czwartek, 27 listopada 2014

CHAPTER 16: Baby, look, what you've done to me...

Ha! I kto odgadnie, słowa jakiej piosenki zostały zawarte w tytule rozdziału? :D


_____________________________________________________
-Jenny, Jenny, Jenny!- Macy wpadła do domu i prawie stratowała mnie, gdy schodziłam ze schodów. Z trudem odzyskałam równowagę i przytuliłam dziewczynkę.
-Hej, skarbie. Jim cię przywiózł?
-Tak, ksiądz powiedział, że nie możesz się doczekać, kiedy mnie zobaczysz, to ja powiedziałam, żeby mnie teraz do ciebie zawiózł i prosiłam, i prosiłam, i on powiedział Rebece, że mnie weźmie na kilka godzin i teraz wyjmuje zakupy z samochodu, bo wstąpiliśmy do sklep...
-Powoli, powoli.- zaśmiałam się. "Tęskniłam za jej szczebiotem."
-Ale nie mogę powoli, bo muszę powiedzieć dużo rzeczy.
-Może opowiesz je później, co?
-A kiedy? Bo ksiądz Jim mówił, że wybierasz się po choinkę, więc może wtedy i ja pomogę ci wybrać najładniejsze drzewko, bo u nas już stoi i sypie igłami!- mogłam się domyślić, że Jim wymyśli coś, żebyśmy nie mieli chwilki spokoju na pogadanie. Ech, mam dość.
-Jen? Słuchaj, tu mamy zakupy, postawię je w kuchni i lecę...
-Jim, stop!- zatrzymałam go w ostatniej chwili.- Wiesz, że chciałam pogadać z Zaynem na osobności, znowu nam się nie uda!- powiedziałam przyciszonym głosem.
-To akurat nie był mój pomysł.- założył czapkę.- Coś wymyślicie. Ja muszę iść. Growtersowie wydają córkę za mąż, ślub w Boże Narodzenie, potrzebne im nauki przedmałżeńskie. Pa!- wybiegł z domu i pognał przez brejowaty śnieg w kierunku kościoła. W połowie drogi obejrzał się i biegnąc tyłem, wrzasnął na cały głos.- Jennifer, Zayn jedzie!!!
Faktycznie, zza zakrętu wyłoniło się znajome auto. "Ciekawe, czy Jim dałby radę ogłosić to odrobinę ciszej?" zakpiłam w myślach. Krzyknął tak, że pan Malik bankowo słyszał to w zamkniętym samochodzie.
-Cześć.- usłyszałam cichy głos. Spojrzałam na chłopaka wysiadającego z auta.
-Hej.- uśmiechnęłam się szeroko na jego widok. "Mimo wszystko, mimo tego stresu spowodowanego czekającą mnie rozmową... Tak straszne się cieszę, że cię widzę!"
-Cześć, Zayn!- pisnęła Macy, wyskakując z jakiegoś pokoju. Zdziwił się na jej widok, ale zaraz uśmiechnął się krzywo.
-Widzę, że mieliśmy tego samego pecha.- mruknął, pokazując na samochód. Ze środka energicznie machała do mnie Safaa. "No, to może dziewczynki czymś się zajmą, a my spokojnie pogadamy..."
-Taa. To my się już ubieramy i możemy jechać.- skinął głową i wrócił do samochodu. Pospiesznie obwiązałam szyję Macy kolorowym szaliczkiem, wcisnęłam jej czapkę na głowę i podałam rękawiczki. Na szczęście nie zdążyła zdjąć kurtki. Ekspresowo złapałam swój płaszcz, torbę i pobiegłyśmy w stronę auta.
-Nie zamierzasz zamknąć domu?- Zayn popatrzył na mnie kpiąco. Strzeliłam się z otwartej dłoni w czoło i potruchtałam z powrotem pod drzwi, by zorientować się, że klucze były w torebce, którą zostawiłam inteligentnie w samochodzie. "No, cholera jasna!" Klnąc pod nosem, wróciłam do auta, wzięłam torebkę i ignorując tłumiony śmiech Zayna i bardzo głośny chichot dwóch smarkul na tylnym siedzeniu, przekręciłam klucz w zamku.
-Jedziemy.- wymamrotałam, pakując się na siedzenie pasażera.
-A tylne drzwi?- spojrzałam na niego morderczo. Wybuchnął śmiechem. "I teraz dylemat: zabić go za te drwiny czy utonąć w jego boskim uśmiechu???"
-A może wreszcie ruszysz?- odpaliłam. Pokręcił głową i ciągle chichocząc, uruchomił silnik i ruszyliśmy w drogę. Byłam odwrócona do okna, ale i tak widziałam jego odbicie na szybie. I nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu. "Znów się śmiał! Przy mnie!" Jakby mi ktoś normalnie dodał skrzydeł.
-Masz jakieś konkretne miejsce?- spytał, zatrzymując się na czerwonym świetle.
-Nie wiem.- zerknęłam na niego.- Jestem tu dopiero od czerwca, nie mam pojęcia, gdzie się kupuje choinki.
-To chyba... Sam nie wiem... Za miastem jest chyba szkółka. Tak mi się wydaje.
-Nigdy nie kupowałeś choinki?- popatrzyłam na Zayna jak na kosmitę. "Mega przystojnego kosmitę... Jezu, rzuca mi się na mózg!!!"
-Nie.- okeeej.
-Niemożliwe.
-Możliwe.
-Ale jakim cudem?
-Jestem muzułmaninem.- moja szczęka chyba spadła pod koła samochodu. Zayn zerknął na mnie niespokojnie.- Przeszkadza ci to?
-Co? Nie. Nie! Tylko... jakby to... No, nie spodziewałam się.
-Wiesz, nie wrzeszczę na całą szkołę, jakiego jestem wyznania.- prychnął.
-Czyli nie obchodzisz świąt?- spytałam, otrząsając się z szoku.
-Nie. Chociaż ze względu na Saafę i Waliyhę mama wymyśliła, że będziemy organizować jakieś prezenty, choinkę... Ale to ona się tym zajmowała. Wiesz, bez tej otoczki bożonarodzeniowej.
-Zayn, a weźmiemy dla nas choinkę?- zapytała z tylnego siedzenia Saafa.
-Przecież już stoi na balkonie, dziś ją będziesz ubierać. Mam wczoraj przywiozła.
-Nie wiedziałam!
-To teraz już wiesz.
-Chcesz nam pomóc ubierać?- Saafa zwróciła się do Macy. Oczy dziewczynki aż rozbłysły.
-Mogę?!
-Saafa, Macy będzie musiała wrócić do domu.- odezwałam się cicho. Moja przyjaciółka posmutniała. Trzeba coś zrobić.- Ale mogę zadzwonić do Rebeki, czy pozwoli ci zostać trochę dłużej z nami.- dodałam szybko. Macy znowu się uśmiechnęła.
-Tak, tak, tak! Dzwoń! Dzwoń!- nie miałam wyjścia, musiałam wyciągnąć telefon i wykręcić numer opiekunki domu dziecka.
-Tak, Jenny? Coś się stało? Znowu jesteście, nie daj Boże, na izbie przyjęć?!
-Nie, nie, nie... Spokojnie, Rebecco. Wszystko jest pod kontrolą, tylko chciałam się zapytać, czy Macy nie mogłaby zostać ze mną trochę dłużej.
-Trochę dłużej, czyli...?
-Do osiemnastej?- zaproponowałam. "Chyba przesadziłam, nie zgodzi się..."
-Siedemnasta, dobrze? Osiemnasta to troszkę za późno. I pilnuj, proszę, żeby sobie nic nie zrobiła.
-Załatwione, dziękuję bardzo.- rozłączyłam się i odwróciłam do Macy.- Masz trzy dodatkowe godziny. Zadowolona?
-Jeszcze jak!- wrzasnęła radośnie i razem z Saafą mocno się uściskały. W życiu bym nie pomyślała, że mogą się dogadać, przecież Saafa jest od niej parę ładnych lat starsza.
-Dojeżdżamy.- oznajmił Zayn, skręcając w szeroką leśną drogę.
Byliśmy poza miastem, śnieg tutaj nie stopniał i tworzył cudowne, skrzące się w słońcu zaspy i białe czapy na gałęziach drzew. Za chwilę las się przerzedził i przejechaliśmy przez dużą bramę. Zayn zaparkował obok kilku innych samochodów i wysiedliśmy z auta. Przed nami rozciągał się ogromny plac, cały zapełniony iglakami różnej wielkości i gatunku. Z domku obok bramy wyszedł jakiś gruby, niski mężczyzna i podszedł do nas z szerokim uśmiechem.
-Choineczkę dla państwa?
-Tak.- wszyscy razem przytaknęliśmy.
-Jaką? Jodełka, świerk, może daglezja?
-A... możemy się rozejrzeć sami? Jak nam coś wpadnie w oko, to powiemy.- Zayn posłał gościowi wymowne spojrzenie.
-Nie ma sprawy. Jakby co, to w budce jestem.- i wrócił do domku.
-To co?- Saafa rozglądała się wokół uradowana.- Którą bierzemy?
-Trzeba się zastanowić.- powiedziałam, rozglądając się dookoła.- Może popatrzycie tam i powiecie, która wam się najbardziej podoba? My pójdziemy tu.- specjalnie wskazałam na dwie różne strony placu. W końcu mieliśmy dziś z Zaynem pogadać, co nie?!
-Dobra!
-Saafa, czekaj chwilę,- dziewczynka zatrzymała się, patrząc na mnie z niecierpliwością.- Uważaj na Macy, bardzo cię proszę. Nie chcę znowu jechać z nią do szpitala.
-Jasna sprawa.- i pobiegła za moją małą przyjaciółką.
Staliśmy przez chwilę w milczeniu, nawet na siebie nie patrząc. Teraz, kiedy wreszcie byliśmy sami, wyleciały mi z głowy wszystkie scenariusze, które ułożyłam dziś w nocy, żeby jakoś się przygotować do tej rozmowy. "Zayn, ty zacznij!" błagałam go w myślach. Mam nadzieję, że telepatia w tym wypadku podziała. Niestety. "Nadzieja matką głupich."
-Więc...
-Jen...- zaczęliśmy jednocześnie. Spojrzeliśmy szybko na siebie i zaraz spuściliśmy głowy.
-Mów pierwszy.
-Chyba powinniśmy zacząć szukać tej choinki.- och. Liczyłam na to, że powie coś innego.
-Okej.- westchnęłam i poczłapałam za nim w róg placu.
Szliśmy wzdłuż rzędów drzewek, od czasu do czasu pokazując sobie ładniejsze jodły albo świerki. Sosny były okropne, na jakieś inne nie miałam ochoty. Tylko klasyczna choinka.
-A może ta?- dotknęłam ostrożnie gałązki srebrnego świerku.
-Nie, zobacz, z tej strony już się sypie.
-Okej.
-A tamta?
-Za wysoka. Połowę trzeba będzie uciąć. Szkoda.
-Aha.- w końcu straciłam cierpliwość.
-Zayn, mieliśmy pogadać, zapomniałeś?- przez chwilę szedł w milczeniu.
-Nie, nie zapomniałem.- powiedział zachrypniętym głosem.- Boję się zacząć.
-Zayn Malik się czegoś boi?- uniosłam brwi zdziwiona.
-Tak.- podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy.- Ciebie.
Aż wstrzymałam oddech.




W końcu to powiedziałem. "Boję się ciebie i tego, co mi robisz."
-C-co...?- patrzyła na mnie oniemiała, jakbym zrobił przed chwilą nie wiadomo jak szaloną rzecz. "A ja tylko przyznałem się, co tak naprawdę czuję w jej obecności..."
-Posłuchaj.- położyłem rękę na jej ramieniu.- Ja... ja po prostu nie wiem, jak się zachowywać, kiedy jesteś w pobliżu. Normalne dziewczyny... To znaczy takie... No... nie wiem, podobne do ciebie... Nigdy by się do mnie nie zbliżyły. A ty... Na tamtej pierwszej lekcji angielskiego od razu się do mnie odezwałaś, nie zraziło cię nic, co powiedziałem, nie odrzuciło cię moje zachowanie... Chciałaś znać moje imię. Nie wiedziałem, po co, przecież jestem dla ciebie kimś z zupełnie innej planety, nie należę do twojego świata, a właściwie nieba. Bo ty, Jen, jesteś jak jakiś anioł. To, co robisz, jak się uśmiechasz... To wszystko... Nie wiem, jakim trzeba być idiotą, żeby nie zwrócić na ciebie uwagi.
-Co ty mówisz, Zayn?- wyszeptała, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.- Przecież ty mnie cały czas unikałeś. Nie chciałeś, żebym się zbliżała, bałeś się, że jeszcze ktoś nas razem zobaczy, bo ci popsuję reputację...
-Mam w dupie reputację.- przerwałem jej.- Nie chciałem, żebyś się do mnie zbliżała, bo bałem się, że cię zmienię, jasne? Że staniesz się taka jak ja, zepsuta do szpiku kości. Bo ja nienawidzę siebie. Próbuję wrócić do tego, kim byłem kiedyś, ale nie umiem. To, co robię... Wszystko mnie niszczy. Jestem potworem i nienawidzę siebie.- przez chwilę milczała. Spuściła głowę. "Powiedz coś..." W końcu znów spojrzała mi prosto w oczy.
-A ja cię kocham.- powiedziała pewnym głosem, ale z wyczuwalną nutką strachu.
Wbiło mnie w ziemię. "Że... że co?!!! Kocha mnie?!" Nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć. Jakby ktoś zabrał mi głos, wyciął krtań, zostawił tylko pustkę w gardle i głowie. "No, próżnia w głowie to nic nowego..." Jak można wyłączyć ten irytujący głos podświadomości?! No, mniejsza.
Patrzyłem się na nią przerażony, a w jej oczach zaczął pojawiać się coraz wyraźniej strach. Musiałem coś powiedzieć, żeby to wszystko wyjaśnić...
-Hej! Znalazłyśmy idealna choinkę, chodźcie!- zanim się obejrzałem byłem ciągnięty w stronę niewielkiej jodły kalifornijskiej przez Macy, a moja siostra popychała przed sobą Jen. Chyba pierwszy raz w życiu byłem tak wdzięczny Saafie za pojawienie się w nieoczekiwanym momencie.
-Jest pięęęknaaa!- krzyknęła Macy.- Zobaczcie!- faktycznie, drzewko było śliczne. Ale serio, w tej chwili mam myśleć o choince?! Bez kitu, to jakaś jedna wielka farsa.
-Tak. Wspaniała.- potwierdziła Jennifer nieswoim głosem. "Ty durniu, to przez ciebie i twoje..."- Pójdę po właściciela. Kupujemy i wracamy.- patrzyłem za nią, jak odchodzi w stronę budki. Westchnąłem. Jak będę się zbierał do odpowiedzenia jej jak ta sójka za morze, to niedługo zobaczę, jak faktycznie ode mnie odchodzi i nigdy nie wraca.
-To co, zabieramy? Którą? Tą?- jednym szybkim ruchem złapał za gałęzie i wyciągnął choinkę z niewielkiego dołka w ziemi. Zaciągnął ją po zaspach w stronę maszyny zakładającej na nią siatkę i zawiązał na końcu.
-Nic jej nie będzie po takim targaniu?- Saafa patrzyła podejrzliwie na właściciela szkółki,
-Nic nie będzie!- roześmiał się tubalnie.- Każde drzewko jest odporne na masę rzeczy, spokojna głowa. 30 funtów się należy.- Jen wyjęła banknot i mu podała.- No, polecam się na przyszłość. A może pomóc przymocować? Bo trzeba to jakoś dowieźć.
-Dzięki, poradzimy sobie.- powiedziałem i wziąłem drzewko, żeby przymocować do uchwytów na dachu samochodu. Dziewczyny podreptały za mną. Gdy się obejrzałem, zobaczyłem, że Jen idzie parę kroków za nimi ze spuszczoną nisko głową. Czułem wyrzuty sumienia. "To przez to, że cię tak zamurowało i nic nie powiedziałeś. Wstydź się."
-Wsiadajcie, bo zmarzniecie.- Saafa i Macy mnie posłuchały. Jen stanęła koło mnie.
-Pomóc ci?- spytała cicho, nawet nie podnosząc wzroku. W sumie to dobrze, bo czułem, że ma oczy pełne łez.
-Nie, dzięki.- odsunęła się, żeby wsiąść do samochodu, ale złapałem ją za rękę.- Jenny? Dokończymy naszą rozmowę później, tylko odwieziemy dziewczynki do mnie, żeby ubrały tę choinkę, okej?
Przytaknęła bez słów i wsunęła się na miejsce pasażera. Za minutę w milczeniu ruszyliśmy samochodem w stronę Bradford. Powiedziałem "w milczeniu"? Taaa. Cisza panowała między mną a Jen, dziewczynki na tylnym siedzeniu nadawały za całe przedszkole.





"Boże, ale się wygłupiłam! Po co ja mu to powiedziałam?! Przecież on mnie teraz wyśmieje!!!" katowałam się tymi myślami od chwili, gdy zobaczyłam zmieniający się wyraz twarzy Zayna i strach w jego oczach. No, bo tylko ktoś taki jak ja mógł schrzanić tamtą chwilę. Teraz, w samochodzie z trudem powstrzymywałam płacz. Jak można być takim głupim i zdradzić swój największy sekret komuś, kto może z niego zrobić użytek i cię wyśmiać? Chociaż tak naprawdę nie wierzyłam, że Zayn mógłby to wywlec na forum na przykład szkoły, bo to odbiłoby się też na nim. Poza tym... to jego zachowanie ostatnio. On chyba też coś do mnie czuje. Może nie ma tego tak sprecyzowanego, ale...
-Zaczekasz? Odstawię je do domu, mama jest w środku.
-Jasne.- obserwowałam, jak odprowadza je do drzwi, krzyczy coś do kogoś, kto jest wewnątrz i za chwilę truchtem wraca do auta. Mało się nie wywalił na chodniku, ale jakoś utrzymał równowagę.
-To teraz jedziemy do ciebie.- znowu cisza. Zaraz normalnie coś rozwalę. Minęła mi faza na płacz. Teraz byłam wściekła. I to bardzo. Mój dom wyłonił się zza zakrętu. Przy kościele stał Jim z nowym organistą i o czymś z ożywieniem dyskutowali. Nawet nie zauważyli naszego przyjazdu. Po chwili ruszyli w stronę kościoła i zniknęli za drzwiami.
-Zostajesz czy wysiadasz?- zorientowałam się, że Zayn już jest na zewnątrz, a ja siedzę jak sierota i wgapiam się w okno. Wygramoliłam się z auta i po sekundzie obok mnie stanęła też choinka.- To gdzie macie stojak?
-Już niosę.- otworzyłam drzwi do domu i rzuciłam w biegu torebkę na podłogę. Popędziłam schodami w dół do piwnicy i zaczęłam grzebać w pudłach, w których przywieźliśmy stare bombki i światełka na choinkę. Zaraz, za chwilę... Mam. Wyciągnęłam zakurzony stojak i dmuchnęłam na niego, wzniecając ogromną chmurę kurzu. "Rany, zaraz zacznę kichać..." Wróciłam z powrotem na podwórko. Zayn zdjął już z choinki siatkę i naprostowywał jej gałązki.
-Chodź od tyłu domu, lepiej będzie ją wnieść przez taras do salonu.- powiedziałam i pokierowałam chłopaka na tyły podwórka. Położyliśmy choinkę na ziemi.
-Przytrzymaj pień, żebym prosto nałożył stojak.
Tak możemy rozmawiać. Zero głupich komentarzy o uczuciach, zwłaszcza tych prawdopodobnie nieodwzajemnionych, zero kontaktu wzrokowego, co się równa brak zakłopotania, plączącego się języka i problemów z oddychaniem czy niekontrolowanym płaczem. Niestety, przykręcanie stojaczka trwało zaledwie parę sekund. No jasne, Zayn jako dobry matematyk na pewno wie, pod jakim kątem ułożyć podstawkę, aby choinka stała idealnie prostopadle do podłoża. Może nawet zna na pamięć sinusa i cosinusa tego kąta... "Co ja chrzanię?!"
-No, gotowe.- mruknął i doprowadził drzewko do pionu.- Gdzie to stawiamy?
-W środku...
-A już myślałem, że na zewnątrz.- drwina czy żartem próbował rozładować sytuację? Nie wiem, tak czy owak mu nie wyszło.
-Wejdę do domu i otworzę balkon, a ty ją wniesiesz.- i nie patrząc na niego, ruszyłam z powrotem do domu. Nie zdejmując butów, weszłam do salonu i przekręciłam klamkę drzwi balkonowych. Zayn wsunął ostrożnie choinkę, prawie łamiąc jej dolne gałęzie.- Uważaj!- pisnęłam, gdy mało co nie wywalił się na choinkę, bo stanął na roztopionej grudce śniegu.
-Uważam przecież.- sapnął.- Gdzie ma stać?
-Tu w kącie.- wskazałam. Chłopak posłusznie przeciągnął drzewko na miejsce.
-Może być?- wyłączyłam myślenie o nim i całej naszej sytuacji. Musiałam się skupić na choince.
-Może przekręć troszkę w lewo...
-O tak?- wykonał polecenie.
-Jeszcze odrobinę...- przesunął.- Nie, parę centymetrów w prawo.
-Tak dobrze?- przekręciłam głowę na bok.
-Nie wiem, weź zobacz.- stanął tuż za mną. Wstrzymałam oddech. Czułam ciepło jego ciała przebijające przez nasze kurtki. "O rany, Zayn... Co ty ze mną robisz?"
-Co ty ze mną robisz?- to ja powiedziałam? Nie, to on. O Boże, to on to powiedział!
-Ja...?
-Nie, święty Mikołaj.- prychnął. No tak. Romantyzm jak zwykle szlag trafił.
-No jasne. Zawsze wszystko moja wina. Ale to ty, kiedy ci powiedziałam... coś bardzo ważnego, to nic nie powiedziałeś. Zamierzasz mnie teraz ośmieszyć? Przed innymi? Może to ty stałeś za tymi wszystkimi durnymi dowcipami, a teraz chciałeś mnie w sobie rozkochać, żeby tylko mocniej zranić? Przyznaj się!- okej, może za ostro na niego naskoczyłam. Ale mu się należało!
-Jen.
-Dobrze się z tym czujesz?! Fajnie jest ranić innych, co? Ty to wiesz, prawda?!
-Jen, przestań!- złapał mnie za ręce, którymi machałam mu przed twarzą i przycisnął je sobie do piersi.- Jestem zły, ale aż tak mnie jeszcze nie popierdoliło, jasne? I nigdy nie zrobiłbym takiego świństwa osobie, na której mi zależy!- znieruchomiałam.
-Zależy ci na mnie?- wyjąkałam cicho. "Chyba się przesłyszałam..."
-Jak cholera. Bardzo.- "Tlenu, BŁAGAM!!!"- Nie mogę ci powiedzieć, czy cię kocham, bo jeszcze tego zwyczajnie nie odkryłem, ale... Wiem, że zależy mi na tobie bardziej niż na kimkolwiek innym. Pomijając moją rodzinę.
Dobra, teraz się poryczę ze szczęścia. Patrzyłam mu w oczy i na nasze twarze powoli wypłynęły radosne uśmiechy. W pewnej chwili Zayn puścił jedną moją rękę i wyjął coś z kieszeni kurtki.
-Leżała na jednej z choinek. Może nikt nie zauważy, że ją zwinąłem.- popatrzyłam na jego dłoń. Jemioła. Parsknęłam śmiechem.
-Serio?
-A czemu nie?- odpowiedział pytaniem na pytanie i podniósł gałązkę nad naszymi głowami.
Nie czekałam na dalsze słowa. Po prostu go pocałowałam. A on to odwzajemnił.




________________________________________________________
Bardzo Was przepraszam za zwłokę :( miało być szybko, a wyszło jak zwykle...

Sorry też za błędy, jakie się pojawiają, bo na bank wszystkich nie wychwyciłam. Ogólnie nie tak miał ten rozdział wyglądać i nie jestem z niego zadowolona, ale cóż... Chciałam po prostu coś dodać. Nie wiem, kiedy kolejny. Wolę nie podawać konkretnego terminu, bo znowu mogę nie dotrzymać obietnicy, a tego bym nie chciała, naprawdę *.*

Dziękuję za obserwacje bloga, Twittera, Ask'a, za komentarze... Na dzisiaj to chyba tyle. Jestem wykończona, muszę iść spać, bo 4-5 godzin snu na dobę to nic fajnego. Zwłaszcza, gdy codziennie trzeba się zwlec o szóstej, żeby coś jeszcze powtórzyć -.-

Buziaki i jeszcze raz przepraszam :*** <3
Roxanne xD

45 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Co do rozdziału do świetny ! Jezu jakie romantyczne . KOCHAM ten rozdział i tego bloga. Jak ona mu wyznała miłość ,a on powiedział że też coś do niej czuje no i jak się pocałowali, ahhh no boskie. Teraz to ty mnie w takiej niepewności zostawiłaś... No i pewnie na dłuższy czas, no ale trudno. Będę z wielką niecierpliwością czekała na następny rozdzialik :)

      Usuń
    2. Cieszę się, że ci się spodobało :) miałam wątpliwości co do tego rozdziału, nie tak to planowałam, ale jak zaczęłam pisać, to popłynęłam :P
      Wiem, przez dłuższy czas może nie być rozdziału, ale na pewno dodam coś nowego jeszcze przed świętami :D to już jest coś ^^
      Dziękuję <3

      Usuń
  2. Jesteś niesamowita

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest dobrze, naprawdę, nie musisz się tłumaczyć z braku czasu, przecież rozumiemy:) rozdział trochę inny niż zwykle ale i tak mi się podoba<3
    Wybacz że tak krótko i że ogólnie rzadko piszę, trudno mi się do tego zebrać no i ogólnie padam... ale zawsze czytam!!!
    Trzymam kciuki za kolejne 1000 kartkówek i pytanek jakie Cię czekają:)
    Lucy<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I za to Was kocham- za to, że rozumiecie i nie wyklinacie mnie za te wielkie opóźnienia :***
      Powtórzę to, co pisałam już kiedyś: nie musisz komentować, ważne, że czytasz ^.^
      Dziękuję, trzymanie kciuków się przyda <3

      Usuń
  4. Rozdział super jak zawsze :)
    No proszę Jen przyznała Zaynowi, że go kocha, a jego najzwyczajniej w świecie zatkało.
    Wiedziałam, że nie pojadą po tą choinkę sami bo zawsze się ktoś napatoczy :D.
    Malik może i nie powiedział, że ją też kocha, ale chociaż mu baaaardzo zależy na niej. To w ogóle jest cud, że zdobył się chociażby na takie wyznanie. Ludzie w końcu to Zayn Malik heh.
    Myślę, że Jen trochę poniosło i tak trochę bezpodstawnie naskoczyła na Zayna.
    Awww i na końcu się pocałowali. Jak słodko :D :D.
    Doskonale rozumiem jak to jest jak się nie ma na nic czasu. Nie musisz się z tego tłumaczyć :D W końcu teraz studia są na pierwszym miejscu, a co za tym idzie jest masa nauki. Ważne, że w ogóle dodajesz jakieś rozdziały :).
    Będę czekać na następny.
    ~Caroline.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, piękne jak zawsze ale ten rozdział no to już po prostu mistrzostwo :) Tyle miłości i wgl mega <3 Nie przejmuj się opóznieniami, ja i tak zawsze będę czytała :) I innie na 100% też, bo od tego bloga nie da się po prostu tak odejść. Powodzonka na studiach :) <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooooo ale ten rozdział był uroczy :3 awwww :3 normalnie teraz bd przeżywała przez cały dzień :D A tak po za tym... to rozdział fantastyczny ! Opłacało się tyle czekać :) Zayn już mówiłam, że jesteś "bardzo romantyczny" :) Wreszcie to razem przyznali taaaak ! hahahah te dziewczynki mnie rozbrajają :D okey dzisiaj nie bd dłuugie komentarzu, iż się śpiesze do znajomych, ale chciałam choc krótki napisac i wyrazić jak mi się ten rozdział podobał i że czekam na następny :* paaa :*
    Gaba :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starczy taki komentarz, nie musi być kilometrowy, ważne, żeby był ;)
      Dziękuję <3

      Usuń
  7. Zaraz ci dam błędy, pffff...

    generalnie było spoko. Taki fajny rozdział, z atmosferą i tak dalej. Wprawdzie końcówka... Cóż, może zostanę za to zagryziona, ale była słodka jak landrynki z lidla. To znaczy... Jak się zje jedną czy dwie, to jest bardzo spoko, ale jeżeli się przedawkuje, to jest... No, mniej spoko. I mam wrażenie, że tu było o jedną landrynkę za dużo. Ale ogólnie za rozdział piątka z dużym plusem ^^
    UWAGA, DZIEWCZYNY, PSUJĘ ZAGADKĘ, CYTAT JEST ZE STOCKHOLM...
    shit, zapomniałam x'D
    Wujek Google jest kochany. Eeee, miałam się wziąć za to "Four" i przesłuchać D: jak na razie słyszałam tylko kawałek "Steal my girl" w teleexpresie i oczywiście "Fireproof" ^^ ale to i tak nie za dobry wynik...
    I za każdym razem, kiedy wchodzę na tego bloga, przypominam sobie, że miałam skończyć słuchać "Take me home". Skleroza nie boli...
    Pozdretki i piąteczka! I ucz się urologii >.<
    ~Anon :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonku, wiesz, że jeśli tu przesłodziłam, to potem dodam dużą szczyptę goryczy? ;P
      Czyżbyś nie znalazła błędów? *o* normalnie szok, bo serio, nie sprawdzałam xD
      No, chyba musisz nadrobić te płyty :P
      Pzdr. :***
      Dziękuję <3

      Usuń
    2. Mam nadzieję, landrynki z lidla mi już zbrzydły ^^
      Nie znalazłam błędów. Masakra jakaś normalnie, widzę je wszędzie, nawet w bestsellerowych książkach (od "stróżki krwi" w "Zmierzchu" dostałam raka normalnie ;/) tylko nie tutaj...
      Mogę w sumie kawałka "Four" posłuchać, YOLO ^^
      I wiesz, że ja lubię, jak nie wszystko jest cacy. Jak dla mnie, to może być nawet nieszczęśliwe zakończenie ^^

      Usuń
    3. Wiem, wiem... Coś jeszcze wymyślę, spokojnie :)

      Usuń
    4. Nie! Tylko nie nieszczęśliwe zakończenie! To by mi zrujnowało psychikę :x

      Usuń
    5. Spokojnie... Ja jestem zwolenniczką szczęśliwych zakończeń, ale jeszcze nie jestem pewna, co wykombinuje tutaj :P

      Usuń
  8. Świetny rozdział! Tylko teraz się zastanawiam co z Harry'm? ;-; Boję się tego co jeszcze wymyśli ;x Czekam na nexta. Życzę weny c;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry nie zniknął na dobre :D gdzieś się na pewno pojawi ;)
      Dziękuję <3

      Usuń
  9. Jeejjj nie wiem co powiedzieć...
    Rozdział jest taki słodki aksosnxkndssnsknsosnsodnd
    Dokładnie anon jak landrynki tylko że ja zawsze przedawkowuje
    :-D
    Myślałam że wyskrobie ciut dłuższy komentarz..

    Ale moje psychiczne zmęczenie góruje
    I padam; (

    Kocham Cię całym serduszkiem
    : *

    @sweet9893

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że słodki :P w sumie, jak teraz tak pomyślałam, to pod koniec pisania też miałam lekkie uczucie, że co za dużo to niezdrowo, ale byłam taka zmęczona, że chciałam dodać i iść spać xD
      Dziękuję <3

      Usuń
  10. Wow. To był chyba najsłodszy rozdział <3. Taa Zayn jest taaaakii meeega romantyczny heh xD. Jen kocha Zayna, Jen kocha Zayna... Dobrze, że chociaż wyznał jej, że mu na niej zależy. Czułam, że nie pojadą wybierać choinkę sami ^^.
    Nacieszmy się tą słodkością póki możemy bo jeszcze Styles coś wymyśli i już nie będzie tak cukierkowo i pięknie, a znając Roxanne to jeszcze nie raz namiesza :D.
    Czekam na kolejny :D.
    Agnieszka :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, masz rację ;D *zaciera ręce ze złośliwym uśmieszkiem*
      Już się szykuję, żeby namieszać :P
      Dziękuję <3

      Usuń
  11. Tytuł rozdziału to oczywiście "Stockholm syndrome". <3
    Może odległość rozdziałów od siebie nie była krótka, ale i tak nie byłą przerażająco długa. Błędów się nie doszukałam. xD
    Super rozdział, wreszcie coś się dzieje między Jen i Zaynem. <3
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. :)
    Wierna czytelniczka xx
    (@Tyska1993)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej :)
    Sorry, że tak późno XD
    Rozdział jest świety... Jak zawsze :P
    Rozbawiły mnie myśli Jen, gdy ustawiali choinkę XD Chodzi mi o te sinusy XD I Zayn jak myślał o irytującej podświadomości też był zabawny
    Życzę weny :*

    PS Wczoraj dodałam rozdział specjalny na "We're fireproof..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział czytałam i chyba skomentowałam ;)
      Dziękuję <3

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Wiem, wiidziałam ^^
      Dzięki ;)

      Usuń
  13. Kiedy rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie tuz przed świętami albo w święta... Zobaczymy, chciałabym go dodać jeszcze przed świątecznym rozdziałem na "Everything's..." :)

      Usuń
  14. Rozdział cudny ( jak zwykle). Twoje blogi są najlepsze!!<3 Wiem spam denerwuje . Proszę wejdź. Byłabym w 7 niebie jakbyś skomentowała. Proszę strasznie mi zależy. http://isabellaandlouis.blogspot.com/2014/12/prolog.html?m=1
    Ps. To teraz to z innego konta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      PS: Spoko, mnie spamy nie przeszkadzają :P wejdę w wolnej chwili ;)

      Usuń
  15. Genialny rozdział♥
    http://sjstory5sosff.blogspot.com/ Dopiero zaczynam:) Zapraszam:)
    Ps. Przepraszam za spam

    OdpowiedzUsuń
  16. Zostałaś nominowana do Liebster Award :)
    http://reallyiloveyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Odpowiedzi
    1. Wiem, że strasznie długo to przeciągam, ale postaram się dodać jutro, naprawdę *.*

      Usuń
  18. Odpowiedzi
    1. Przepraszam! Jesteście mega cierpliwi, jeśli jeszcze nie zaczęliście mnie hejtować po tej dłuuugiej przerwie :(
      Postaram się dodać jutro, obiecuję :*

      Usuń