału Scarlett zachowywała się BARDZO dziwnie. O co jej chodzi ? Gdyby nie te plakaty to już wyjaśniłaby Jennifer dlaczego tak się zachowała na wieść, że Niall był tym wampirem z balu. Kurcze, jestem strasznie ciekawa co było pomiędzy nią i Horanem. Może ją kiedyś skrzywdził ?
OdpowiedzUsuńJim jest świetnym bratem i ma super relacje z Jen. Dobrze, że nie zachował się jak typowy ksiądz i nie prawił jej kazań na temat całowania się po kątach z obcymi facetami haha ^^. Jego rady są najlepsze, fajnie mieć takiego brata.
Styles zachował się trochę jak prześladowca albo psychopata obserwując dom Jenny. Od razu mi się to skojarzyło z jakimś horrorem czyli ktoś obserwuje twój dom, ty go zauważasz, gość nagle znika, a potem ty wmawiasz sobie, że masz omamy.
Myślałam, że Harry i Caitlyn bardziej się postarają i wymyślą coś lepszego niż tylko plakaty, ale jak widać i tak udało im się porządnie upokorzyć Jenny i Zayna również.
Zayn pokazał, że martwi się o Jen no bo spójrzmy prawdzie w oczy gdyby ona go nie obchodziła to nie zapytałby się jej dlaczego płacze i czy ktoś ją skrzywdził.
Nieźle się wkurzył jak dowiedział się prawdy. Niedobrze. Mam wrażenie, że on za bardzo obwinia ją za te sprawę z plakatami i w ogóle, że nie powiedziała mu, że ona była aniołkiem. Niech przemyśli swoje zachowanie bo moim zdaniem zbyt gwałtownie zareagował i chociaż niech spróbuje zrozumieć Jennifer w końcu ona teraz też jest w ciężkiej sytuacji.
Mam nadzieję, że Styles zostanie zdemaskowany, a wtedy nie chciałabym być na jego miejscu bo dostanie mu się porządnie od Zayna za te plakaty. Haha Harry będzie miał mały remont twarzy bo znając Malika i jego temperament to pewnie się na niego rzuci z pięściami :D. Ale jak się domyślam będziemy musieli trochę na to zaczekać.
Czekam na następny :).
~Caroline.
Ten rozdział mógł się wydawać nieco pokręcony i jeśli mam być szczera, to nie wymyśliłam nic lepszego od tych plakatów... Moja studnia pomysłów była chwilowo niedostępna :P w ogóle ten rozdział mi się nie podoba :/
UsuńCo do tego remontu twarzy... Chyba na niego odrobinkę poczekamy :D
Dziękuję <3
Lepszy rydz niż nic hah :D No, ale czego się spodziewać po Plastiku i Harrym więc te plakaty jak na nich to i tak duży sukces hahah.
UsuńNie wierzę, studnia pomysłów miała problemy techniczne. Szok normalnie.
Mi się nawet fajnie ten rozdział czytało czyli wcale nie jest taki zły jak ty twierdzisz :).
Z niecierpliwością będę czekała aż w końcu Zayn poprzestawia Stylesowi tę jego zakłamaną twarz. Też mi przyjaciel, Harry jest dwulicowy jak cholera jasna (i ciemna :D).
~Caroline.
Wiesz, nawet studni pomysłów zdarza się zawiesić, jak najlepszemu komputerowi :P xD
UsuńWow ! Swietny rozdzial :) Czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
Usuńskurwysyny... jak mogli zrobić im coś takiego ? Harry ? no błagam,myślałam,że przyjaźni się z Zaynem.. Rozdział cudowny , kocham to opowiadanie i czekam na następny rozdział. Zapraszam równiez na mojego, co prawda nie o Zaynie,ale powinien ci sie spodobać : http://my-angel-my-friend-my-devil.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńPS: zajrzę na pewno :*
Ja pierdziele
OdpowiedzUsuńkochanie niw podoba Ci się to ?
To jest genialne ♥
HARRY I TAPECIARA ;
o dostanie w morde sami się proszą
mam tylko nadzieję że
oberwą tak mocno jak zasłużyli
(niekoniecznie fizycznie)
I styles odwali sie od Jen bo jak nie to ja sie z nim policze
a tak dla ostrzeżenia w 1-3 chłopaki się mnie bali.. a znając poziom inteligencji Harrego to by bylo bardzo podobnie ;D
Dziękuję skarbie za rozdział ♥
Nie mige doczekać się kolejnego ♥
żeby tylko Zayn zmienil nastawienie do Jen.
Love You ;*
@sweet9893
Haha, myślisz, że Harry by się ciebie bał...? To może wcisnę cię tutaj jako takiego anioła stróża dla Jen, hm? :D
UsuńDziekuję :*** <3
definitywnie tak ;P
Usuńhahaha może być ;p
nie ma zaco skarbie ;*
@sweet9893
@
Jest, jest :***
UsuńHahaha @sweet9893! Ale jesteś wojownicza ;P
UsuńŚwietny rozdział, świetnie wykreowany Zayn, świetne wszystko
OdpowiedzUsuńAwww ^.^
UsuńThank you very much :* <3
Ale jazda! Kurcze początki mnie czasem denerwują, tyle w tedy ma się pytań a zero odpowiedzi jak np co łaczyło Scarlet i Horana?. Ostatnie zachowanie Zayna nawet poczęści go rozumiem w końcu to facet a ja na ten temat coś wiem w końcu ma się samych chłopów w domu:DCzęsto tak bywa.Ja tam nie rozumiem dlaczego nie jesteś zadowolono z tego rozdziału jest świetny!Mam nadzieję że za jakiś czas będziesz dodawać rozdziały dwa razy w tygodniu.Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTeż mam nadzieję, że uda mi się dodawać rozdziały częściej. Na razie muszę się zaklimatyzować na uniwerku :P Poza tym... Tego opowiadania nie pisze się tak lekko jak "Everything's..." :) tam szłam na żywioł i pisałam, co mi przyszło w danej chwili na myśl, a tu nad wszystkim trzeba się zastanowić, żeby było wiarygodnie :P
UsuńDziękuję <3
Ty chyba bawisz się czaso przestrzenią bo ja właśnie jestem chora. 😥
OdpowiedzUsuńZayn tu taki perfect 👌
Właśnie w esce idzie "Stay with Me."
To chyba powinna zaśpiewać Jen do Malika 😁
Pozdrawiam 😘
/Polly xx.
W sumie mogłaby to zaśpiewać... Ale znając życie wykorzystam tę piosenkę przy "Everything's..." no.2 lub jakimś innym opowiadaniu xD
UsuńDziękuję <3
czyli mówisz, że będzie... ?
UsuńOż ty łobuzie ;3
Maybe :*
UsuńAlleeeee suuuupeeeer
Usuń^.^
UsuńWiedziałam, że gdzieś był właśnie taki motyw, nie mogłam sobie przypomnieć, aż do twojej notki na dole. :) Rozdział Super. Trochę denerwuje mnie to, że jak jest czyjaś inna perspektywa, to nie piszesz czyja, ale to tylko szczególik. Teraz kiedy skończyło się "Pain and Payne" *ociera łezkę* Będziesz dodawać częściej tutaj rozdziały? Czekam z niecierpliwością na nexta. :* (@Tyska1993)
OdpowiedzUsuńZmuszam was do myślenia, kto teraz się wypowiada? :P trudno się mówi, teraz tego nie zmienię :D
UsuńSpróbuję dodawać częściej, ale mam małe zawirowania w życiu prywatnym, więc jak na tę chwilę rozdziały będą co tydzień ;)
Dziękuję <3
Kurka, ja tu już mam zaciesz, że chamską korektę zrobię...
OdpowiedzUsuńA tu błędów nie ma :(
Jak na razie to płaczę rzewnie nad przekładem "Zmierzchu"... Czytam to i zastanawiam się, kto, do jasnej cholery, tą korektę robił?!
Jasny gwint, nie ma błędów?!!! O.O
UsuńŚwiętujemy ^^ :D
Chyba pierwszy raz mi się udało :P
A co do przekładu "Zmierzchu"... Wiem, czytałam, sama miałam ochotę poskreślać parę rzeczy lub pozmieniać ;) i nie tylko w tej książce :P
Ale te tony powtórzeń... To boli :/
UsuńBtw rozdział był taki wow, na początku ta cała akcja wydała mi się taka naciągana, ale potem stwierdziłam : "nieee, wszystko jest epicko zrobione".
No, zasłużyłam na twoją pochwałę ^^ supeeer :D
Usuńzawsze zasługujesz, tylko czasami muszę też zrobić korektę ^^
UsuńTęsknię za "Everything..." ;___;
A ta korekta bardzo się przydaje :)
UsuńWiem, ja też strasznie tęsknię za "Everything's..." *.*
Też tęsknię za "Everything's..." <3
Usuń"Ale ja bardziej. Proszę paniiii, a ona mówi, że ja tęsknię mnieeeej... "
UsuńRoxanne, powiedz jej coś, pfff!
xD
Ale jeszcze przed sequelem EGBA chciałabym opowiadanie o Lou :/
Btw tam był fragment:
A ja? Jak jakaś sierota do domu.
Ona chyba nie ma rodziców, so jest sierotą... Chyba że po prostu nie nadążam za tym tokiem myślenia.
Btw dzisiaj radośnie wracam sobie do domu z sąsiedniej wiochy i drę się "Kiss you" (w końcu miałam kilometr do jednej wsi, drugi kilos do drugiej, a naokoło only kukurydza), a nagle... Facet na rowerze. I takie spojrzenie "Boże, dziecko, WTF is going on?!". A ja takie: "Baby, say yeah, yea-... Ups!"
Nauczcie mnie śpiewać ;___;
xDDD
Hahaha oj nie będę się kłucić, kto tęskni bardziej, ale napiszę na pocieszenie, że gdy wracam do domu, to nałogowo śpiewam w mieście XD aż współczuję koleżance, która zwykle idzie ze mną XD
UsuńTe plakaty to tylko jeden szczegół podobny do filmu, a fabuła opowiadania znacznie od niego odbiega więc to żadna katastrofa xD.
OdpowiedzUsuńScarlett i Niall... jestem ciekawa czy coś się wcześniej pomiędzy nimi wydarzyło i dlatego ona tak zareagowała jak dowiedziała się, że to on był wampirem, z którym się obściskiwała na balu.
Ja jakoś nie liczyłam, że Harry i Caitlyn wymyślą coś bardziej kreatywnego, ale podejrzewałam, że to będzie na pewno głupie i szczeniackie czyli w ich stylu. Udało im się zrobić pośmiewisko z Jennifer jednocześnie wciągając w to Zayna. Swoją drogą to Zayn nieźle się wnerwił jak dowiedział się, że Jen była dziewczyną, z którą całował się na balu. Mam nadzieję, że wkrótce przejrzy na oczy i zmieni do niej nastawienie.
Radzę Harry'emu dobrze się ukryć bo gdy Zayn się dowie, że te plakaty to sprawka jego i Caitlyn to się może źle skończyć, a nawet bardzo źle. Styles chyba będzie potrzebował szpachli aby doprowadzić swoją twarz do porządku bo Malika może nieźle ponieść :D.
Do następnego.
Agnieszka :D.
Harry i Caitlyn do kreatywnych nie należą :P
UsuńWiemy dobrze, że Malik jest popędliwy, więc... faktycznie, warto by podrzucić Hazzie jakąś szpachelkę xD
Dziękuję <3
Hahah szpachelkę i woreczek gipsu (oczywiście szpachla gratis od firmy xD).
OdpowiedzUsuńMiałaś już drugie podejście do egzaminu praktycznego ? Bo ja tu cały czas za ciebie trzymam kciuki pamiętaj :)
Agnieszka :D.
chceee nn! <3<##<<#3<#3<3#<>3,#<<##<
OdpowiedzUsuń