Prawie jęknęłam niechętnie, gdy Zayn po dłuższej chwili przerwał pocałunek i z westchnieniem oparł swoje czoło o moje.
-Co ty mi, do cholery, robisz?- spytał zachrypniętym głosem, nie otwierając oczu.
-Mogłabym cię spytać o to samo.- odszepnęłam.
-Jenny, jestem! Mogłabyś... O, święta Barbaro!- odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Spojrzałam przerażona na Jima, który stał w progu kuchni i próbował znaleźć swoją szczękę leżącą gdzieś na podłodze. Zaraz jednak odzyskał równowagę i podszedł bliżej.
-Cześć, jestem James Sorset, ale możesz mi mówić Jim.- uśmiechnął się szeroko do skołowanego Zayna.
-Zayn Malik.- wymamrotał, ściskając rękę mojego braciszka.
-Aaa, to ty jesteś Zayn!- zerknął na mnie kątem oka. "Nie, Jim, błagam, nie rób mi obciachu!!!"- To ty jesteś tym...
-James!- krzyknęłam rozpaczliwie, bojąc się zerknąć na Malika.
-... korepetytorem Jen, to chciałem powiedzieć. Przecież wiesz, że to chciałem powiedzieć, prawda, siostra?- zabiję drania. Posłał mi niewinne spojrzenie i nagle zmarszczył brwi.- Co ci się stało, Jenny?- podszedł bliżej, potykając się o sutannę i przesunął moją głowę w stronę światła.- Chryste, Jen! Kto ci to zrobił?
-Nikt. Nic się nie stało.- wykręciłam się z jego uścisku i stanęłam parę kroków dalej.
-Zayn, co tu się stało?- o proszę, powstaje komitywa męska przeciwko mnie. Braciszku, twoje dni są policzone.
-Cóż, Jen oberwała od Caitlyn, której się nie spodobało, że się spotykamy. Znaczy, na matmie! Uczymy się razem matmy.- poprawił się zaraz. No tak, bo jeszcze Jim pomyśli, że jesteśmy parą.
-Ahaaa...- rzucił mi przeciągłe spojrzenie.- Przyłożyłaś lód?
-Zayn już o tym pomyślał.- mruknęłam pod nosem.
-Jasne... Ale wiesz, że w wypadku stłuczenia metoda usta-usta nie jest konieczna?- niech mnie ktoś stąd zabierze. Błagam!
-Emm... To ja chyba... Chyba powinienem już iść...- Zayn nerwowym ruchem potarł sobie kark i wbił spojrzenie w podłogę.
-Ale czekaj, Zayn! Nie zostaniesz na obiedzie? Jenny, co jest do jedzonka? Twój braciszek pada z głodu.
-Mój braciszek zaraz padnie trupem, ale nie z powodu pustego żołądka.- syknęłam.- Zaraz coś przygotuję.- ruszyłam wściekle w kierunku lodówki. "Oby tu były jakieś mrożonki na szybko, nie zostawię Zayna samego z moim krwiożerczym bratem!"
-No, to super. Chodź, nie przeszkadzajmy jej, bo jak jest zła, to potrafi rzucać nożami...- dobrze, że już wyszli. Bo na serio rzuciłabym nożem, chociaż wcześniej tego nie robiłam. "Czy ksiądz nie powinien być prawdomówny?!" Niestety, mrożonek w lodówce nie było. Ale za to znalazłam pierś z kurczaka na kotlety i warzywa na sałatkę. Zaczęłam przyprawiać mięso, zerkając co chwila za okno, gdzie Zayn i Jim korzystali z w miarę ładnej jak na grudzień pogody i grali w kosza. "Boże, dałabym wszystko, żeby wiedzieć, o czym gadają!"
Z furią mieszałam składniki sałatki i jedną ręką przykręcałam gaz pod patelnią. Na drugiej patelni smażyły się już frytki z torebki, które znalazłam po dłuższych poszukiwaniach wciśnięte w kąt zamrażarki. Już nawet nie zwracałam uwagi na sytuację za oknem po tym, jak faceci wybuchnęli śmiechem na jakiś durny komentarz Jima. "Przy mnie się nawet się uśmiechnął. Jakim cudem Jim umie tak przekonywać do siebie ludzi? Jak dotarł do Zayna?"
-To co? Jedzonko jest?- James wkroczył z uśmiechem do kuchni i nachylił się nad patelnią.- Mmm, pachnie bosko.- uchylił się od lecącej w jego kierunku ścierki.- To lecę umyć rączki, jestem grzecznym dzieckiem!- pisnął i popędził w stronę łazienki. Prychnęłam śmiechem pod nosem i odwróciłam się od blatu, żeby postawić salaterkę na stole. O mały włos, a bym ją upuściła prosto pod nogi pana Malika.
-Rany, przestraszyłeś mnie.- wymamrotałam, podchodząc do stołu. Zayn siedział na krześle naprzeciwko mnie.
-Jak się uśmiecham, to jestem taki straszny?- uniósł brwi.
-Raczej jest to dziwne.- odparłam, wracając do kuchenki.
-Masz świetnego brata. Mimo że księdza.
-A co to ma do rzeczy?- spytałam zdumiona.- Ksiądz czy nie ksiądz, każdy jest człowiekiem i zachowuje się tak, jak został stworzony.
-No właśnie nie każdy.- mruknął cicho. Okej, trzeba poruszyć wcześniejszy temat, póki wścibski członek mojej rodziny pluszcze swoje lepkie łapy w wodzie.
-Zayn?- podniósł głowę i spojrzał na mnie.- Jeśli chodzi o...
-Jestem!- "Słowo daję, jeszcze chwila, a Jim będzie martwy..."
-Czy ty serio nie możesz wybierać lepszych momentów na wchodzenie?!- zapytałam sfrustrowana.
-Nie.- stwierdził zadowolony.- Lubię mieć wejście smoka.
-To się przebierz za jakiegoś stwora lub dziewczynę, gwarantuję, że zrobisz wejście, ale wybieraj inne momenty!
-A co chciałaś zrobić?- i zaraz się poprawił, widząc moja mordercze spojrzenie.- Lub powiedzieć?
-Już nic.- jęknęłam i postawiłam przed rozbawionym Zaynem talerz.- Smacznego.
Dawno nie czułem się tak dobrze. A już myślałem, że w towarzystwie Jen nie będzie to możliwe. Bałem się, że dostatecznie ją do siebie zraziłem, ale ona jakoś nie mogła się powstrzymać od przebywania w moim towarzystwie. "I ja miałem tak samo..." Jim okazał się zajebistym gościem, choć sam fakt, że był księdzem działał z lekka odpychająco. Ale zachowywał się jak równy gość i dobrze mi się z nim gadało. No... pomijając moment wstępny, gdy prawie przyłapał mnie z Jen. "Taaa... Właśnie... Ten moment." W jednej chwili zepsuł mi się humor. "Chociaż z drugiej strony... nie było tak źle, stary! Na to czekałeś!" I co teraz? Mamy o tym zapomnieć, czyli innymi słowy okłamywać się, że zapomnieliśmy, czy przejść z tym do porządku dziennego? Tak, to był twardy orzech do zgryzienia, z którym sobie ewidentnie nie poradziłem w drodze do wyjścia.
-Mam nadzieję, że się dobrze bawiłeś.- Jennifer lekko się uśmiechnęła. "Jak to jest, że jej uśmiech przyprawiał o palpitacje serca? Może ona o tym wiedziała i robiła to specjalnie?!"
-Chyba dawno się tak nie śmiałem.- przyznałem, mimowolnie odwzajemniając uśmiech.
-Nigdy nie widziałam, jak się śmiejesz... Dopiero dzisiaj. I chyba nigdy bym nie przypuszczała, że zrobisz to w mojej obecności.- powiedziała cicho. Westchnąłem. Czas przejść do najtrudniejszego etapu.
-Jen, co do tego pocałunku...
-Nie, ja wiem.- przerwała mi.- Chcesz, żebym o tym zapomniała. Nie wiem, czemu uważasz, że nie powinniśmy się widywać, spotykać czy cokolwiek, ale nie będę umiała tego zrobić, jasne? Nie zapomnę. Zwyczajnie mi się to nie uda.- popatrzyła mi w oczy z dziwną determinacją. Przygryzłem wargę i obejrzałem się za siebie na korytarz. Jim w każdej chwili mógł wyjść z gabinetu.
-Możemy o tym pogadać kiedy indziej?- spytałem, zwracając się z powrotem do dziewczyny.- To nie jest odpowiedni moment.
-Jasne, a ten odpowiedni nigdy nie nadejdzie? Będziesz mnie unikał, byle tylko nie rozmawiać na kłopotliwe tematy.
-Nie, obiecuję. Pogadamy o tym cał...
-Jeżeli chcecie rozmawiać na osobności, to zróbcie to podczas wyprawy po choinkę, co?
-JIM! Normalnie cię kiedyś zamorduję!- Jennifer miała wyraźną ochotę na rozszarpanie swojego brata gołymi rękami. Chyba bym jej nawet pomógł.
-No co?- wzruszył ramionami i narzucił kurtkę na sutannę.- Idą święta. W domu potrzebna jest choinka. Do kościoła ofiarował już drzewko jeden parafianin, ale ma szkółkę samych dużych świerków, poza tym nie chcę nadużywać jego dobroci. A jutro jest sobota, 20 grudnia, idealna data. Wieczorem chcę mieć w domu choinkę. Najlepiej ubraną, ale nie chcę ryzykować, że w kłótni potłuczecie wszystkie bombki, więc... starczy, że ją osadzicie. I bez wymówek!- poczochrał Jen po włosach.- Lecę do dzieciaków, a potem na wieczorną mszę. Cześć, Zayn, miło cię było poznać. Wpadaj, kiedy chcesz.- uścisnął mi rękę i ulotnił się w tempie ekspresowym. Przez chwilę staliśmy cicho.
-Taaa... To ja wpadnę jutro koło południa. Pojedziemy po tę choinkę i tego... pogadamy.- powiedziałem niepewnie. Jen skinęła głową. Chyba ją też speszyła obecność Jima.
-Okej.- odwróciłem się do drzwi, otworzyłem je, ale w ostatniej chwili jeszcze się cofnąłem.
-Nie musisz zapominać.- szepnąłem i szybko pocałowałem ją w czoło. Nie czekając na jej reakcję, wyszedłem z domu, zamykając za sobą drzwi. I za nic w świecie nie mogłem powstrzymać tego głupawego uśmieszku wypływającego mi na usta. "Chyba czuję... że wszystko zaczyna układać się tak, jak powinno."
-Co ty gadasz?!- wrzasnęłam do telefonu i zgrabnym łukiem ominęłam sporą kałużę.- Pocałował cię?! W czółko?! Nie żałuje???
-Nie musisz powtarzać po mnie każdego słowa.- odpowiedziała Jen.- Tak, tak, tak i jeszcze raz tak.
-On musi coś do ciebie czuć!- wykrzyknęłam podekscytowana.- Nie ma innej opcji, okiełznałaś złego pana Malika!
-Żartujesz?
-Nie! Zayn wreszcie będzie taki, jak kiedyś! Może znowu wróci do starych kumpli, rzuci dilerkę...
-Zayn jest dealerem?- Jen po drugiej stronie aż wstrzymała oddech.
-Podobno, ale już ci to kiedyś mówiliśmy, co nie?
-Chyba Danielle coś wspominała...- usłyszałam wibrację swojego telefonu. Oho.
-Jenny, słuchaj, zaraz padnie mi bateria. Zadzwonię jutro, zdasz mi relację z waszej rozmowy i romantycznej wyprawy po choinkę.
-Scarlett, to nie będzie romantyczna wyprawa. On pewnie powie mi to, co zwykle.
-Nigdy nic nie wiadomo. Buziaki, pa!- rozłączyłam się i od razu skontrolowałam stan baterii. 6%, pięknie.
Schowałam komórkę do kieszeni i przyspieszyłam. "Szybko, szybko, doładować komóreczkę i dokończyć oglądanie filmu na YouTubie...." Uwielbiałam oglądać video na telefonie, przynajmniej mogłam się z tym ulokować, gdzie chciałam i był znacznie lżejszy niż mój laptop. Nagle usłyszałam jakieś krzyki dochodzące z wąskiej uliczki, którą mijałam. "Co jest...?" Zmarszczyłam brwi i ostrożnie podeszłam do zakrętu. Przysunęłam się do ściany i wyjrzałam zza rogu. W ręce już trzymałam komórkę, żeby wezwać policję w razie jakiegoś gwałtu lub morderstwa. Ale moje wyobrażenia chyba przerosły to, co zobaczyłam.
"Harry!" Od razu rozpoznałam osobę stojącą na wprost mnie. "A z nim dziewczyna... Caitlyn! Ależ się dobrali." Wsłuchałam się uważnie w ich rozmowę.
-... i teraz nagle chcesz się wycofać?!- pamiętałam ten agresywny ton chłopaka. Po znalezieniu nowej pracy... Wcześniej nigdy by się tak do mnie nie odezwał. Potem już nie miał skrupułów.
-Bo mam już dość! Nic nie idzie według planu!- krzyknęła ta jędza.
-Bo pewnie spieprzyłaś sprawę na wstępie! Nie pozwoliłem ci do niej iść i walić w twarz!- oni mówią o Jennifer. Na pewno mam rację!
-Nie wytrzymałam. Na każdym kroku widzę ją z Zaynem, dziś po tej akcji odprowadził ją do domu, a wyszedł dopiero przed moim telefonem do ciebie. Cały twój mega inteligentny plan jest do kitu.- syknęła.- Zamiast ich skłócić, to jeszcze bardziej ich zbliżyliśmy.
-Na pewno coś spartaczyłaś.
-Och, jasne, bo pan Harry-Nieomylny-Dupek-Styles wie lepiej i nigdy nie popełnia błędów? To ja ci coś powiem. Zrobiłabym to sama z lepszym skutkiem.- dźgnęła go parę razy wskazującym palcem w pierś.
-Jakoś nie widać było tych efektów.- warknął.- Ale chcesz, to się wycofaj. Sam sobie poradzę z naszą laleczką!
-I dobrze.- prychnęła, wycofując się w stronę wylotu uliczki.
-Zobaczysz, jeszcze ją złamię, a Zayn z podkulonym ogonem będzie chciał do ciebie wrócić! I wszystko będziesz zawdzięczała mnie!
-Ile mam ci powtarzać?! Zayn mnie już interesuje! Starczy, żeby wiedział, jak to jest, gdy ktoś potraktuje cię jak zabawkę i śmiecia!- wrzasnęła i wybiegła na ulicę. Na szczęście, nie zauważyła mnie. Odsunęłam się od muru i otrzepałam płaszcz. "A teraz udajemy, że nic się nie stało... Że jestem tu dopiero od pięciu sekund..." Zrobiłam krok, żeby przejść przez jezdnię tego przeklętego zaułka, gdy z cienia wyszedł Harry.
-O proszę.- zaśmiał się szyderczo.- Kogo my tu mamy?
-Cześć Hazz.- skrzywił się, gdy go tak nazwałam. "No tak, to już nie jest twój przywilej..."
-Zaraz, zaraz... Jak ty masz na imię?- wiedziałam, że się zgrywał. Ale i tak to bolało.
-Czyżbyś nie pamiętał imienia dziewczyny, z którą byłeś jakieś dwa lata? Czy może dragi tak ci przeżarły mózg, że wszystkie szare komórki utracił zdolność do zapamiętywania?- zacisnął pięści tak mocno, że kostki mu pobielały.
-Lepiej trzymaj język za zębami. Nie jestem ćpunem, Scarlett.- wysyczał.
-O, czyli jednak pamiętasz, jak się nazywam... Mam się cieszyć?
-Na twoim miejscu masa lasek by piszczała z zachwytu.- boli, boli, bardzo boli.
-Nie, Hazz. Na moim miejscu każda by płakała, bo wiedziałaby, jakim dupkiem jesteś.- warknęłam i chciałam już odejść, ale jeszcze się odwróciłam.- Aha, jeszcze jedno. Jeżeli skrzywdzisz Jen, bo zachciało ci się jej płaczu, ewentualnie masz ochotę ją zaliczyć... Będziesz miał ze mną do czynienia.- zagroziłam.
-I co mi niby zrobisz?- zarechotał.- Jesteś za słaba, żeby mi się przeciwstawić.
-Nie jestem sama. Mam przyjaciół, w przeciwieństwie do ciebie.- odeszłam szybkim krokiem, nie słuchając już, co on za mną wywrzaskiwał.
"I teraz dylemat: powiedzieć o tym Jenny, czy nie? Chyba lepiej na razie trzymać to w tajemnicy, ale na wszelki wypadek zawsze mieć ją na oku... A co Zayn zrobił Caitlyn, że ona jest taka żądna zemsty?"
____________________________________________
Kochani, mamy kolejny rozdział :) za błędy przepraszam, nie miałam kiedy sprawdzić :*
Ach, ten tydzień był zarąbisty, znaczy roboty od groma, ale jakoś... Był pozytywny :D
Słyszeliście już "Ready To Run"? Głupie pytanie, na pewno słyszeliście :P Gosh, to jedna z ich najlepszych piosenek ^^ zakochałam się i poważnie zastanawiam się nad zmianą dzwonka z "Why Don't We Go There" na "Ready To Run" xD
Co jeszcze z nowości... Zmieniłam zdjęcie profilowe, jakby ktoś jeszcze nie zauważył... Zmianie uległa też moja nazwa na Twitterze :P @Roxanne_Strong to od tej pory Atalia N. ;D Mam już początek świątecznego rozdziału na "Everything's..." :D zaczynam niedługo ściągać świąteczną playlistę na telefon, już się nie mogę doczekać ;)
A! I się wczoraj dowiedziałam, że wyszedł 20. tom "Jeżycjady" Małgorzaty Musierowicz, pod tytułem "Wnuczka do orzechów" i jeśli będę odpowiednio wcześnie w Lublinie, bo dziś tam wracam, to urządzam szturm na Plazę i Empik ^.^
To chyba tyle. Dziękuję za komentarze, obserwatorów tutaj, na Twitterze, Ask'u... I najważniejsze: DZIĘKUJĘ ZA WYROZUMIAŁOŚĆ W SPRAWIE DODAWANIA ROZDZIAŁÓW!!! To dla mnie mega ważne, że tolerujecie spóźnienia, przeciąganie terminów... Nie da rady wyrobić się w terminach, zwłaszcza jeśli chce się mieć zaliczone wszystkie egzaminy, wejściówki, kolokwia... Dlatego dziękuję wam bardzo. Jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie, kocham was :*** <3
Roxanne xD
-Ahaaa...- rzucił mi przeciągłe spojrzenie.- Przyłożyłaś lód?
-Zayn już o tym pomyślał.- mruknęłam pod nosem.
-Jasne... Ale wiesz, że w wypadku stłuczenia metoda usta-usta nie jest konieczna?- niech mnie ktoś stąd zabierze. Błagam!
-Emm... To ja chyba... Chyba powinienem już iść...- Zayn nerwowym ruchem potarł sobie kark i wbił spojrzenie w podłogę.
-Ale czekaj, Zayn! Nie zostaniesz na obiedzie? Jenny, co jest do jedzonka? Twój braciszek pada z głodu.
-Mój braciszek zaraz padnie trupem, ale nie z powodu pustego żołądka.- syknęłam.- Zaraz coś przygotuję.- ruszyłam wściekle w kierunku lodówki. "Oby tu były jakieś mrożonki na szybko, nie zostawię Zayna samego z moim krwiożerczym bratem!"
-No, to super. Chodź, nie przeszkadzajmy jej, bo jak jest zła, to potrafi rzucać nożami...- dobrze, że już wyszli. Bo na serio rzuciłabym nożem, chociaż wcześniej tego nie robiłam. "Czy ksiądz nie powinien być prawdomówny?!" Niestety, mrożonek w lodówce nie było. Ale za to znalazłam pierś z kurczaka na kotlety i warzywa na sałatkę. Zaczęłam przyprawiać mięso, zerkając co chwila za okno, gdzie Zayn i Jim korzystali z w miarę ładnej jak na grudzień pogody i grali w kosza. "Boże, dałabym wszystko, żeby wiedzieć, o czym gadają!"
Z furią mieszałam składniki sałatki i jedną ręką przykręcałam gaz pod patelnią. Na drugiej patelni smażyły się już frytki z torebki, które znalazłam po dłuższych poszukiwaniach wciśnięte w kąt zamrażarki. Już nawet nie zwracałam uwagi na sytuację za oknem po tym, jak faceci wybuchnęli śmiechem na jakiś durny komentarz Jima. "Przy mnie się nawet się uśmiechnął. Jakim cudem Jim umie tak przekonywać do siebie ludzi? Jak dotarł do Zayna?"
-To co? Jedzonko jest?- James wkroczył z uśmiechem do kuchni i nachylił się nad patelnią.- Mmm, pachnie bosko.- uchylił się od lecącej w jego kierunku ścierki.- To lecę umyć rączki, jestem grzecznym dzieckiem!- pisnął i popędził w stronę łazienki. Prychnęłam śmiechem pod nosem i odwróciłam się od blatu, żeby postawić salaterkę na stole. O mały włos, a bym ją upuściła prosto pod nogi pana Malika.
-Rany, przestraszyłeś mnie.- wymamrotałam, podchodząc do stołu. Zayn siedział na krześle naprzeciwko mnie.
-Jak się uśmiecham, to jestem taki straszny?- uniósł brwi.
-Raczej jest to dziwne.- odparłam, wracając do kuchenki.
-Masz świetnego brata. Mimo że księdza.
-A co to ma do rzeczy?- spytałam zdumiona.- Ksiądz czy nie ksiądz, każdy jest człowiekiem i zachowuje się tak, jak został stworzony.
-No właśnie nie każdy.- mruknął cicho. Okej, trzeba poruszyć wcześniejszy temat, póki wścibski członek mojej rodziny pluszcze swoje lepkie łapy w wodzie.
-Zayn?- podniósł głowę i spojrzał na mnie.- Jeśli chodzi o...
-Jestem!- "Słowo daję, jeszcze chwila, a Jim będzie martwy..."
-Czy ty serio nie możesz wybierać lepszych momentów na wchodzenie?!- zapytałam sfrustrowana.
-Nie.- stwierdził zadowolony.- Lubię mieć wejście smoka.
-To się przebierz za jakiegoś stwora lub dziewczynę, gwarantuję, że zrobisz wejście, ale wybieraj inne momenty!
-A co chciałaś zrobić?- i zaraz się poprawił, widząc moja mordercze spojrzenie.- Lub powiedzieć?
-Już nic.- jęknęłam i postawiłam przed rozbawionym Zaynem talerz.- Smacznego.
Dawno nie czułem się tak dobrze. A już myślałem, że w towarzystwie Jen nie będzie to możliwe. Bałem się, że dostatecznie ją do siebie zraziłem, ale ona jakoś nie mogła się powstrzymać od przebywania w moim towarzystwie. "I ja miałem tak samo..." Jim okazał się zajebistym gościem, choć sam fakt, że był księdzem działał z lekka odpychająco. Ale zachowywał się jak równy gość i dobrze mi się z nim gadało. No... pomijając moment wstępny, gdy prawie przyłapał mnie z Jen. "Taaa... Właśnie... Ten moment." W jednej chwili zepsuł mi się humor. "Chociaż z drugiej strony... nie było tak źle, stary! Na to czekałeś!" I co teraz? Mamy o tym zapomnieć, czyli innymi słowy okłamywać się, że zapomnieliśmy, czy przejść z tym do porządku dziennego? Tak, to był twardy orzech do zgryzienia, z którym sobie ewidentnie nie poradziłem w drodze do wyjścia.
-Mam nadzieję, że się dobrze bawiłeś.- Jennifer lekko się uśmiechnęła. "Jak to jest, że jej uśmiech przyprawiał o palpitacje serca? Może ona o tym wiedziała i robiła to specjalnie?!"
-Chyba dawno się tak nie śmiałem.- przyznałem, mimowolnie odwzajemniając uśmiech.
-Nigdy nie widziałam, jak się śmiejesz... Dopiero dzisiaj. I chyba nigdy bym nie przypuszczała, że zrobisz to w mojej obecności.- powiedziała cicho. Westchnąłem. Czas przejść do najtrudniejszego etapu.
-Jen, co do tego pocałunku...
-Nie, ja wiem.- przerwała mi.- Chcesz, żebym o tym zapomniała. Nie wiem, czemu uważasz, że nie powinniśmy się widywać, spotykać czy cokolwiek, ale nie będę umiała tego zrobić, jasne? Nie zapomnę. Zwyczajnie mi się to nie uda.- popatrzyła mi w oczy z dziwną determinacją. Przygryzłem wargę i obejrzałem się za siebie na korytarz. Jim w każdej chwili mógł wyjść z gabinetu.
-Możemy o tym pogadać kiedy indziej?- spytałem, zwracając się z powrotem do dziewczyny.- To nie jest odpowiedni moment.
-Jasne, a ten odpowiedni nigdy nie nadejdzie? Będziesz mnie unikał, byle tylko nie rozmawiać na kłopotliwe tematy.
-Nie, obiecuję. Pogadamy o tym cał...
-Jeżeli chcecie rozmawiać na osobności, to zróbcie to podczas wyprawy po choinkę, co?
-JIM! Normalnie cię kiedyś zamorduję!- Jennifer miała wyraźną ochotę na rozszarpanie swojego brata gołymi rękami. Chyba bym jej nawet pomógł.
-No co?- wzruszył ramionami i narzucił kurtkę na sutannę.- Idą święta. W domu potrzebna jest choinka. Do kościoła ofiarował już drzewko jeden parafianin, ale ma szkółkę samych dużych świerków, poza tym nie chcę nadużywać jego dobroci. A jutro jest sobota, 20 grudnia, idealna data. Wieczorem chcę mieć w domu choinkę. Najlepiej ubraną, ale nie chcę ryzykować, że w kłótni potłuczecie wszystkie bombki, więc... starczy, że ją osadzicie. I bez wymówek!- poczochrał Jen po włosach.- Lecę do dzieciaków, a potem na wieczorną mszę. Cześć, Zayn, miło cię było poznać. Wpadaj, kiedy chcesz.- uścisnął mi rękę i ulotnił się w tempie ekspresowym. Przez chwilę staliśmy cicho.
-Taaa... To ja wpadnę jutro koło południa. Pojedziemy po tę choinkę i tego... pogadamy.- powiedziałem niepewnie. Jen skinęła głową. Chyba ją też speszyła obecność Jima.
-Okej.- odwróciłem się do drzwi, otworzyłem je, ale w ostatniej chwili jeszcze się cofnąłem.
-Nie musisz zapominać.- szepnąłem i szybko pocałowałem ją w czoło. Nie czekając na jej reakcję, wyszedłem z domu, zamykając za sobą drzwi. I za nic w świecie nie mogłem powstrzymać tego głupawego uśmieszku wypływającego mi na usta. "Chyba czuję... że wszystko zaczyna układać się tak, jak powinno."
-Co ty gadasz?!- wrzasnęłam do telefonu i zgrabnym łukiem ominęłam sporą kałużę.- Pocałował cię?! W czółko?! Nie żałuje???
-Nie musisz powtarzać po mnie każdego słowa.- odpowiedziała Jen.- Tak, tak, tak i jeszcze raz tak.
-On musi coś do ciebie czuć!- wykrzyknęłam podekscytowana.- Nie ma innej opcji, okiełznałaś złego pana Malika!
-Żartujesz?
-Nie! Zayn wreszcie będzie taki, jak kiedyś! Może znowu wróci do starych kumpli, rzuci dilerkę...
-Zayn jest dealerem?- Jen po drugiej stronie aż wstrzymała oddech.
-Podobno, ale już ci to kiedyś mówiliśmy, co nie?
-Chyba Danielle coś wspominała...- usłyszałam wibrację swojego telefonu. Oho.
-Jenny, słuchaj, zaraz padnie mi bateria. Zadzwonię jutro, zdasz mi relację z waszej rozmowy i romantycznej wyprawy po choinkę.
-Scarlett, to nie będzie romantyczna wyprawa. On pewnie powie mi to, co zwykle.
-Nigdy nic nie wiadomo. Buziaki, pa!- rozłączyłam się i od razu skontrolowałam stan baterii. 6%, pięknie.
Schowałam komórkę do kieszeni i przyspieszyłam. "Szybko, szybko, doładować komóreczkę i dokończyć oglądanie filmu na YouTubie...." Uwielbiałam oglądać video na telefonie, przynajmniej mogłam się z tym ulokować, gdzie chciałam i był znacznie lżejszy niż mój laptop. Nagle usłyszałam jakieś krzyki dochodzące z wąskiej uliczki, którą mijałam. "Co jest...?" Zmarszczyłam brwi i ostrożnie podeszłam do zakrętu. Przysunęłam się do ściany i wyjrzałam zza rogu. W ręce już trzymałam komórkę, żeby wezwać policję w razie jakiegoś gwałtu lub morderstwa. Ale moje wyobrażenia chyba przerosły to, co zobaczyłam.
"Harry!" Od razu rozpoznałam osobę stojącą na wprost mnie. "A z nim dziewczyna... Caitlyn! Ależ się dobrali." Wsłuchałam się uważnie w ich rozmowę.
-... i teraz nagle chcesz się wycofać?!- pamiętałam ten agresywny ton chłopaka. Po znalezieniu nowej pracy... Wcześniej nigdy by się tak do mnie nie odezwał. Potem już nie miał skrupułów.
-Bo mam już dość! Nic nie idzie według planu!- krzyknęła ta jędza.
-Bo pewnie spieprzyłaś sprawę na wstępie! Nie pozwoliłem ci do niej iść i walić w twarz!- oni mówią o Jennifer. Na pewno mam rację!
-Nie wytrzymałam. Na każdym kroku widzę ją z Zaynem, dziś po tej akcji odprowadził ją do domu, a wyszedł dopiero przed moim telefonem do ciebie. Cały twój mega inteligentny plan jest do kitu.- syknęła.- Zamiast ich skłócić, to jeszcze bardziej ich zbliżyliśmy.
-Na pewno coś spartaczyłaś.
-Och, jasne, bo pan Harry-Nieomylny-Dupek-Styles wie lepiej i nigdy nie popełnia błędów? To ja ci coś powiem. Zrobiłabym to sama z lepszym skutkiem.- dźgnęła go parę razy wskazującym palcem w pierś.
-Jakoś nie widać było tych efektów.- warknął.- Ale chcesz, to się wycofaj. Sam sobie poradzę z naszą laleczką!
-I dobrze.- prychnęła, wycofując się w stronę wylotu uliczki.
-Zobaczysz, jeszcze ją złamię, a Zayn z podkulonym ogonem będzie chciał do ciebie wrócić! I wszystko będziesz zawdzięczała mnie!
-Ile mam ci powtarzać?! Zayn mnie już interesuje! Starczy, żeby wiedział, jak to jest, gdy ktoś potraktuje cię jak zabawkę i śmiecia!- wrzasnęła i wybiegła na ulicę. Na szczęście, nie zauważyła mnie. Odsunęłam się od muru i otrzepałam płaszcz. "A teraz udajemy, że nic się nie stało... Że jestem tu dopiero od pięciu sekund..." Zrobiłam krok, żeby przejść przez jezdnię tego przeklętego zaułka, gdy z cienia wyszedł Harry.
-O proszę.- zaśmiał się szyderczo.- Kogo my tu mamy?
-Cześć Hazz.- skrzywił się, gdy go tak nazwałam. "No tak, to już nie jest twój przywilej..."
-Zaraz, zaraz... Jak ty masz na imię?- wiedziałam, że się zgrywał. Ale i tak to bolało.
-Czyżbyś nie pamiętał imienia dziewczyny, z którą byłeś jakieś dwa lata? Czy może dragi tak ci przeżarły mózg, że wszystkie szare komórki utracił zdolność do zapamiętywania?- zacisnął pięści tak mocno, że kostki mu pobielały.
-Lepiej trzymaj język za zębami. Nie jestem ćpunem, Scarlett.- wysyczał.
-O, czyli jednak pamiętasz, jak się nazywam... Mam się cieszyć?
-Na twoim miejscu masa lasek by piszczała z zachwytu.- boli, boli, bardzo boli.
-Nie, Hazz. Na moim miejscu każda by płakała, bo wiedziałaby, jakim dupkiem jesteś.- warknęłam i chciałam już odejść, ale jeszcze się odwróciłam.- Aha, jeszcze jedno. Jeżeli skrzywdzisz Jen, bo zachciało ci się jej płaczu, ewentualnie masz ochotę ją zaliczyć... Będziesz miał ze mną do czynienia.- zagroziłam.
-I co mi niby zrobisz?- zarechotał.- Jesteś za słaba, żeby mi się przeciwstawić.
-Nie jestem sama. Mam przyjaciół, w przeciwieństwie do ciebie.- odeszłam szybkim krokiem, nie słuchając już, co on za mną wywrzaskiwał.
"I teraz dylemat: powiedzieć o tym Jenny, czy nie? Chyba lepiej na razie trzymać to w tajemnicy, ale na wszelki wypadek zawsze mieć ją na oku... A co Zayn zrobił Caitlyn, że ona jest taka żądna zemsty?"
____________________________________________
Kochani, mamy kolejny rozdział :) za błędy przepraszam, nie miałam kiedy sprawdzić :*
Ach, ten tydzień był zarąbisty, znaczy roboty od groma, ale jakoś... Był pozytywny :D
Słyszeliście już "Ready To Run"? Głupie pytanie, na pewno słyszeliście :P Gosh, to jedna z ich najlepszych piosenek ^^ zakochałam się i poważnie zastanawiam się nad zmianą dzwonka z "Why Don't We Go There" na "Ready To Run" xD
Co jeszcze z nowości... Zmieniłam zdjęcie profilowe, jakby ktoś jeszcze nie zauważył... Zmianie uległa też moja nazwa na Twitterze :P @Roxanne_Strong to od tej pory Atalia N. ;D Mam już początek świątecznego rozdziału na "Everything's..." :D zaczynam niedługo ściągać świąteczną playlistę na telefon, już się nie mogę doczekać ;)
A! I się wczoraj dowiedziałam, że wyszedł 20. tom "Jeżycjady" Małgorzaty Musierowicz, pod tytułem "Wnuczka do orzechów" i jeśli będę odpowiednio wcześnie w Lublinie, bo dziś tam wracam, to urządzam szturm na Plazę i Empik ^.^
To chyba tyle. Dziękuję za komentarze, obserwatorów tutaj, na Twitterze, Ask'u... I najważniejsze: DZIĘKUJĘ ZA WYROZUMIAŁOŚĆ W SPRAWIE DODAWANIA ROZDZIAŁÓW!!! To dla mnie mega ważne, że tolerujecie spóźnienia, przeciąganie terminów... Nie da rady wyrobić się w terminach, zwłaszcza jeśli chce się mieć zaliczone wszystkie egzaminy, wejściówki, kolokwia... Dlatego dziękuję wam bardzo. Jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie, kocham was :*** <3
Roxanne xD
Spojrzałam przerażona na Jima, który stał w progu kuchni
OdpowiedzUsuń...
A nie mówiłam?
...
Przy mnie się nawet się uśmiechnął.
Chyba "nie" xD
Jestem wyrozumiała i zdystansowana, spokojnie xD
Lubię mieć wejście smoka.
Ja też... Ech, tak bardzo też...
Jim okazał się zajebistym gościem, choć sam fakt, że był księdzem działał z lekka odpychająco. Ale zachowywał się jak równy gość
Powtórzenie. Drobne... xD
Zayn mnie już interesuje
znowu nie ma "nie" i znów bez niego też jest OK xDDD
Słyszeliście już "Ready To Run"? Głupie pytanie, na pewno słyszeliście
...
...
...
ಥ_ಥ
Dobra, nieważne x'D
Też Cię kochamy :* ^^
Rozdział bardzo mi się podobał, chyba jeden z najlepszych na tym blogu. Congrats!
I jak zwykle było tak mało błędów... Ech... Ciężkie jest życie chamskiej korekty ;____;
Pozdrawiam! <3333
◎[▪‿▪]◎
czyżby pierwsza...? ٩◔‿◔۶
UsuńYep, jesteś pierwsza :D
UsuńJa nie wiem, co mam ze zjadaniem tego "nie"... To już któryś raz z rzędu, gdy mi to ucieka... Ale jak wam się sens podoba, to proszę :P nie, serio, gdybym to sprawdziła, to może bym wyłapała... Ja jednak jak zwykle mam co innego na głowie.
Dziękuję <3
Waiiiit...
Usuń-Cześć Hazz.
Przecinek. Wiem, że nie był sprawdzany, ale uczulam. "Miło mi cię widzieć, Harry". Zawsze tam ma być przecinek ^^
ZAPOMNIAŁAM WTEDY SKOMENTOWAĆ, BO ZASNĘŁAM I ZAPOMNIAŁAM -_- WYBACZ.
OdpowiedzUsuńDon't worry :* ważne, że czytasz ;)
UsuńZen Ty romantyku *-* Jak ja ich Kocham <3 hahaha dzisiejszy rozdział pomimo wszystko należał do Jima haha rozwalił system xD Tylko troche przykro że sobie tego nie wyjaśnili od razu, w domu, ale za taka radość jaką mi przysporzyłaś to Ci to wybaczam :* Po choinke pójda RAZEM taaaaaaak !!! Przez cały rozdział cieszyłam jak głupia. Noo.. do momentu Scarlett i Hazzy. A propo Hazzy dupek z niego ( ale tylko w opowiadaniu :D ). Scarlett mu pocisnęła, tak trzymaj dziewczyno !
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział fantastyczny ! Love !
A byłam dzisiaj w księgarni i widziałam nawet ta książke, mówie teraz o "Wnuczka do orzechów" ;) ale jako, że nie czytałam poprzednich części,nie kupiłam. Dzisiejsza wizyta w księgarni to tak prowizorycznie z nawyku... lektury mam do przeczytania :( Okey to ja już kończe, czekam na następny rozdział i całuje bardzo, bardzo mocno Muaa :* Powodzenia !
Gaba :*
I agree, Jim był najlepszy xDDDD
Usuńby the way, dlaczego nie znam tej piosenki, co tytuł z niej jest? o.O
Ehhhhh, miałam to nieszczęsne "Take me home" nadrobić już dawno i ciągle zapominam >.<
Ooo, nie kupiłaś "Wnuczki do orzechów"... Ja niestety dziś się nie wyrobię, lecę do księgarni w najbliższej wolnej chwili ;)
UsuńCieszę się, że ci się podobało :***
Dziękuję <3
PS: Anon, tytuł rozdziału pochodzi z "Change My Mind" :)
No właśnie... Bo... Jakby to powiedzieć... Mi chodzi o album x'D
UsuńTo, jeśli dobrze zrozumiałam... To "Change My Mind" jest właśnie z "Take Me Home" :)
UsuńDokładnie :* to znaczy już chyba (chyba!) słuchałam tej płyty, ale tak jednym uchem... xD
UsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuńThank you <3
UsuńJak to dobrze że dziś dodałaś rozdział, bo dziś na maksa byłam nie w humorze, musiałam iśc na próbe na przedstawienie a raczej otwarcie sali gimnastycznej w szkole a potem bite 3h siedzieć w ośrodku a wszystko co mnie dotyczyło to i tak się nie udało załatwić Masakra. A co do rozdziału Jim jest zajefajny i od razu zaakceptował Zayna (chyba) a z Harrym musisz coś wymyśleć no! reszta wmiare mi się podobała i dzięki że masz takie wyczucie że dziś dodałaś hehe. Pozdrawiam i życze dużo weny dużo czasu i dobrych stopni w szkole :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że poprawiłam ci humor :D
UsuńDziękuję <3
rozdział niesamowicie NIESAMOWITY !
OdpowiedzUsuńJim , o na świętą Barbarę ! Jim , jest zajebisty ! *.* te teksty , po prostu mnie rozwalały :)
mam nadzieje,że dodasz kolejny rozdział szybciej,bo każda minuta spędzona bez twojego opowiadania jest dla mnie beznadziejna i stracona :(
KOCHAM KOCHAM KOCHAM
i pozdrawiam Nobody :*
Zobaczymy, kiedy dodam... Na razie muszę zakuwać :/
UsuńDziękuję <3
Hahahahaha Jim jest moim mistrzem XDDDD
OdpowiedzUsuńRozdział był super ^^ już nie mogę doczekać się następnego ^^
I oczywiście tego, który dodasz na Everything's!
Ogólnie mówiąc ta część była świetna
Ciekawe co Scarlet zrobi z tym, co usłyszała
Pozdr. <3
Szczerze, to ja sama jeszcze nie wiem, co Scar mogłaby z tym zrobić... Coś wymyślę :D
UsuńDziękuję <3
Z pewnością wpadniesz na świetny pomysł ;)
UsuńMam nadzieję :) może nowe piosenki 1D mi w tym pomogą :P
UsuńMuszę się przyznać... jestem mięczakiem, przed chwilą ściągnęłam resztę "wyciekniętych do neta" piosenek z FOUR. I miałam rację. Płyta jest najlepsza ze wszystkich do tej pory xD
A ile jest w necie? Bo ja wiem tylko o "Ready to run", "Night changes", "Steal my girl" i oczywiście "Fireproof".
UsuńStąd pobierałam---> http://www.itemvn.com/song/?s=9568F47C66
UsuńTo jest link do "Where Do Broken Hearts Go", ale po prawej masz kolumnę z pozostałymi i pod tekstem piosenki jest lista z FOUR :)
Nie ma tylko Deluxe Edition, ale na razie to wystarczy xD
Dzięki ;*
UsuńŚwietny rozdział ;) Eh xd Już tu nie lubię Harry'ego. Romatyczna jazda po choinkę xD Czekam na nexta :) Życzę weny c; I lecę czytać "Everything's gonna.." od początku :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Przerwy i tak nie są długie, niektóre blogerki nie piszą miesiąc, a mają mniej ważne powody. Rozdziału opisać nie potrafię jest taki super! Czekam z niecierpliwością na kolejny. Cierpliwości do nauki i wracaj szybko z kolejnym. ;) :*
OdpowiedzUsuń(@Tyska1993)
Cieszę się, że tak uważasz :* ojjj, tej cierpliwości to naprawdę potrzebuję, ostatnio coraz bardziej mi jej brakuje :/
UsuńDziękuję <3
Jedno zasadnicze pytanko czy Jim zawsze musi robić swoje słynne wejście smoka i przeszkadzać Zaynowi i Jen ? No chyba to jest kurde jakiś żart haha.
OdpowiedzUsuńLudzie świętujemy bo Zayn Malik i Jennifer Sorset się pocałowali i na dodatek on tego nie żałuje. To się porobiło.
Nadal nie mogę uwierzyć, że Malik się uśmiechnął. Niewiarygodne, a jednak Zayn-jedna mina-Malik się uśmiechnął haahaa i nawet polubił Jima. Apokalipsa haha.
Jestem ciekawa co się wydarzy jak pojadą razem po choinkę :).
Wiedziałam, że zemsta Harry'ego i Caytlin będzie miała odwrotny skutek i nie wypali :D. Styles coraz bardziej zaczyna mnie wkurzać i swoim zachowaniem rani biedną Scarlett.
Czekam na następny :D.
~Caroline.
No jasne, że Jim musi przeszkadzać :D w końcu potrzebna jest jakaś irytująca w pozytywny sposób osoba ;)
UsuńDziękuję <3
Jejku cudoo <3
OdpowiedzUsuńThanks :*** <3
UsuńTo chyba najlepszy rozdział jaki do tej pory czytałam :)
OdpowiedzUsuńZayn i Jeny się pocałowali jupiiiiii i będą jechać razem po choinkę :D :D :D Już myślałam, że on będzie kazał jej o wszystkim zapomnieć i udawać, że nic takiego się nie wydarzyło, a tu takie zaskoczenie . Jim i jego wejścia smoka haha Fajnie, że Malik go polubił i nawet się uśmiechał. Szok normalnie.
Harry to cham zachowuje się jakby Scarlett nigdy nic dla niego nie znaczyła, a to w pewnym sensie ją rani w końcu byli razem dość długo. Oby tylko nie wymyślił czegoś gorszego, aby rozdzielić Jennifer i Zayna.
Czekam na następny rozdział.
Agnieszka :D.
Najlepszy? Serio? Wow, super :D fajne zakończenie dn... wait a minute, jest godzina 00:08, więc fajny początek dnia ;)
UsuńDziękuję <3
Czemu ja to dopiero czytam???
OdpowiedzUsuńAle fajne dokończenie dnia; )
Jestem zaskoczona Zaynem..
Jim.. h5! Jesteś the best! Stwórzmy mu fandom :D
Dobrze że się dowiedziała Scar o planie Harrego..
Niech nie pozwoli żeby ją skrzywdził!
Cudny rozdział!
KOCHAM CIĘ <3
WENY MISIU; ****
@sweet9893
Thank you very much <3
UsuńHej mam pytanie kiedy bd regeneracja twojego bloga o liamie bo tęsknię a to najlepszy blog proszę dodaj szybko plus super rozdział <3
OdpowiedzUsuńNa razie regeneracji nie przewiduję :) ledwo wyrabiam z tym blogiem, a chciałabym też niedługo zacząć trzeci, więc wiesz... Na pewno pojawi się ten rozdział świąteczny ^^
UsuńDziękuję <3
http://highfivewomans.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń