-Nie, nie, nie!- Hollins zamachał rękami i parę razy aż podskoczył na swoim fotelu. "Zaraz normalnie odleci."- Boże, dlaczego wy tak kaleczycie Travoltę?!- wzniósł oczy do nieba. "Boże, dlaczego my tak kaleczymy Travoltę?" zapytałem posłusznie niebios. Boże, może łaskawie odpowiesz?
-Nie zaśpiewam tego. Nie nadaję się na tego całego Danny'ego i proszę nie oczekiwać cudów z nieba- usiadłem na podłodze w ramach buntu i walnąłem scenariuszem o parkiet sceny. Po cholerę mnie wybrał do głównej roli?
-Zayn. Błagam, jeszcze raz od początku. To jest najłatwiejsza piosenka. Przynajmniej nie musicie przy niej tańczyć.- Fakt. Scena z konkursu tańca była totalną porażką. Profesor stanął obok mnie.- Jesteś Danny'm. Gadasz z kumplami i chwalisz się nową laską, którą poderwałeś. Wy- wskazał na Nialla, Louisa i Josha.- jesteście nastolatkami, chcecie znać szczegóły, co robili, czy się z nią całował, a najlepiej, czy ją przeleciał i czy była dobra w te klocki.
Chyba nie tylko ja byłem w szoku. Szczęki z hukiem opadły całej naszej obsadzie. Scarlett z całych sił zagryzała usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem i chyba nagrywała kwestię profesora na telefon.
-Wilson, wyłącz tę kamerę!- ryknął Hollins, schodząc ze sceny.- Inaczej zagrasz dyrektorkę i jej sekretarkę naraz, a wiem, że nie podoba ci się rola starej baby!- Scarlett schowała komórkę i udała nagłe zainteresowanie scenariuszem. Wstałem z podłogi i wziąłem kartkę z tekstem. Resztę scenariusza pięknym ślizgiem posłałem za kulisy.
Jen stała po drugiej stronie. Profesorek wymyślił, że podzieli scenę na dwie połowy, jedna z boiskiem, druga ze stołówką, jak na filmie. Gdy przyjdzie nasza kolej na śpiewanie, zgaszą światła po stronie dziewczyn, a kiedy one zaczną śpiewać, oświetleniowcy wyłączą lampy na naszej połówce. Sprytne. Odwróciłem się do niej tyłem i czekałem na znak Hollinsa.
-Najpierw Kenickie. Zaczynamy z tekstem, potem piosenka.- Skinął przyzwalająco ręką.
-No i jak, stary?- Josh klepnął mnie po ramieniu.- Poderwałeś jakąś laskę na tych wakacjach?
-I to jaką!- wyszczerzyłem się zadowolony.- Była fantastyczna.- Teraz kolej na dziewczyny.
-To jak spędziłaś wakacje?- zapytała Anne, która wcielała się w rolę Frenchy.
-Byłam nad morzem.- uśmiechnęła się Jenny.- I... poznałam świetnego chłopaka...
-Serio? I jaki on był?
-Był taki... miły, opiekuńczy... romantyczny...
-Robiliście chociaż coś oprócz romantycznych spacerów za rączkę?- zakpiła Caitlyn, czyli Rizzo i odpaliła wyimaginowanego papierosa.
-Zakochałaś się w nim?
-Fajnie było?- po tej serii pytań my przejęliśmy pałeczkę.
-Co wy tam robiliście?- trącił mnie łokciem Niall, czyli musicalowy Doody.
-Pływaliście?
-Może nago przy księżycu!
-No, jak było?- uśmiechnąłem się jak Travolta... przynajmniej według mnie, wyglądałem jak Travolta.
-Summer lovin' had me a blast- zacząłem śpiewać.
-Summer lovin' happen so fast- dołączyła Jen. "Czy tylko mnie się wydaje, że nasze głosy idealnie się zgrywają?"
-I met a girl crazy for me...
-I met a boy, cute as can be...
-Summer days driftin' away to uh-oh those summer nights- zaśpiewaliśmy razem, zerkając na siebie.
-Tell me more, tell me more, did you get very far?- chłopaki okrążyli mnie z głupawymi uśmieszkami.
-Tell me more, tell me more, like, does he have a car?- dziewczyny rozsiadł się wokół Jen.
-Stop! Stop! Nie patrzcie się na siebie, Sorset, Malik, psujecie mi scenariusz!- Hollins chyba wyszedł z siebie i stanął obok.- W tej scenie nie jesteście obok siebie! Nie wiecie, że znajdujecie się w tej samej szkole, w tym samym miejscu! Jennifer, weź się trochę zamyśl, rozmarz! Jesteś po wakacjach, spotkałaś faceta idealnego... który potem okaże się mniej idealny, ale mniejsza. Zayn, wczuj się trochę, błagam! Czy ty nigdy nie gadasz z chłopakami o dziewczynach?
-Nie.
-Co?
-Nie, nie gadam o dziewczynach z kumplami. Zwłaszcza o mojej dziewczynie.- Odpowiedziałem spokojnie i chyba przyprawiłem gościa o mały zawał. Chciałbym go widzieć, jak obgaduje z kolegami czyjś tyłek lub nogi. "W przypadku Hollinsa byliby to staruszkowie od bingo paplający o nowych oprawkach ślepej z naprzeciwka..."
-Dobra, nieważne.- Machnął ręką.- Na dzisiaj dosyć. Inaczej osiwieję.
-A nie jest profesor już siwy?- Jessica wyjęła mi to z ust. Staruszek poczerwieniał jeszcze bardziej.
-Wynocha, bo inaczej zamknę was tu na noc!- zagroził.
Złapałem plecak i oparłem się o ścianę przy wyjściu, żeby poczekać na Jen. Mieliśmy dziś iść do mnie, żeby powtórzyć matmę przed jej egzaminem poprawkowym. Gordon zaplanował go na jutro i Jenny naprawdę chciała go zaliczyć od razu. Moim zdaniem da radę. Wałkowałem z nią materiał w te, wewte i z powrotem. Była przygotowana, by zaliczyć minimum na trzy z plusem. "Obstawiając najgorszy scenariusz, gdy wszystko jej się pomiesza..."
-Możemy iść.- Dziewczyna pożegnała się z Danielle i Scarlett.- Hej, Zayn?- pomachała mi ręką przed nosem.- Żyjesz? Czy może mam cię reanimować?
-Zamawiam metodę usta-usta.- odparłem, łapiąc ją za rękę i prowadząc w stronę samochodu. Byłem już tak przyzwyczajony do zwyczajnego trzymania jej dłoni, że chyba wypracowałem już sobie taki odruch. Jej dłoń, idealnie pasująca do mojej, palce splecione z moimi, poczucie ufności, bezpieczeństwa... Świat zamknięty w złączonych dłoniach. "Jezus, Malik, na starość chcesz zostać poetą?! Co się z tobą dzieje, człowieku?! Własny mózg cię nie poznaje!" Jak przystało na początkującego romantyka, otworzyłem Jen drzwi samochodu. Wsiadła, obdarzając mnie wspaniałym uśmiechem. Uskrzydlony popędziłem do drzwi kierowcy. "Głupek, debil, kretyn, zakochany kundel..."
-Scarlett idzie odwiedzić Harry'ego.- Oznajmiła Jennifer. Znieruchomiałem.
-To chyba nie jest dobry pomysł.- Stwierdziłem ostrożnie. Hazz siedział w domu, bo ostatecznie okazało się, że ma złamaną w trzech miejscach nogę i obite żebra. Wypisał się na żądanie. Oczywiście, musiał okazać swoje wieczne niezadowolenie. Krótko mówiąc, bluzgał na wszystkich najgorszymi przekleństwami. Szybko się pozbierał po wypadku. "A minęły dopiero cztery dni... I nie wie jeszcze wszystkiego."
-Scar twierdzi, że musi go zobaczyć. Jej ciągle bardzo na nim zależy- powiedziała cicho Jen. Zerknęła na mnie.- Mówiliście mu?
-Na razie nie. Policja też do niego jeszcze nie przyszła, chcą, żeby bardziej do siebie doszedł. Matka broni go jak lew w swojej twierdzy.
-Jeżeli dziś Scarlett mu nie powie...- zaczęła Jennifer, ale zaraz jej przerwałem.
-Jeśli nie powie, to ja to zrobię.
-Nie- popatrzyłem na nią zdziwiony.- Oczy na drogę. Ja chcę mu powiedzieć.
-Ale...
-To nie będzie żadna zemsta. Rozumiem, że nie mógł nic zrobić, było ślisko, ktoś mu pomajstrował przy hamulcach i w ogóle... I tak muszę z nim pogadać.
-O tym, co mówił Niall?- Horan po wypadku Stylesa wziął nas na rozmowę i w skrócie wyjaśnił, że Harry chce się dobrać do Jenny. Na samą myśl robiło mi się niedobrze i miałem ochotę obić mu mordę, ale powstrzymywała mnie myśl, że teraz i tak jest przykuty do łóżka.
-Między innymi tak.
-Mogę pójść z tobą?
-Zayn, przecież on mi nic nie zrobi.- Wywróciła oczami. Nie widziałem, ale mogłem to wyczuć. Znałem ją już na wylot.- Nie może się ruszać, dlatego to najlepszy moment, żeby pozbawić go złudzeń i dać czas na przemyślenie.
-Może masz rację.- Zgasiłem silnik na podjeździe. Wysiedliśmy z samochodu.
-Zayn! Jeeen!- Safaa bez żalu opuściła swojego maleńkiego bałwana, którego zrobiła z ciapiastego śniegu i przykleiła się do nóg mojej dziewczyny. "Oho. To się pouczyliśmy matmy."
Stanęłam przed doskonale mi znanym domem. "Wdech, wydech. Dzwonisz." przypomniałam sobie, co miałam zrobić. Odetchnęłam i ostrożnie nacisnęłam przycisk dzwonka. Odczekałam chwilę.
-Scarlett, skarbie, witaj!- Mama Harry'ego uśmiechnęła się szeroko na mój widok.- Tak się cieszę, że przyszłaś. Wejdź.
-Dzień dobry. Ja...- Denerwowałam się strasznie. On mnie wywali z pokoju.- Emmm... przyszłam odwiedzić Harry'ego.
-W ogóle sobie nie radzi z tym wypadkiem. Nie wyobrażam sobie, co będzie, gdy się dowie, co się jeszcze stało.- Oczy kobiety napełniły się łzami. Wypłakała ich chyba bardzo dużo przez ostatnie kilka dni.- Idź do niego. Może przy tobie chociaż się uśmiechnie.
"Wątpię..." Zdjęłam kurtkę i buty. Szłam dobrze znaną drogą do jego pokoju. Zawahałam się przed wejściem i delikatnie zapukałam.
-Czego znowu?!- "Wdech. Wydech. Wdech..." Weszłam do środka.
-Cześć...
-Nie no, nie wierzę. Moja była dziewczyna przyszła! Cóż cię sprowadza w moje marne, narkomańskie progi?- A więc wciąż trzyma się go kiepskie poczucie humoru. Podeszłam bliżej. Był cały poharatany. Noga w gipsie spoczywała na wysokiej stercie poduszek, bandaż wystający spod rozpiętej koszuli, opatrunek na lewej ręce, zadrapania na twarzy. Oddychaj, Scarlett.
-Chciałam sprawdzić, jak się czujesz.- Nie siadałam, wiedziałam, że zaraz z hukiem stąd zostanę wyrzucona. Oparłam się biodrem o biurko.
-Fenomenalnie. Dopóki nie przyszłaś. A teraz możesz już wyjść, wiesz?- Wskazał głową drzwi.
-Nawet teraz musisz być taki?- westchnęłam.
-Jaki? Wkurwiający? Opryskliwy? Dawaj, może wymyślisz coś nowego.
-Wszyscy chcą dla ciebie jak najlepiej, a ty ich wyklinasz.
-Daj spokój!- prychnął.- Gdyby faktycznie WSZYSCY chcieli dla mnie dobrze, to nic by się nie wydarzyło. Bo ten wypadek, to akurat zasługa gnoja, którego dobrze znam.
-Kogo?- spytałam odruchowo.
-A co cię to.- No tak. Co mnie to. "To mnie to, że się o ciebie, cholera, martwię!"
-Jasne, to twoja odpowiedź na każde pytanie.- parsknęłam drwiącym śmiechem. Drzwi się uchyliły i do środka zajrzał Niall. "Jeszcze to... Tylko nie on."
-Widzę, że tutaj mamy zjazd rodzinny. Czym zasłużyłem na zaproszenie?- otworzyłam szeroko oczy. "Boże, on mu zaraz powie!"
-Jaki zjazd rodzinny? Styles, gorączkę masz?- Niall zaśmiał się, podchodząc do łóżka kumpla.- Przytargałem ci całą torbę...
-Nie mam gorączki, Niall.- przerwał mu Harry.- Własnej siostry nie poznajesz?- Niall zmarszczył brwi.
-Co ty gadasz?!
-Twój kochany tatuś puścił się z matką tu obecnej Scarlett, gdy miałeś jakiś rok i bum! Masz siostrę. Nie wiedziałeś?- Horan wyglądał, jakby miał za chwilę paść. Ja szukałam jakiejś dziury, żeby się do niej schować, a Hazz... On się pysznie bawił. Jak zwykle.
-O czym on mówi, Scarlett?- zapytał powoli Niall.- Co on, do cholery, pieprzy?!
-O, a to jeszcze nie wszystko!- posłałam Harry'emu błagalne spojrzenie, ale on nie zwracał na mnie uwagi.- Pamiętasz bal i seksowną Kobietę Kot? Stoi przed tobą.- Nialler pokręcił głową.
-Scarlett, o czym on mówi?- zapytał z pozornym spokojem. Postanowiłam, że postawię wszystko na jedną kartę. Harry zrobił swoje.
-Jestem twoją przyrodnią siostrą.- potwierdziłam, próbując się nie rozpłakać.- Moja matka wychowuje mnie sama, mamy wspólnego ojca, a na balu byłam Kobietą Kot i tak, całowaliśmy się, ale nie miałam zielonego pojęcia, że to ty. I nie miałam zamiaru ci mówić, niszczyć ci tym życia. Tylko on...- spojrzałam na Harry'ego oczami pełnymi łez. Jeśli go to ruszyło, to nie dał po sobie nic poznać.- Jesteś z siebie zadowolony?- zapytałam, wybuchając płaczem.- Wiesz co, Harry? W tej chwili cholernie cię nienawidzę.
Wybiegłam z jego pokoju, minęłam zdumioną panią Styles i zerwałam kurtkę z wieszaka. Szybko założyłam buty i wypadłam z ich domu, nie patrząc przed siebie. Łzy zasłoniły wszystko.
-Ja już tego w ogóle nie rozumiem, Jen.- Eleanor po raz kolejny pokłóciła się z Louisem i teraz relacjonowała mi to przez telefon.- Ja się boję, że on coś bierze... To do niego niepodobne.
-Lou? Niemożliwe- zaprzeczyłam od razu, przekładając komórkę z jednej ręki do drugiej.- Nie wyobrażam go sobie z narkotykami.
-Kiedyś wziął... Znaczy spróbował na jednej imprezie i też był taki... No, prawie agresywny. Dlatego myślę, że to jest powód jego zachowania.
-Zasugerowałaś mu to?
-Nie, jeszcze nie- westchnęła ciężko.- Wolę nie widzieć jego reakcji. Chyba że powiem mu to przez telefon.
-I to chyba nie byłby taki zły pomysł. Wiesz co... Może ja z nim spróbuję pogadać?- zaproponowałam spontanicznie. "Jasne... Dowal sobie jeszcze więcej ciężkich rozmów, pewnie!"
-A mogłabyś? Może ty coś z niego wyciągniesz?- zapytała El z nadzieją.
-Postaram się- stanęłam przed domem, który stanowił mój dzisiejszy cel.- Els, muszę kończyć. Właśnie jestem na podjeździe Stylesa.
-Powiesz mu?
-Muszę. Inaczej nigdy się nie dowie. Poza tym mamy do pogadania na pewien temat.
-To chyba powinnam życzyć ci powodzenia... Zadzwoń, jak stamtąd wyjdziesz.
-Jasna sprawa. Na razie- pożegnałam się i podeszłam odważnie do drzwi. Nie zdążyłam nacisnąć dzwonka, gdy drzwi się same otworzyły.
-O, dzień dobry- powitała mnie ciemnowłosa kobieta. Uśmiechnęłam się do niej.
-Dzień dobry. Jestem koleżanką Harry'ego. Mogę wejść?- zdziwienie na twarzy pani Styles ustąpiło uśmiechowi.
-Oczywiście, że tak. Ja wychodzę po zakupy, ale niedługo wracam. Harry jest w pokoju na piętrze, pierwsze drzwi po lewej- powiedziała, przepuszczając mnie w drzwiach.- Może jakiejś herbaty zrobić?
-Nie, dziękuję bardzo. Chciałam tylko porozmawiać z Harrym.
-W takim razie powodzenia- westchnęła.- Ciężko się z nim rozmawia ostatnio.
-A czy...- zawahałam się. W końcu matka powinna wiedzieć.- Czy mówiła mu pani o... całą prawdę o wypadku?- kobieta pokręciła głową.
-Nie. Nie wiem, nie umiałam- spuściła głowę.
-Mogę ja to zrobić?- spytałam cicho.- Ona... Była moją znajomą...
-Powiedz mu. Zanim ja się na to zdecyduję, będzie za późno, a policjanci zapowiedzieli się na jutro... Musi już wiedzieć.
-Dobrze- przytaknęłam. Czyli czeka mnie ciężkie zadanie.- To ja już do niego pójdę.
Ruszyłam powoli po schodach na górę. Każdy krok wydawał się coraz trudniejszy. Wreszcie stanęłam przed drzwiami. Obok nich, na ścianie wisiały zdjęcia w dużej antyramie. Mały chłopiec z niewiele starszą dziewczynką i młodą kobietą. Ten sam chłopak, tylko starszy, wreszcie wyglądający jak obecny Harry. Tylko że uśmiechnięty, wesoły. "Gdzie się podziałeś, Harry-Ze-Zdjęcia? Gdzie teraz jesteś?" Zapukałam do drzwi, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Zajrzałam ostrożnie do środka.
Harry spał. Noga unieruchomiona w gipsie wyglądała strasznie. Opatrunki na ręce miały ślady zakrzepłej krwi, podrapana twarz zasłonięta roztrzepanymi włosami. Zamknęłam po cichu drzwi i stanęłam przy łóżku. Mimo woli się uśmiechnęłam. Wyglądał uroczo. Pomijając bandaże i gips. "To tutaj się schowałeś, Harry-Ze-Zdjęcia. Pokazujesz się tylko, gdy śpi..." Położyłam torbę na podłodze i usiadłam bokiem na obrotowym krześle stojącym przy biurku. Przygryzłam wargę, wpatrując się w śpiącego chłopaka. I jak ja mam zacząć tę rozmowę?
Chyba wyczuł moją obecność, bo przekręcił głowę bardziej w moją stronę i ziewnął. Zamrugał i skupił swój wzrok na mnie. Zmarszczył brwi, rozejrzał się po pokoju i powoli podciągnął się na poduszkach.
-Śnisz mi się czy naprawdę tu jesteś?- zapytał zachrypniętym głosem. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Jestem. Cześć, Harry.
-Emm... Cześć?- chyba się mnie nie spodziewał, bo cały czas przyglądał mi się podejrzliwie.
-Chciałam z tobą porozmawiać.- oznajmiłam bez ogródek. Uniósł brwi i momentalnie wrócił do starego siebie.
-Wybacz, skarbie, ale chwilowo jestem niedysponowany.- zakpił, zakładając ręce na piersi. Powtórzyłam jego gest.
-Wiem, co chciałeś mi zrobić.- Okej, zacznijmy od tego.
-Dużo rzeczy chciałem tobie zrobić, słonko.- puścił mi oczko, ale to zignorowałam.
-Harry, nie wiem, jak to sobie wyobrażałeś, ale nie rzucę ci się w ramiona. Nie zostawię Zayna, nie opuszczę przyjaciół dla twojego widzimisię.
-Czyżby?
-Czyżby. Zrozum, nie można mieć ludzi na własność, nie możesz chcieć mnie przelecieć, bo ci się spodobałam. Gdybym się broniła, zgwałciłbyś mnie?- Boże, jak dużo mnie kosztowało poruszenie tego tematu. Teraz tylko to pociągnąć...
-Nie. Wyobraź sobie, że sama chciałabyś się na mnie rzucić.- Chyba Styles postanowił zagrać w otwarte karty. I dobrze.
-Jasne.- Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.- Nie wydaje ci się, że to trochę do mnie niepodobne?
-Jakoś nie przeszkadzało ci to, gdy na balu rzuciłaś się na Zayna.- od razu spoważniałam.
-Po pierwsze, nie rzuciłam się. Po drugie, grasz trochę nieczysto.
-Trochę? Ja zawsze gram nieczysto. Powiedzmy, że to moje drugie imię.- zachichotał. Mnie jakoś nie było do śmiechu.
-To kiedy jeszcze zagrałeś nieczysto wobec mnie? Tylko szczerze.- Zacisnął wargi, ale po chwili namysłu odpowiedział jednym słowem.
-Plakaty.
Chwilę mi zajęło, zanim zorientowałam się, o co mu chodziło. Wzięłam głośny wdech. "Nie... Niemożliwe. Albo może jednak..."
-To ty... Ty mnie upokorzyłeś przed całą szkołą? Mnie i Zayna?
-Caitlyn i Jessica mi pomogły.- Zamknęłam oczy, żeby na niego nie patrzeć. Rany się odnowiły. Prawie o tym zapomniałam, ale co jakiś czas trafiała się jeszcze złośliwa osoba, która mi to wypominała. Może teraz, z Zaynem u boku byłam bardziej odporna, ale mimo to...
-Co z innymi akcjami? Woda, jakiś sok, rozdarcia, to też?- cały czas miałam zamknięte oczy.
-Też. To był głównie pomysł Caitlyn. Nie wybaczyła ci Zayna.
-A jaka była twoja rola?- łamał mi się głos. "Nie po to tu przyszłam... Nie, żeby płakać."
-Miałem cię pocieszyć...- "Coś ci nie wyszło." Przez chwilę siedzieliśmy cicho.
-Okej.- otworzyłam oczy. Patrzył na mnie niespokojnie.- Nic się nie stało.- posłałam mu żałosną parodię uśmiechu. Aż się zapowietrzył.
-Ty... Ty mi właśnie wybaczyłaś?!- chyba nie dowierzał. Odetchnęłam i uśmiechnęłam się bardziej szczerze.
-Tak. Zapomnijmy o tym, okej? Tylko... Tylko proszę cię, przestań. Zrozum, że aby z kimś być, trzeba zdobyć jego serce, a nie wepchnąć go w twoje ramiona.
-Zayn tak zrobił?- spytał cicho. Skinęłam głową.- Kochasz go?
-Kocham. A on kocha mnie.- Zamknął oczy i odchylił głowę na poduszce.
-Jasne. Widać to po was.- syknął.
-Harry...- zaczęłam błagalnie, ale podniósł gwałtownie głowę i z grymasem na twarzy mi przerwał.
-Nie. Zrozumiałem, więcej mi nie trzeba. Ogarnę się. A teraz wyjdź.- "Wdech, wydech. Jedziesz, Jenny."
-Właściwie... To muszę z tobą porozmawiać o czymś jeszcze.
-O czym?- warknął.
-O wypadku. Parę osób mnie o to prosiło.- zmrużył oczy.
-Co z wypadkiem? Oprócz tego, że jestem cały połamany plus zwichnięta ręka, skręcona kostka i miałem ryzyko złamania dolnej części kręgosłupa.
-Co pamiętasz z wypadku?- tak, to będzie bezpieczny wariant. Zacznijmy od tego.
-To, że ten kutas od Gregory'ego pociął mi kable hamulców i nie mogłem się zatrzymać na światłach. Potem ciemność. Zamknąłem oczy na sekundę i się z czymś zderzyłem. Potem zemdlałem i obudziłem się w szpitalu.- Chciał się poprawić na poduszkach, ale chyba się w coś uraził, bo aż jęknął z bólu. Zerwałam się z krzesła.
-Pomóc ci?- spytałam, stając bliżej.
-Jakbyś mogła... Wziąć tę poduszkę wyżej.- powiedział przez zęby. Pomogłam mu się podnieść i szybkim ruchem poprawiłam mu poduszki. Opadł na nie, głęboko oddychając.
-No patrz, prawie mnie przytuliłaś.- próbował się zaśmiać, ale nie bardzo mu wyszło.- Mogłabyś?
-Ale co?- nie zrozumiałam. Wywrócił oczami.
-Przytulić mnie. Raz. Tylko raz.- Westchnęłam i kucnęłam przy łóżku.
-Tylko nic po tym nie oczekuj, jasne?
-Jasne. Sytuacja się nie zmieniła.- nachyliłam się i delikatnie go objęłam. Przytulił mnie wolną ręką i zaciągnął się zapachem moich włosów.
-Chciałem, żeby to tak wyglądało...- szepnął ze słyszalną złością.
-Zacząłeś od niewłaściwej strony.- odsunęłam się od niego i wróciłam na krzesło.- A wracając do wypadku...
-Jennifer, nic nie widziałem, powiedziałem ci wszystko.- przerwał zniecierpliwiony.
-Muszę ci powiedzieć, co się tam stało.- zaciskałam nerwowo palce na brzegu bluzki.- Nie wyhamowałeś na światłach i... potrąciłeś kogoś.
-Co?!- podniósł się gwałtownie i zaraz bezsilnie opadł na poduszki. Łzy zaczęły mi się zbierać pod powiekami. Widziałam, jak z pewnego siebie faceta zamienia się w przerażonego chłopca, który mocno potrzebuje znaleźć się blisko mamy. "Dlaczego się na to zgodziłam?!"
-Na przejściu były dwie osoby. Kobieta z dzieckiem. Kobieta jest w szpitalu, na OIOM-ie, a dziewczynka... Dziewczynka nie żyje.- Patrzył na mnie ze strachem. Kręcił głową przerażony i zrozpaczony.
-Nie. Nie. Nie, to niemożliwe.- powtarzał cicho. "Harry, tak strasznie mi przykro..."
-To rodzina... Rodzina organisty, który pracuje w kościele mojego brata. Żona Agnes i córka Katie.- stłumiłam płacz, przypominając sobie rozpacz Winstona, gdy dowiedział się o wypadku. Jego bezsilność przy łóżku żony w szpitalu i wczorajsze łzy, kiedy maleńka biała trumienka była spuszczana do świeżo wykopanego grobu.
-Nie, nie mogłem nikogo zabić! Pobić, okej, czasem kogoś pobiłem, ale nigdy nikogo nie zabiłem!- zaczął się trząść, a z jego oczu pociekły łzy. Właśnie teraz powinnam go przytulić, ale nie mogłam.- Dlaczego, do cholery, nikt mi wcześniej nie powiedział?!
-Bali się.- Powiedziałam cicho.- Bali się twojej reakcji. Jutro przyjdzie policja, żeby o tym z tobą pogadać.
-I co, może jeszcze mnie posadzą na dołku? Bali się, jak zareaguję? A ty się nie bałaś? Serio, ludzie się mnie boją? Super, nie potrzebuję ich! Nie potrzebuję nikogo, kto mnie okłamuje!- wrzeszczał, rzucając się na łóżku.- Wynoś się!
-Harry...
-Powiedziałem, żebyś wyszła!!!
Wstałam z fotela, wzięłam torbę i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i odwróciłam się jeszcze do chłopaka. Gapił się na ścianę, a po jego policzkach płynęły łzy.
-Tak strasznie mi przykro, Harry.- wyszeptałam i opuściłam pokój. Zeszłam na dół i zaczęłam się ubierać.
-Powiedziałaś mu?- Pani Styles stanęła w progu. Miała zaczerwienione oczy. Na pewno słyszała te krzyki.- Jak zareagował?
-Źle- odpowiedziałam.- Bardzo źle.
To niemożliwe.
To niemożliwe.
To, kurwa, niemożliwe.
Wiedziałem, że ludzie uważają mnie za dupka bez uczuć. Rozprowadzałem dragi, uczestniczyłem w bójkach, parę razy brałem udział w wyścigach, spałem z kilkoma... kilkunastoma, może nawet więcej, dziewczynami. Ale nigdy nikogo nie zabiłem. Do tej pory.
Zabiłem dziecko. Małą dziewczynkę, która może szła z mamą do sklepu kupić nową lalkę lub po jakąś sukienkę na bal do przedszkola. Może po prostu robiły zakupy na obiad, a może szły na jakieś zajęcia taneczne. Nieważne. Do celu nie dotarły. Przeze mnie. Przeze mnie rodzice teraz cierpią, a kilkuletnia dziewczynka leży w grobie zamiast bawić się na podwórku i lepić bałwana z tego maziowatego śniegu, który ledwo co spadł, a już się roztapiał.
Mama chciała ze mną porozmawiać, ale nie odzywałem się nawet słowem. Odgrodziłem się od wszystkich. I czemu akurat Jennifer przyniosła tę wiadomość? Chciała, żebym na serio o niej zapomniał? Brawo, teraz nie zapomnę. Tylko na zawsze skojarzy mi się z tym wypadkiem i śmiercią małej, kilkuletniej dziewczynki. Katie. Miała na imię Katie.
Moje pełne wyrzutów sumienia i łez rozmyślania przerwał krzyk. Potem kolejny i pisk. Usłyszałem czyjeś głosy.
-Mamo?- zawołałem ochrypłym od płaczu głosem. Nie odpowiedziała.- Mamo!- Cisza. Ktoś zaczął wchodzić po schodach, w głębi domu coś upadło. Wcześniejsze przerażenie wróciło. Otworzyły się jakieś drzwi na piętrze. "Cholera, a ja teraz, jak na złość, nie mogę nic zrobić!" zawyłem w duchu z bólu, gdy kolejnym wołaniem nadwyrężyłem popękane żebra.- Mamo!!! Co się dzieje?!
-Już tak nie krzycz, Styles!- Drzwi się otworzyły i aż mnie sparaliżowało ze strachu.- Myślałby kto, wielki facet, który chce śmierci swoich kolegów, a tak naprawdę zachowuje się jak małe dziecko.
-Czego chcesz?- spytałem drżącym głosem. Gregory usiadł na łóżku i poklepał mnie po gipsie.
-Czas na forsę, Harry.
-Miałem mieć tydzień.- wycedziłem przez zęby. "Przynajmniej będę udawał twardziela. Nie to, że mam ślady łez na policzkach."
-Ale ja jestem niecierpliwy.- Walnął mnie z otwartej dłoni w klatkę piersiową. Wrzasnąłem, gdy kłujący ból przeszył moje ciało.- Gdzie pieniądze?
-Nie... mam...- jęknąłem, łapiąc z trudem oddech.
-Uuu, no to kiepsko.- Pokręcił głową Gregory. Uderzył mnie jeszcze raz. Zacisnąłem zęby, żeby nie dać mu tej satysfakcji. Łzy spłynęły mi po skroniach, wsiąkając w poduszkę. Stłumiłem wrzask, przygryzając sobie język. Kolejny ból, ale jednak słabszy w porównaniu z tym promieniowaniem z moich żeber. Krew pociekła mi do gardła.
-Czy masz w taki razie coś przeciwko, żebym sobie coś wziął z domu?
-Ani... się... waż!- wystękałem, próbując się podnieść, ale bezskutecznie. Przygwoździł mnie do materaca.
-Nie ruszaj się, jeszcze sobie zaszkodzisz.- powiedział z udawaną troską.- Może ja cię wygodnie ułożę, ty sobie odpoczniesz, a ja się rozejrzę.
Nie mogłem się bronić. Wszystko mnie bolało, nie miałem siły na uniesienie ręki. Gregory jednym silnym ruchem przekręcił mnie na brzuch i przykrył moją głowę poduszką. W tej pozycji jeszcze gorzej mi się oddychało. "Jakbym nawet na plecach nie miał problemów z głębszym wdechem."
-Mógłbym cię udusić, ale po co. Nie ma sensu. Zamiast tego wolałbym się zająć twoją seksowną mamuśką.- Otworzyłem szeroko oczy.
-Nie! Nic jej nie rób... to ze mną masz porachunki!- wrzasnąłem, przezwyciężając ból.
-Ale nie dotrzymałeś umowy. Należy mi się rekompensata. Możesz krzyczeć do woli. Wasi sąsiedzi wczoraj wyjechali w góry, na ulicy zagłuszą cię samochody, moi ludzie nie zwrócą uwagi, a twój telefon leży na drugim końcu pokoju. Wszystko, jak zaplanowałem. No, to idę się zabawić.- Klepnął mnie z całej siły po łopatkach i wyszedł.
Jęcząc z bólu, zacząłem się kręcić, żeby zrzucić z siebie dużą i ciężką poduszkę. Z dołu dobiegł mnie jakiś huk i łomot. Po chwili moja mama zaczęła krzyczeć, ale oni chyba ją zakneblowali, bo wszystkie kolejne jęki i krzyki były stłumione.
-Mamo!- wrzasnąłem, gdy usłyszałem odgłos uderzenia.- MAMO!!! Mamo!!!- darłem się, lekceważąc przeszywający ból. Wreszcie poduszka spadła na podłogę, ale ja dalej nie mogłem się podnieść. Byłem jak sparaliżowany. Jedyne, co czułem i słyszałem, to odgłos uderzeń i ten obrzydliwy głos Gregory'ego. Szlochałem, próbując dalej krzyczeć, ale nie mogłem. Cholernie mnie bolało, nie mogłem oddychać. Czułem się jak ryba wyciągnięta na brzeg, zwichniętą ręką spróbowałem się podeprzeć, żeby przekręcić się na plecy, ale zaraz bezwładnie na nią opadłem, wywołując kolejną falę bólu. Pot spływał ze mnie strumieniami, bolały mnie wszystkie mięśnie, głowę rozsadzało. Nagle usłyszałem kolejne stłumione krzyki i inne, jednoznaczne odgłosy.
Oni ją gwałcili.
-NIEEE!!! MAMO! MAMO!!!- piszczałem jak dziecko i wiłem się na łóżku, żeby jakoś znaleźć lepszą pozycję. Żeby dalej wrzeszczeć. Żeby zmusić ich do przestania. Żeby wiedziała, że ma jakieś wsparcie, że ma dla kogo walczyć.
Krzyczałem z całych sił, wierzgając na łóżku. Skopałem już całą kołdrę. Nie czułem chyba wcale bólu. Czułem tylko to, co robili teraz z moją mamą. Nagle udało mi się przetoczyć na plecy, ale w tej samej chwili zsunąłem się z łóżka na podłogę. Poczułem, jak miliony noży wbijają się w moje ciało. Straciłem oddech, słyszałem szum w uszach. Nie miałem siły na krzyk, na najmniejszy wdech.
Zemdlałem.
Gdy się ocknąłem, w domu panowała cisza. Nikogo już nie było. Poszli. A mama? Z trudem podniosłem rękę. Chyba poza wcześniejszym zwichnięciem ją dodatkowo złamałem. Spojrzałem w dół. Gips był pęknięty i kilka odłamków leżało obok mnie na podłodze.
"Muszę coś zrobić!" Powoli podniosłem się na zdrowej ręce, zagryzając z bólu wargi aż do krwi. Myślałem, że oparzenie, tatuaż, zapalenie ucha, że to prawdziwy ból. Dzisiaj chyba pobiłem wszelkie możliwe rekordy.
W pokoju było ciemno, ale wiedziałem, gdzie leży moja komórka. Na regale, obok wieży. Dostrzegałem w mroku błyskające czerwone światełko. Zaraz rozładuje się bateria. Usiadłem, opierając się bokiem o łóżko. "Nabierz powietrza... I w drogę..." Przez chwilę głęboko oddychałem, myśląc jak najlepiej dostać się do regału. Blisko mnie było krzesło obrotowe. Krzywiąc się, użyłem skręconej nogi do przysunięcia fotela w swoją stronę. Powoli, powolutku... Szlag! Zaczepiło się kółkiem o dywan. Jęcząc z bólu, użyłem więcej siły i jakoś przysunąłem to cholerne krzesło. "Teraz... jak na nim usiąść?" Postanowiłem wspiąć się wprost na fotel, ale gdy tylko się na nim oparłem, odjechało kilka centymetrów, fundując mi twarde lądowanie na podłodze. Znów zawyłem z bólu. Przygryziony język piekł straszliwie, co chwilę przełykałem metaliczną w smaku krew. Chyba popękały mi wszystkie naczynka w oczach, bo czułem tam delikatne pulsowanie.
Nadludzkim wysiłkiem przysunąłem z powrotem krzesło i tym razem użyłem biurka do wspięcia się na ten zasrany fotel. Zagryzając wargi, sycząc i wrzeszcząc z powodu przenikających przez moje ciało szpilek, oparłem ciężar ciała na biurku i podciągnąłem do siebie nogę w gipsie. Ciężko dysząc, odchyliłem głowę do tyłu. "Sekundę... Tylko sekundkę odpoczynku..." Pochyliłem się, żeby przysunąć bliżej fotel i ostrożnie się na niego opuściłem. Odetchnąłem z ulgą, gdy wreszcie usiadłem. Kolejny głęboki oddech. "Już jesteś blisko. Zaraz zadzwonisz po pomoc. Mama wytrzyma. Da radę. Kto, jak nie ona. Jest wspaniałą mamą..." Płacząc, rękami zacząłem się odpychać od biurka. Milimetr po milimetrze, jedno uderzenie bólu po drugim, powoli przesuwałem się w stronę regału. Wreszcie chwyciłem w drżące ręce telefon. 2% baterii. W ostatniej chwili. Trzy razy się pomyliłem, zanim wykręciłem właściwy numer.
-Halo?- prawie straciłem głos przez te krzyki i pogryzione usta.- Potrzebuję... pomoc... włamanie... Styles Harry... Drewton Road 16...- dopiero, gdy dyspozytorka oznajmiła, że radiowóz już jedzie, z ulgą pozwoliłem sobie na kolejne omdlenie.
_______________________________________________
Powiem szczerze, że ryczałam pisząc ostatni akapit. Autentycznie leciały mi łzy i cierpiałam razem z Harrym. Teraz wszyscy mamy dylemat: nienawidzić go, za to, co robił, czy współczuć? Ja współczuję :(
Zapewne was tym zaskoczyłam. I terminem dodania rozdziału, i treścią. Nie spodziewałam się, że wyjdzie taki długi. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE MA BŁĘDÓW!
Dziękuję za komentarze, obserwacje itp. itd. :* niestety, nie wiem, kiedy następny :P
Pozdrawia was zaryczana, zdenerwowana własną twórczością
Roxanne xD
Brak mi słów. Świetny ;*
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział??? Już nie mogę się doczekać tak Mia szkoda mamy Harry'ego i jego samego że musiał tego słuchać i wgl mieć świadomość że to wszystko jego wina po prostu masakra ale czekam na następny bardzo mi się podoba jak piszesz. Czekam też na nothing's gonna be alright nie mogłabyś wrzucić go wcześniej?? i mam pytanie to bd kontynuacja everything's gonna be alright? Czekam z niecierpliwością ;3
UsuńKate Skate xD
Następny... ech, powiem tyle. Staram się jak mogę, ale wychodzi mi takie nie wiadomo co... Jeszcze teraz kolokwium i kartkówki. Przepraszam was misiaczki, ale chyba jeszcze tydzień poczekacie :(
UsuńA co do "Nothing's...", tak, to będzie kontynuacja "Everything's... ;)
Dziękuję <3
Nie ma za co ;3 czekam
UsuńKate Skate xD
yy no niespodziwałam sie, szok, tak to rozegrałas ze nie mam pojecia co napisac, swietny rozdział. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńJesteś Danny'm.
OdpowiedzUsuńApostrof.
M. Danny
D. Danny'ego
C. Danny'emu
B. Danny'ego
N. z Dannym
Ms. o Dannym
W. o! Danny!
Generalnie jeżeli w odmianie nie słyszymy tej ostatnej głoski (Danny'ego - Danego, y znika), piszemy apostrof. W "Dannym" "y" jednak słyszymy, bo czytamy po prostu "Danym".
-Wilson, wyłącz tę kamerę!- ryknął Hollins, schodząc ze sceny.
W tym momencie odetchnęłam z ulgą, widząc "tę", a nie "tą". Nie wiem, czemu, ostatnio nabawiłam się alergii na ten błąd ^^" I nie ma kropki, yay! ^^
Wprawdzie dalej są... Ale jakiś progres jest ^^
...Uwielbiam Hollinsa xDDDD
...
o__o
Jak na razie chyba najlepszy rozdział oO
Serio, czapki z głów...
Znowu zapomniałam o tym apostrofie ;P
UsuńZ kropeczkami się już pilnowałam, ale i tak nie dało się wszystkich wyłapać xD
Dziękuję <3
Uwaga ! Ogłaszam wszem i wobec, że profesor Hollins rozwalił system !! :D
OdpowiedzUsuńScarlett poszła odwiedzić Styles'a, a on bezczelnie powiedział Niallowi, że ona jest jego siostrą i tą kocicą z balu. No świetnie Harry ty to wiesz jak zepsuć atmosferę. Niewdzięcznik.
Ale teraz napiszę coś czego się sama po sobie nie spodziewałam: Otóż żal mi Harry'ego Styles'a. Szok normalnie.
Jak Jenny powiedziała mu o tym, że zabił małą Katie to płakałam jak bóbr (ludzieee dajcie mi kajak bo utonęęe). W sumie to nie zrobił tego umyślnie bo to ktoś mu majstrował przy hamulcach.
I jeszcze na koniec taa mega akcja z Gregorym. Tego to się nie spodziewałam. Biedna mama Harry'ego ;( ;/ (ryczę teraz już na całego).
Chyba nic więcej nie zdołam napisać bo jestem w szoku.
Czekam na następny rozdział.
~Caroline.
Taki był zamiar: zaszokować społeczeństwo xD i chyba się udało...
UsuńDziękuję <3
Zaskoczyłas ?! Dziewczyno ! przez ten rozdział mam oczy jak ping-pongi ! Czyli ten rozdział jest poświęcony Harremu mam rozumieć :) 1 rozdział a tyle rzeczy się wyjaśniło... niesamowite!
OdpowiedzUsuńPopadałam ze skrajność. zaczynając od radości przez wzruszenie aż po złość i wiele innych. No przy czytaniu były takie emocje że myślałam, że nie dotrwam do końca. Człowiek o słabych nerwach nie powinien tego rozdziału czytać :o Jak udało Ci się stworzyc takie Dramat-Thriller ?! czułam się jak bym czytała thriller niezwykłego pisarza. Czytałas kiedyś jakąś ksiązke Agaty Christie? Jeśli nie to powiem Ci ze jest niesamowita, w jej książkach akcje są niesamowite i ten rozdział jest jakby wyciągnięty z jej twórczości !
Harry mnie niesamowicie zaskoczył tym razem. I trudno powiedzieć co tak naprawde o nim sadze. mysle ze to jest pomieszane, najlepiej to chyba opisuje słowo: żal, żal i smutek. Widać ze przez złość okazuje że jest niesamowicie zagubiony w swoim życiu. i może nie wie jak sobie poradzić z niektórymi sprawami. Ale czasami się przełamie i zrobi krok do przodu w kierunku "dobra", tak jak to było dzisiaj z Jen. aż nie mogłam uwierzyć że to ten sam Harry. wiadomo na początku był oschły ale potem wraz z przytulasem przyszło zrozumienie...niestety nie na długo. Ale co się dziwić. Człowiek ulega wypadku, który jak się okazuje został dokładnie zaplanowany, leży połamany i cierpiący, a tu ni stąd ni zowąd taka nowina że zabił małą dziewczynkę. A potem jeszcze ta sprawa z jego mamą. coś mi się wydaje że od teraz Harry bardziej zbliży się do Jen, w końcu jest tylko człowiekiem, no a ile człowiek z doła unieść takich krzywd? na pewno bd potrzebował czyjegoś wsparcia, a kto się na da lepiej niż Jen? :) mam tylko nadzieje że Jen i Zayn wytrwają w tym :)
Scarllet natomiast współczuje, chociaż chyba bardziej to Niallowi. coś czuje ze teraz w tym opowiadaniu między większościa bohaterów będzie napięta atmosfera.
uhuhuh ale się rozpisałam, dawno nie było takiego długie komentarza ale to dzisiaj to tak adekwatnie do długości rozdziału i tak jakoś przyszła mi chęć pofilozofować trochę, wybacz mi te bzdury co tam napisałam hahaha :D jestem po urodzinach kuzynki więc nie myśle normalnie :p ale utrzymuje to co napisałam na początku rozdział jest niezwykłym zaskoczeniem i niesamowicie napisany. chce duuużo takich *-* pozdrawiam Gaba :*
Matko, ile ja tam mam błędów :o przepraszam , ale jak mówiłam nie myśle normalnie :D mysle ze nie załamiesz się czytając "to coś" wyżej ;) Gaba :*
UsuńW zasadzie odpowiedziałam ci na Asku, sooo...
UsuńThank you very much <3
O kurde! Po przeczytaniu tego rozdziału dołączam do grona osób, którym jest żal Harry'ego. No dobra był wypadek, ale że on zabił małą dziewczynkę ?! Którą była ta mała, słodka Katie ??? Nooo nieeee ;( ryczę. Jednak wiem, że nie zrobił tego tak jakby świadomie. No i jeszcze to właśnie Jenny mu o tym wszystkim powiedziała.
OdpowiedzUsuńAle akcja na końcu rozdziału to już w ogóle mnie zwaliła z krzesła. Jejjku Gregory przyszedł do niego pobił i zgwałcili jego mamę. To straszne. Mimo iż Styles może i nie był dobrym człowiekiem, ale nie zasłużył na to co mu się przytrafiło. Przez chwilę miałam wrażenie, że czytam jakiś thriller.
Jak Harry rozmawiał z Jen to miałam wrażenie, że był jakiś inny. Nie wiem może coś zaczęło mu świtać w główce i próbował się troszeczkę zmienić. Być lepszym ?
Podsumowując to rozdział był świetny. Dużo akcji i oczywiście trochę humoru dzięki profesorowi Hollinsowi. Zaskoczyłaś mnie tą śmiercią małej Katie ;/.
Czekam na kolejny.
Agnieszka :D.
Na początku chciałam, żeby ten blog różnił się atmosferą od "Everything's...", żeby był bardziej mroczny, tajemniczy... Chyba wreszcie udało mi się osiągnąć ten efekt xD
UsuńDziękuję <3
Strasznie chaotyczny był ten rozdział. Same tajemnice. Z jednej strony nienawidzę Stylesa, za to co zrobił, ale z drugiej to co go spotkało jest masakryczne. Chyba moja wrażliwa strona wzięła górę. Biedna mama Harry'ego. :<
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :*
@Tyska1993
Taki miał być ;) aż się zdziwiłam, że napisałam go za jednym zamachem, od ręki ;P myślałam, że takie akcje będę obmyślała dłużej, a tu proszę :D
UsuńThank you <3
Dziękuję <3
OdpowiedzUsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuńTwój blog został nominowany do Liebster Award! Więcej na: http://moja-deska-moja-historia.blogspot.com/2015/02/liebster-award.html
Dziękuję bardzo za nominację :*** <3
UsuńO jejku płacze. . Cudny ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńMuszę Ci z ręką na sercu przyznać, że Zła Kobieta z Ciebie! No normalnie czasami (w poniektórych miejscach opowiadania) zastanawiam się czy Ty kobieto serca nie masz? :). Harry... Dylemat jak cholewka... Zależy jak dalej się potoczą losy bohaterów bo po tych paru nie można stwierdzić, czy Styles się zmieni czy jednak zrobi się jeszcze gorszy, bądź co bądź przyznał się do tych wszystkich "żartów" w stosunku do Jen. Jeżeli chodzi o Zayna to cóż podoba mi się w każdym wcieleniu :D
OdpowiedzUsuńTak jak wspomniałam wcześniej uwielbiam Twoje opowiadania :) i czekam na dalsze rozdziały :*
Pozdrawiam <3
Chyba mam serce... Coś mi tam bije w klatce piersiowej :P ale czasami jestem zła, wiem to xD
UsuńDziękuję <3
Czyli jednak miałam nosa, że zła kobieta z Ciebie!
UsuńPójdę na detektywa..!
Ale z jednej strony, dobrze że są takie różne sytuacje w opowiadaniu bo jakby było ciągle ładnie i kolorowo to ciągnęło by się jak flaki z olejem :)
Nie dziękuje już raz Ci mówiłam!
Oj tak, miałaś nosa ;)
UsuńAle ja chcę dziękować! *strzela focha*
I będę dziękowała, bo jestem przeszczęśliwa, gdy ktoś pozytywnie ocenia te wypociny :P :P :P
http://www.highfivewomans.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest przede wszystkim o Zaynie Maliku i Claire Holt.
Bardzo serdecznie zapraszam do zaglądnięcia ;)
A co do rozdziału kocham jak zawsze <3
Chętnie zajrzę w wolnej chwili :*
UsuńDziękuję <3
jaaa najzajebistrze opowiadanie jakie czytalam jestes najlepszom pisarkom! zazdro, chce byc jak ty, jestes moja idolka!!!! moim marzeniem jest dostac twoje zdjecie z autografem... na pewno kiedys spotkasz 1d i bd prawie tak samo slawna jak oni! Love youuu <333333333
OdpowiedzUsuńWow *.*
UsuńJa chyba aż tak sławna nie będę, nawet jak napiszę książkę... Pisarze nie mają aż takiej siły przebicia jak muzycy, aktorzy czy inni :) chociaż i od tej reguły są wyjątki, ale nie przesadzajmy z porównywaniem mnie do Christie, Cobena, Cook'a, Collins czy kogoś w tym rodzaju :P
Ale... Jeżeli ukończę te piekielne studia i kiedyś zostanę sławnym lekarzem, to jakby się coś działo (odpukać!), będziesz miała zapewnioną u mnie darmową wizytę z autografem! xD
Dziękuję :*** <3