Dzień pierwszy po wyjawieniu prawdy.
Wypaliłem trzy paczki papierosów. Nie poszedłem do tej pieprzonej szkoły. Olałem zajęcia teatralne. Zresztą nie ja jeden. Niall usłużnie mnie poinformował, że Jennifer również się nie pojawiła.
Dzień drugi.
Tym razem dwie i pół paczki. Safaa wyciągnęła mnie na plac zabaw. Nigdzie jej nie widziałem, a specjalnie wybrałem drogę na piechotę.
Dzień trzeci.
Rozchorowałem się po tym, jak wystawałem późnym wieczorem pod jej bramą. Była tam. U siebie na boisku. Rzucała do kosza z zawziętością godną zawodnika ligi NBA. Nie przepuściła żadnej okazji. Za to ja zmarnowałem szansę na wykrzyczenie jeszcze jednego "przepraszam". Wróciłem, przeklinając pod nosem siebie, swoje tchórzostwo, tamten czerwcowy wieczór i deszcz, który jak na złość lunął z nieba. Pewnie przez niego dziś przeleżałem w łóżku cały dzień.
Dzień czwarty.
Mama wygoniła mnie do szkoły. Powlokłem się tam, jak na ścięcie. I w sumie mogłem zostać w domu.
Była tam. Cudowna, piękna, jak zwykle. Ale widać było, jak bardzo odbiły się na niej ostatnie wydarzenia. Miała podkrążone oczy, chyba zapadnięte policzki... I zero uśmiechu. Przez cały dzień nie uśmiechnęła się ani razu. Chyba każdy to spostrzegł, bo zwykle swoim przepięknym uśmiechem wręcz rozświetlała szkolny korytarz.
Na mój widok odwróciła się i odeszła. Z zaszklonymi oczami.
Dzień piąty.
Znów nie poszedłem na zajęcia. Hollins mnie zabije. "Chociaż w sumie to nie byłoby takie złe, gdybym wreszcie zniknął z powierzchni ziemi." Zamiast tego poszedłem do kościoła. Miałem pewność, że Jenny była w audytorium. Dzięki temu mogłem na spokojnie pogadać z Jimem. O ile na wstępie nie da mi w gębę i nie zadzwoni po policję.
W kościele było cicho i ciemno. Tylko mała lampka świeciła przed ołtarzem, tworząc cienie na wiszącym krzyżu. Rozejrzałem się za księdzem, ale nigdzie nie mogłem go dostrzec. W końcu usiadłem w jednej z ławek. W końcu musiał się pojawić. Mimowolnie zerknąłem na krzyż. Ten człowiek wiszący na nim... Jezus, chyba. Ależ to musiało cholernie boleć. To znaczy, strasznie, strasznie boleć. Może lepiej, żebym nie przeklinał w kościele. Nawet w myślach. "Czy ją bolało tak samo, gdy okazało się, że jestem mordercą?" Chyba nie aż tak.
-No, tutaj się ciebie nie spodziewałem.- Głos Jima odbił się echem w całym kościele. Zerwałem się na równe nogi, ale powstrzymał mnie gestem ręki.- Siedź.
Wsunął się w ławkę przede mną i usiadł bokiem, żeby nie odwracać się tyłem ani do mnie, ani do ołtarza. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
-Jenny... Powiedziała ci?- Wychrypiałem po chyba pół godzinie milczenia.
-O wypadku? Tak, powiedziała.- Odpowiedział spokojnie. Podniosłem na niego wzrok.
-I nic cię to nie obeszło?- Zdziwiłem się. Uśmiechnął się drwiąco pod nosem.
-Nie jestem nieczuły, Zayn. Ja po prostu się z tym pogodziłem. Trudno. Stało się.
-Ja naprawdę nie chciałem...- Jęknąłem i pozwoliłem tym tłumionym przez pięć dni łzom wypłynąć z moich oczu.
-Wiem. Jennifer nie powiedziała mi dokładnie całej historii, ale wiem, że nie chciałeś tego zrobić. Nie potrafiłbyś. Nie jesteś takim człowiekiem.
-Skąd wiesz?- Oparłem łokcie na kolanach i schowałem twarz w dłoniach.- Ja jestem złym człowiekiem. Zrobiłem tyle rzeczy, których żałuję... Ale ta jest najgorsza. Nie potrafię... Nie potrafię się pogodzić z myślą, że kogoś zabiłem.- Ksiądz przez moment się nie odzywał.
-Wiesz, co to jest spowiedź, Zayn? To wyznanie wszystkich grzechów, wszystkich złych uczynków, których się w życiu dokonało. I jest pięć warunków, żeby ją dobrze wypełnić. Chcesz to zrobić?
-Nie jestem przecież katolikiem.- Popatrzyłem na niego niepewnie.- Nie jestem chyba nawet dobrym muzułmaninem. Ja już sam, cholera, nie wiem, kim jestem!- Załamałem się totalnie. Jim położył rękę na moim ramieniu.
-Na pewno jesteś człowiekiem. A każdy człowiek, każdy z nas jest dzieckiem Boga. Jeżeli jesteś dobry, to nie ma znaczenia, czy jesteś ateistą, buddystą czy innym wyznawcą. Jeżeli postępujesz w zgodzie z sumieniem, nawet nieświadomie według przykazań, to jesteś kimś wiele wartym w oczach Boga.
-To co mam zrobić?- Przygryzłem wargę, mocno się nad tym zastanawiając. Może nie był to taki zły pomysł.
-Pierwszy krok to rachunek sumienia. Musisz wyznać wszystkie swoje grzechy, wszystko, co źle zrobiłeś. Jeżeli czegoś zapomnisz, to nic nie szkodzi. Potem żal za grzechy. Ja już widzę, że tego żałujesz. Widać to po twojej postawie, ciężar tego, co zrobiłeś cię przygniata, nie pozwala dobrze żyć. Kolejny punkt to mocne postanowienie poprawy. Ten etap chyba też mamy już za sobą. No, to zostaje szczera spowiedź i zadośćuczynienie.
-Zadośćuczynienie?- Zmarszczyłem brwi.
-Rewanż. Zrób wszystko, żeby wynagrodzić to, co zrobiłeś. Niekoniecznie odbyć karę. Czasem starczy dać coś od siebie w zamian.
Krok po kroku, od słowa do słowa, z pomocą Jima udało mi się przebrnąć przez ten paskudny okres w moim życiu, jakim był ostatnie lata. Nigdy jeszcze z taką szczerością nie powiedziałem nikomu o tym wszystkim, co zrobiłem, o ludziach, których zraniłem, o rzeczach, które zniszczyłem. Dopiero teraz w pełni uświadomiłem sobie, jak bardzo nie rozumiałem siebie samego i jak często ulegałem innym, nie wiedząc nawet, po co to robię. Znów polały się łzy bezsilności i wielkiego żalu. Znów czułem się jak dziecko, które oczekuje kary za jakąś psotę. Tylko, że moja kara powinna być sto razy większa, proporcjonalnie do tego, co nawyczyniałem.
-Zayn.- Podniosłem czerwone, załzawione oczy na Jima, który jeszcze przed chwilą modlił się w skupieniu, a teraz uśmiechał się do mnie z radością. Położył rękę na mojej głowie.- Bóg odpuścił tobie wszystkie twoje grzechy.
Poczułem, jakby wielki kamień spadł mi z serca. Od razu lżej. Tablica wymazana gumką, czyste konto na przyszłość.
-Dziękuję.- Niewiele myśląc, pochyliłem się i mocno go uściskałem.
-Dobra, spokojnie.- Zaśmiał się i odsunął mnie od siebie.- Podziękuj Jemu, nie mnie. Ja jestem tylko pośrednikiem.- Wskazał ręką na krzyż.
-A co z tym zadośćuczynieniem?- Zapytałem szybko, widząc, że Jim podnosi się i wychodzi z ławki.
-On ci powie, co zrobić. Będziesz wiedział. A ja... Ja ci już dawno wybaczyłem. U mnie masz luz, stary.- Mrugnął do mnie porozumiewawczo i przyklęknął przed ołtarzem, by za chwilę zniknąć za drzwiami zakrystii.
-Dlaczego nie pójdziemy do Safy?- Marudziła Macy, a ja miałam ochotę krzyczeć na cały głos. "Nie! Nie pójdziemy do Safy, bo tam jest Zayn! Morderca! Niszczyciel rodzin!"
-Nie możemy odwiedzić Safy bez zapowiedzi... Poza tym, obiecałam Jimowi, że zaniosę te książki.
-Muszę iść z tobą?
-Jesteś pod moją opieką, chcę cię mieć na oku. Nie zostawię cię przecież samej.- Żartobliwie poczochrałam jej grzywkę.
-Może Zayn mógłby ze mną zostać.- Zacisnęłam powieki i powoli wypuściłam powietrze z płuc. "Nie, Macy, Zayn nie może z tobą zostać!"
-Macy... Zayn jest teraz trochę zajęty...
-Pokłóciliście się, prawda?- Dzieci mnie zadziwiają. Potrafią dostrzec tyle szczegółów, o wiele więcej niż dorośli. Jakim cudem potem się traci tę umiejętność?
-Tak. Nie rozmawiamy ze sobą.- Przyznałam cicho, przeprowadzając dziewczynkę przez ulicę.
-On cię kocha, wiesz?- Jeszcze jedno takie zdanie, a wybuchnę płaczem. I tak już dużo łez wypłakałam w tym tygodniu. Wystarczy.
-Chcesz zadzwonić do drzwi?- Zaproponowałam, zmieniając temat. Macy podbiegła do furtki i nacisnęła kilka razy dzwonek.
-Już idę!- Drzwi się otworzyły i na podwórko wyszła Agnes.- Dzień dobry, Jennifer.- Przywitała się, ustępując nam miejsca w wejściu.
-Jim prosił mnie, żebym ci to przyniosła.- Podałam jej sporą paczkę z książkami.- Jak się czujesz?
-Dobrze. Fizycznie, bo psychicznie nie bardzo.- Biedna kobieta. Tak bardzo współczułam jej utraty córki. Doskonale wiedziałam, jak się czuje, w końcu też zmarli moi bliscy. "I znów o nim myślisz..."
-Będzie dobrze.- Pogłaskałam ją uspokajająco po ramieniu.
-Mam nadzieję.
-Co się pani stało?- Macy z zafascynowaniem obserwowała szeroką bliznę na policzku Agnes. Pozostałość po wypadku.
-Nic takiego.- Agnes jakby dopiero teraz zauważyła dziewczynkę.- Jak masz na imię?
-Macy. Jestem jej przyjaciółką!- Pochwaliła się, wskazując na mnie palcem.
-A masz może ochotę na ciasteczka?
-A jakie?
-Ulubione ciasteczka Kat...- Ugryzła się w język.
-Pewnie, że mam ochotę!- Macy nie czekając na zaproszenie, wcisnęła się do domu.- Ale tu ładnie!
-Mam nadzieję, że nie będziemy przeszkadzać.- Odezwałam się, wchodząc do domu.
-Nie, skąd. Teraz, gdy Winston jest w pracy, a nie ma Katie jest tu tak pusto.- Westchnęła, zamykając drzwi.- Dlatego prosiłam księdza o jakieś książki. Żeby czymś się zająć. Na pracę jeszcze za wcześnie, ciągle jestem na zwolnieniu.
-Co to za dziewczynka?- Dobiegł nas głos Macy. Weszłyśmy do salonu. Moja mała przyjaciółka wpatrywała się w zdjęcie Katie, stojące na regale.
-To moja córeczka.- Odpowiedziała cicho Agnes.
-I gdzie ona teraz jest?
-Macy.- Upomniałam ją, ale nie zwróciła nawet uwagi na mój stanowczy ton.
-W niebie.
-Jak moi rodzice...- Macy wróciła do oglądania zdjęć, a Agnes nie spuszczała z niej uważnego wzroku.
Stałam pod koszem, próbując skupić się na celnych rzutach. Nie wychodziło. Przez moje nieobecności wywalono mnie z drużyny. Nie będę mogła zagrać w zawodach. Dziś trenerka mi to powiedziała.
Rzuciłam z wyskoku, ale piłka tylko odbiła się od obręczy. Złapałam ją i spróbowałam wykonać dwutakt. Piłka przeleciała nad koszem. Szlag. Rzuciłam nią z całej siły o ścianę domu i gwizdnęłam umówiony sygnał. Jim zaraz wybiegł z domu.
-Co ty robisz? Bawisz się buldożera? Prawie nam chatkę przewróciło.- Podniósł piłkę i szybkim ruchem umieścił ją w koszu. Dwa punkty. Farciarz.
-Wyrzucili mnie z drużyny.- Powiedziałam ponuro, kładąc się na trawie.
-A mówiłem, nie siedź w domu, tylko rusz ten tyłek do szkoły.- Zaczął kozłować pomiędzy nogami. Śmiesznie to wyglądało, koniec sutanny trzymał zwinięty w kłębek w jednej ręce, a drugą próbował odbijać piłkę.
-Pocieszaj mnie dalej.- Warknęłam i zasłoniłam oczy ręką.
-Zayn u mnie był.- Powiedział Jim po chwili milczenia. Odsunęłam rękę z twarzy.
-Kiedy?
-Jakieś dwa tygodnie temu.- Puścił piłkę wolno i usiadł naprzeciwko mnie.- Przyszedł do kościoła.
-Wow. Myślałby kto, że taki święty.- Zakpiłam, zamykając ponownie oczy. Temat Zayna dalej bolał jak cholera i miałam dosyć tego, że co pięć sekund każdy go porusza. Scarlett pyta, co się stało, Danielle próbuje wymyślić sposób na pogodzenie nas, Eleanor jest smutna, bo wszystkie związki, włącznie z jej, się rozpadają, Liam dziwi się, że takie całkowicie różne osoby wytrzymały ze sobą tak długo, Niall nic nie ogarnia i próbuje wyciągnąć ze mnie prawdę, a Harry, od kiedy wczłapał do szkoły o kulach, próbuje zrobić wszystko, żeby mi wynagrodzić to, co do tej pory robił, czym doprowadza mnie do białej gorączki. W ogóle cały świat zmówił się, żeby mnie wkurzyć.
-Jennifer Angel Sorset!- Oho, będzie pogadanka.- Możesz się ogarnąć i porozmawiać ze mną jak człowiek.
-A teraz to jestem małpa?- Jim sapnął z oburzenia i pociągnął mnie za rękę do pozycji siedzącej.
-Od kiedy dowiedziałaś się prawdy o wypadku, warczysz na wszystkich naokoło. Kim jesteś i co zrobiłaś z moją siostrą?
-Bardzo śmieszne, James.- Wywróciłam oczami.
-Aha, czyli teraz walimy pełnymi imionami, tak? Dobrze, Jennifer, skoro rozmowa jest taka poważna, to powiedz, co ci zrobiliśmy, że wszystkich nagle odtrącasz?
-Wszyscy mnie wkurzacie! Jesteście jak cholerny wrzód na dupie, mam was wszystkich dosyć! On jest mordercą, a wy wpychacie go w moje ramiona!- Zerwałam się na równe nogi i gestykulując, chodziłam w tę i z powrotem przed nabuzowanym Jimem.
-Nie jest mordercą! Nie zrobił tego specjalnie!
-Nienawidzę go za to, rozumiesz?! Zniszczył mi życie!- Wydarłam się tak głośno, aż spłoszyłam sikorki, siedzące na gałęziach brzozy.
-A wiesz, że nienawiść jest grzechem? A on, ze łzami w oczach przyszedł do kościoła i błagał mnie o wybaczenie! A ja mu wybaczyłem, gdy tylko się dowiedziałem o wypadku!
-Jak mogłeś?! Przecież on ich zabił!!! Gdyby nie to, mama i tata by tu byli! To on powinien zginąć, nie oni! I co, uwierzyłeś w te krokodyle łzy?
-Tak, uwierzyłem. Bo były szczere.
-Jasne.- Założyłam ręce na piersi i wpatrywałam się buntowniczo w okna domu.
-Wiesz co, Jennifer?- Jim wstał z trawy i otrzepał sutannę z jakichś pyłków.- Myślałem, że jesteś mądrzejsza. Nic na świecie nie dzieje się bez przyczyny, to po pierwsze. Po drugie, jego nienawidzisz, to jeszcze byłbym w stanie zrozumieć, chociaż nienawiść to za mocne słowo, ale inni? Co oni ci zrobili? Nie wiedzieli o tym, więc cię nie okłamali, nie pomagali mu, próbują za to pomóc tobie. I po trzecie... Czytasz książki, prawda? W takim razie wiesz, że praktycznie w każdej książce, nie tylko w Biblii, piszą, że trzeba wybaczać. Teraz tylko się zastanów, czy czytałaś uważnie. A teraz przepraszam, ale idę przeczytać książkę o miłosierdziu.- Położył nacisk na ostatnie zdanie.- Tobie też radziłbym się udać do biblioteki.
Wszedł do domu, zostawiając mnie na środku trawnika, bez możliwości wymyślenia jakiejś ciętej riposty. Zawsze musiał mieć ostatnie zdanie. I mu się to udawało. Zacisnęłam zęby i poszłam do pokoju się przebrać. Idę do tej biblioteki.
-Wiesz, czego on chce?- Zapytałem Nialla, gdy wjeżdżaliśmy na teren szefa.
-Pewnie znów ma dla nas towar do rozprowadzenia. Boże, jak ja zazdroszczę Hazzie, że nie musi mieć z tą szumowiną już do czynienia.
-Okoliczności rozwiązania umowy też mu zazdrościsz?- Zaparkowałem za czarnym BMW należącym do Gregory'ego.
-Nie no, tego akurat nie.
-Nie licz, że rozwiążesz układ w pokojowy sposób. On może mieć na nas haka i trzymać w garści przez całe życie.- Stwierdziłem ponuro, wysiadając z auta. Za chwilę weszliśmy do biura.
-Dzwoniłeś.- Niall lakonicznie wyjaśnił przyczynę naszego przyjazdu.
-Szybko jesteście.- Facet zerknął na zegarek. Oczywiście. Złoty rolex.- To dobrze. Załatwicie to jeszcze dzisiaj.
-O co chodzi?
-Macie nastraszyć jednego dzieciaka. Wisi mi sporo forsy. Macie mu powiedzieć, że czekam na spłatę za ostatnie dragi i że już więcej nie dostanie, jeśli nie będzie kasy w terminie. A, i poharatajcie go odrobinę. Niech zapamięta tę lekcję. Najlepiej nożem.
Nie chciałem tego robić. Obiecałem sobie, że się zmienię. Ta cała spowiedź naprawdę coś mi dała i nie chciałem, żeby poszło to na marne. Miałem nadzieję szybko skończyć z tym całym interesem i jednocześnie miałem świadomość, że to, co przed chwilą mówiłem Niallowi, jest prawdą. Wdepnęliśmy w niezłe bagno i ten brud już na nas zostanie.
-Malik, jakieś zastrzeżenia?
-Żadnych.- Odpowiedziałem szybko.
-Świetnie.- Gregory otworzył szufladę.- Dla lepszego efektu przestrzel mu nogę.- Przesunął po blacie biurka pistolet. Zacisnąłem zęby.
-O kogo chodzi?- Zapytałem, wyciągając rękę po broń.
-Nazywa się Louis Tomlinson.- Szybko cofnąłem dłoń.
-Nie zrobimy tego!- Niall zaprotestował szybciej niż zdążyłem mrugnąć. Wymieniliśmy przerażone spojrzenia.
-A to niby dlaczego?- Gregory wydawał się być tym rozbawiony. Przewidział to, cholerny manipulator.
-To nasz znajomy! Były przyjaciel!- Horan był bardziej tym zestresowany niż ja.
-Pracujecie dla mnie, nie dla ligi ochrony człowieka czy innej Amnesty International. Radzę ci, weź tę broń.
-A jak nie, to co?- Zacisnąłem pięści i spojrzałem mu odważnie w oczy.
-Masz ładną siostrę. Mała, ale ładna. Twoja też, Horan. Jak to jest, poznać efekt wyskoku twojego tatuśka?- Cała odwaga w mgnieniu oka mnie opuściła. Safaa. Scarlett. On nie może im zrobić krzywdy.
-Jaka decyzja?- Zapytał ten sukinsyn po kilku minutach ciężkiego milczenia.
-Zgoda.- Wziąłem pistolet i razem opuściliśmy dom szefa.
-Nie możemy tego zrobić.- Niall kręcił głową, przerażony.- Przecież to nasz kumpel.
-Nie gadasz z nim od paru lat.- Mruknąłem, odpalając silnik.
-Gdyby nie te dragi, to znowu bylibyśmy kumplami. Jakoś z Liamem się zaczęliśmy dogadywać, jak kiedyś.
-Horan, ten skurwiel zrobi coś mojej siostrze, jeśli tego nie zrobię. Rozumiesz to? Twojej też. Nawiasem mówiąc, obgadaliście już tę sytuację?
-Nie. Nie ma odpowiedniego momentu.- Odchylił głowę na oparcie fotela.
-Zrób to jak najszybciej, bo znając Gregory'ego niedługo będziemy wąchali kwiatki od spodu.
-A może byśmy go oszukali?- Wyprostował się gwałtownie.
-Co masz na myśli?- Zmarszczyłem brwi.
-Nie strzelaj albo strzel w powietrze. Nie próbuj go ranić nożem. Postraszymy go, uderzymy kilka razy i zwiejemy, a Gregory'emu powiemy, że ktoś nas spłoszył. Albo jeszcze lepiej. Nic mu nie mówmy.
-Wiesz, że to samobójstwo?
-Wiem, Zayn.
Jechaliśmy dalej przez miasto w milczeniu. Zapadł już zmrok i zapaliły się latarnie. Myślałem nad tym, co powiedział Nialler. Oszukać Gregory'ego to naprawdę samobójstwo. Ten człowiek miał swoje wtyki wszędzie, mógł nas wytropić na drugim końcu planety. Jednak mimo wszystko... Nie chciałem robić Louisowi krzywdy. Nie chciałem już nikogo krzywdzić. Nawet jeśli byłem zmuszony to zrobić, ślepo wykonać polecenie szefa. Nie potrafiłem już spojrzeć na to tak beznamiętnie, jak kiedyś. Nagle Niall wskazał na jakąś postać.
-To on.- Pojechałem trochę dalej i zaparkowałem za zakrętem. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę, z której nadchodził Louis. "Nie trać równowagi. Nie zrób nic, czego będziesz potem żałował do końca życia!"
-Masz pozdrowienia od Gregory'ego.- Rzucił na powitanie Nialler. Louis zatrzymał się i spojrzał na nas z lekkim strachem.
-Czyli to prawda? Pracujecie dla niego?
-Zgadnij.- Wyjąłem broń, a Horan nóż. Nie mieliśmy zamiaru ich używać. Tylko nastraszyć.
-Czego chcecie?- Zapytał drżącym głosem, cofając się o kilka kroków.
-Forsa za dragi. Ma być gotowa za trzy dni.
-Nie mam tyle...
-To masz pecha.- Horan rąbnął go prawym prostym w brzuch. Tomlinson padł na kolana, wciągając mocno powietrze i sycząc z bólu. Odbezpieczyłem pistolet i wycelowałem.
-Wiesz co, Zayn?- Jęknął, podnosząc na mnie wzrok.- Zawsze wiedziałem, że taki właśnie jesteś. Zimny morderca. Ilu już masz na sumieniu?- Zatrząsłem się z gniewu. Trafił w czuły punkt. W tamtej chwili, naprawdę miałem ochotę go zastrzelić. Walić postanowienia i dobre rady.
-No, dalej. Zrób to. Ja i tak spieprzyłem wszystko. Zawiodłem Eleanor, rodziców, rodzeństwo, przyjaciół. Dawaj, pozbędziesz się śmiecia. Co to dla ciebie.
Oddychałem ciężko, kierując lufę na klęczącego chłopaka.
-Zayn.- Powiedział ostrzegawczo Niall.
-Strzel.- Powtórzył Louis.
-STÓJ!!!- Wrzasnął ktoś.- Nie pozwolę ci na to!
Przed oczami mignęło mi coś kolorowego. Ktoś zasłonił sobą Louisa.
-Nie zrobisz tego.- Z przerażeniem patrzyłem na Jennifer, która zdyszana patrzyła na mnie z wściekłością.
-Jen, odsuń się.
-Nie ruszę się stąd! Jak masz do kogoś strzelić, strzel do mnie. Moich rodziców już zabiłeś, teraz sprzątnij mnie.- Spojrzała mi wyzywająco prosto w oczy.
_______________________________________________
Bam! Kolejny rozdział :D NIESPRAWDZONY!!!
Spodziewał się ktoś tego? Mam nadzieję, że nie. I wiecie co? Do końca zostało dwa rozdziały i epilog. Obym was nie rozczarowała dalszym ciągiem :P
Rozpisałabym się bardziej, ale jestem wykończona po całym dniu harówki. Do tego jeszcze ten tydzień, który się zbliża... Zwłaszcza weekend. Czas ostrego zapieprzania. W czwartek kolokwium z histologii, w piątek praktyczny z głowy z anatomii, sobota i niedziela zakuwamy do testu z głowy z anaty i pierwszego kolokwium z biochemii, oba w poniedziałek. Chyba się pochlastam. Albo pożyczę od Zayna broń, żeby się zastrzelić -.-
Dziękuję za obserwacje i komentarze, staram się na wszystkie odpowiadać, ale nie zawsze mi wychodzi, za co przepraszam. Jeśli nie dostałeś/aś odpowiedzi na kom- przepraszam, może nie zauważyłam, może się nie władował, a może zapomniałam odpisać, ale się nie zrażaj! Naprawdę się staram, ale nie jestem robotem, żeby wykonywać wszystko, co mam w planie. Chociaż czasem chciałabym się sklonować i nadrobić wszystkie życiowe zaległości.
Pozdrawia was zmęczony pracuś-student
Roxanne xD
Tyle emocji.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
Nie pogardziłabym dłuższym :)
Ale rozumiem. Tyle nauki... Eh.
Marzę o wakacjach :)
Mam nadzieje że Zayn i Jen się pogodzą. :)
Oj, ja też marzę o wakacjach... Chociaż pierwszy etap wakacji to będą praktyki w szpitalu. Ale spokojnie, tylko dwa-trzy tygodnie i wolność! ^.^
UsuńStarałam się napisać jak najdłuższy, ale jakoś tak rozplanowałam całość do końca, że wyszedł taki ;P
Dziękuję <3
Hej bardzo spodobał mi się twój blog i szybko przeczytałam już cały :) mam taki mały pomysł. Czy mogłabyś podpisywać kiedy zmieniasz perspektywę np. z Zayna na Harrego? Coś w stylu "Harry's pov" czy "perspektywa Zayna". Nie chce ci niczego narzucać broń Boże ale to by wiele ułatwiło bo często gdy czytam to zastanawiam się czyje to myśli i gdy się zorientuje jakos w połowie to znów muszę zaczać od nowa czytać :/ Bo czasem to trudne do ogarniecia. Mam nadzieje ze przemyślisz to ale nie chce ci niczego narzucać bo to twój blog i twoje "dziecko" ;) To naprawdę genialny blog. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. Masz wielki talent. Uwielbiam to opowiadanie. Pozdrawiam ~Lilly
OdpowiedzUsuńHej, witamy wśród czytelników :D
UsuńChyba pisałaś pod poprzednim rozdziałem... Tak mi się wydaje. No nic, odpiszę tutaj xD
Hmm, twój pomysł... Wiem, że to męczące, sama się denerwowałam przy niektórych blogach, gdzie była podobna sytuacja, a sama jakoś o tym zapomniałam -.- Wydaje mi się, że skoro już kończę tego bloga to nie ma sensu tego zmieniać. Jeszcze tylko dwa rozdziały i epilog, dacie radę! ;) kolejny będę pisała w trzeciej osobie, może wyjdzie lepiej :P
Cieszę się, że ci się podoba moje opowiadanie :* zapraszam na kolejne
Dziękuję <3
Woah, trzecia osoba? Czadersko! :D
UsuńTrzeba spróbować... Trochę mniej emocjonalnie, z większym dystansem, będzie można się wykazać w jakiś opisach... ;)
UsuńWidzę, Anonku, że ci to pasuje :D
Bardzo pasuje ^^ uwielbiam czytać w trzeciej osobie, w sumie za pierwszą nie przepadam, choć pisanie jest łatwiejsze. Dlatego tak ciężko się czytało "Igzyska Śmierci", bo nie dość, że czas teraźniejszy, to jeszcze pierwsza osoba ;___;
UsuńSuper ^.^
OdpowiedzUsuńNie tykać Louiska!!! XD
OdpowiedzUsuńBiedny Zayn... Mam nadzieję,że Jen mu wybaczy :)
Pozdrawia chora i ledwo żywa blogerka ;P
Hope ;*
Zobaczymy, co zrobi Jen...
UsuńChora? Wracaj szybko do zdrowia :* ja na szczęście nie choruję, ale za to dostałam wiosennej alergii... Dziesięć kichnięć na minutę, chyba pobiłam swój rekord XD
Dziękuję <3
Dziękuję <3 hahaha ta cała moja choroba jest chyba wywołana właśnie alergią XD
UsuńAlergia to złłłooooo xD
UsuńWow . . . rozdział świetny . Nie spodziewałam się tego . Czekam z niecierpliwością na nexta . :)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńO Matko! Chcę więcej! Teraz! Ale się porobilo :**♥♡♥♡
OdpowiedzUsuńJAK można kończyć w takim momencie? No ja się pytam JAK?! To powinno być zabronione przez prawo. Foch. Ale taki na poważnie. Foch na pięć sekund z przytupem i melodyjką. Dobra. Czas minął..
OdpowiedzUsuńOk. Ochrzan był więc teraz przejdźmy do mojej opinii.
Po 0. Nie byłabym sobą gdybym nie zaczęła wymieniać, więc...
Po 1. Pisze ten komentarz trzeci raz z rzędu i zważywszy na to, że robie to na telefonie pisze to już z godzinę.
Po 2. Wiedziałam, że Zayn pójdzie do kościoła. O jeee. Miałam rację. Kto miał rację? Ola! Kto! Ola!
Po 3. Ufff. Dobra. Spokój. Wdech-wydech, wdech-wydech.
Po 4. A teraz posłuchaj mnie kochana bo powiem tylko raz. Jeśli Zayn i Jen nie zostaną znowu szczęśliwą, kochającą się parą to OBIECUJĘ, że dowiem się gdzie mieszkasz i inaczej porozmawiamy!
Po 5. Ale będzie Happy koniec prawda? :-( No pewnie, że tak :-)
Po 6. Miałam coś powiedzieć, ale zapomniałam. No cóż. Skleroza nie wybiera.
Po 7. Już sobie przypomniałam! Czytałam twojego wcześniejszego bloga po raz 4 z rzędu. Strasznie mi się nudzi. Chora jestem.
Po 8. Kocham Cię za to opowiadanie. Jesteś moim Bogiem, tlenem (a bez tlenu nie da się żyć)
Po 9. Pamiętaj o "Po 4..." i dobrze Ci radzę. Przemyśl to.
Po 10. :-* :-* :-*
Oj, wiem co znaczy pisać komentarze na telefonie... Właśnie teraz odpisuję i autokorekta doprowadza mnie do szału O.o ja chcę mojego laptopa!
UsuńOkej, wracając do odpowiedzi...
Ochrzan przyjęty ;P ekhem, spoilerować nie będę, więc się nie dowiecie czy będzie happy end czy nie xD a za punkty 7 i 8 przesyłam ci wirtualne uściski :-* :-* :-* czwarty raz przeczytałaś "Everything's...", jestem pod wrażeniem ^^ wracaj do zdrowia :-)
Dziękuję <3
Szczerze? Zastanawiam się czemu twój blog (i ten i "Everythings's...) ma tak mało komentarzy. Np. "Black", tam pod epilogiem było około 200 komów. U ciebie jest ciekawsza fabuła, akcja, tak... wiarygodnie wszystko opisane.
UsuńWracając do twojego koma. Nie masz co się dziwić, że przeczytałam "Everythings's..." czwarty raz. Uwielbiam ten specyficzny humor w tamtym opowiadaniu.
¤ Poleciłam twoje blogi innym. Teraz masz psychofanki.
¤ Nie masz za co dziękować. To ja powinnam to zrobić, że piszesz to opowiadanie.
¤ Powinnaś zastanowić się nad wydaniem książek. Tak jak z "After'em".
Przesyłam całuski i pozytywną energię. :-*
Wiesz, może po prostu na moje blogi nie trafiło tyle osób :) psychofanki, whoa xD Fajnie :D dzięki za polecenie ;*
UsuńA co do tej książki to się zastanawiam... Na poważnie.
Czy ja sie mam wkurzyc dlaczego najlepszych momentach zawsze jest przerwa do chin ludowych to naprawde irytuje, zgodze sie ze to przez prawo powinno byc zabronione.Rozdział był dla mnie niespodzianka poleciałas teraz z tekstem ciekawe co wykombinujesz. Chciałabym by te twoje blogi przeczytalo one direction i zobaczyc ich miny hehe Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAle ja tak lubię kończyć w takich momentach... Jestem wredna, wiem *szatański śmiech* xD
UsuńGdyby 1D przeczytało moje blogi... Z jednej strony to bardzo bym chciała, żeby tak się stało, zwłaszcza żeby przeczytali "Everything's...", ale z drugiej... Harry mógłby się obrazić za to, jak go tu przedstawiłam... Więc może lepiej nie ;P ale miny mogliby mieć bezcenne :D
Dziękuję <3
Hm, nie zauważyłam błędów, a rozdział bardzo mi się podobał, szczególnie sam początek i ta "dziennikowa" forma.
OdpowiedzUsuńHm, takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. W sumie dobrze, że jest taki mocny akcent pod koniec historii, dzięki temu cały czas coś się dzieje.
No, to pozdrawiam ^^
Ehehe... A ja po kolejnym przeczytaniu zauważyłam... Kilka powtórzeń, ale nie będę wskazywać palcem ;P
UsuńDziękuję <3
A ja czytałam raz, mam jeszcze szansę :P
UsuńCzyli mam pewność, że się do tego dokopiesz ;)
UsuńAgnes powinna adoptować Macy!
OdpowiedzUsuńOoo, czytasz w myślach mojej przyjaciółki XD
UsuńCzy w moich też, to się okaże ;P
Dziękuję <3
Hahaha w moich czyta XD
UsuńMyślę, że dobrze, że Zayn poszedł do kościoła i Jim mu wybaczył :) W ten sposób tak jakby zrzucił ten ciężar z siebie opowiadając o wszystkich złych rzeczach które zrobił.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Jenny to uważam, że jest równie zagubiona w tej sytuacji i swoich uczuciach jak i Zayn. Na pewno w głębi duszy kocha Malika, ale nie może przeboleć, że ten wypadek to jego wina. Moim zdaniem powinna mu wybaczyć, ale chyba to jeszcze za wcześnie i nie jest na to gotowa. Powinna przemyśleć to co powiedział jej Jim.
Podejrzewałam, że Louis miał coś wspólnego z narkotykami, a w tym rozdziale moje przypuszczenia zostały tylko i wyłącznie potwierdzone. Kurde, Lou w co ty się wpakowałeś chłopie ??!! I jeszcze ten cały Gregory, któremu wisi sporo kasy.
Ostatnia scena... no cóż mistrzostwo. Nie spodziewałam się, że Jen wparuje pomiędzy Louisa i Zayna. Aaa właśnie Malik do kurwy nędzy, a co z twoją obietnicą o ustanowieniu poprawy hmm ? Mówi, że chce się zmienić i wszystkiego żałuje, ale kurde chce to wszystko zaprzepaścić bo mu się strzelać zachciało. Ok, dobra troszeczkę mnie poniosło :D.
Mam nadzieję, że Jennifer i Zayn jakoś się pogodzą, Louis odzyska rozum i skończy z tym świństwem jakim są dragi, a Gregory pójdzie siedzieć.
Ma być happy end! To jest rozkaz! :) Ładnie proszę, jak ten kotek ze Shreka :D Chyba mi nie odmówisz, prawda ? Uwierz mi, nie chcesz manifestacji pod swoim domem heheh :) Jak będzie trzeba to przyjadę nawet czołgiem ^^.
Jeszcze tylko dwa rozdziały do końca + epilog ? Szkoda ;(
Życzę powodzenia na kolokwiach i testach ;].
Czekam na następny.
~Caroline.
Kolejna osoba błaga o happy end i jak ją mam odmówić? XD
UsuńZobaczymy, w mojej głowie wszystko jest poukładane, tylko wystarczy ubrać to w słowa ^.^ mam nadzieję, że zakończenie was usatysfakcjonuje ;*
Znowu ten czołg :P ja chyba naprawdę zacznę robić jakieś okopy pod oknami. Szkoda tylko, że tam kwitną przebiśniegi... ;)
Za życzenia powodzenia nie dziękuję, bo nie chcę zapeszyć, nawet jeśli nie jestem przesądna, ale za koma DZIĘKUJĘ <3
Ale happy end jest zawsze ;/
UsuńTo byłaby odmiana... może słowo "miła" nie zabrzmi tu dobrze, no ale... Ja byłabym usatysfakcjonowana mimo wszystko.
Zobaczymy ;P
UsuńRozdział jak zwykle świetny i pełen emocji :)
OdpowiedzUsuńTylko ubolewam, że nie było nic o Harry'm ;/ już definitywnie go polubiłam w tym opowiadaniu :D.
Zayn wreszcie wyznał to co mu leżało na sercu i bardzo dobrze. Chociaż James mu wybaczył, a Jennifer no cóż... ta sytuacja ją przerasta i kieruje nią nienawiść do Zayna. Trudno jej będzie mu przebaczyć, ale mam nadzieję, że jednak to zrobi.
Szkoda mi Agnes i jej męża, w końcu stracili swoją jedyną córkę ;/ i zgadzam się z osobą, która napisała, że Agnes powinna adoptować Macy :) To świetny pomysł.
Gregory to bezduszny człowiek, współczuję Zaynowi i Niallowi, że muszą dla niego pracować. No i jeszcze Lou... wiedziałam, że ma coś wspólnego z narkotykami. Wpadł w złe towarzystwo.
Jeśli chodzi o końcówkę to trochę zawiodłam się na Zaynie. Chciał być lepszym człowiekiem, a przez słowa Louisa stwierdził, że ma to wszystko gdzieś i myślałam, że do niego w końcu na prawdę strzeli. Na szczęście pojawiła się Jen.
Ja też zapisuję się do grona osób, które chcą happy end :D.
Czekam na kolejny rozdział :D i ucz się pilnie do kolokwium pani doktor hehe.
Agnieszka :D.
Ale wam trudno dogodzić... Najpierw "precz z Harrym", teraz "tęsknię za Harrym" XD dobra, żartuję, ale mnie to rozwaliło :D Harry stał się raczej postacią epizodyczną, swoją rolę już odegrał. Chociaż... Cóż, zobaczymy ^.^
UsuńKońcówka była specjalnie właśnie taka... Zayn musi ostatecznie się zdezdecydować, po której stronie się opowiada :) łatwo jest postsnawiać poprawę, gdy nic i nikt cię nie prowokuje.
Pani doktor... Ech, jak mam w perspektywie ten tydzień to coraz bardziej wątpię, że przetrwam te studia... A to nawet nie jest sesja! -.- mięczak ze mnie -.-
Dziękuję <3
*zdecydować
Usuń*postanawiać
Wielki hejt i foch na autokorektę! >:(
Ja.Pierdolę. ożesz......mać. no fakt, nie spodziewałam się tego. początek był trochę nudnawy tz pomijając to że Zayn poszedł do kościoła sam. ale gdzieś tak w połowie już oczy jak ping-pongi :o a końcówka to już w ogóle rozpierdziela system ! teraz Zayn już nie strzeli...nie może.. nie zrobi tego...prawda?
OdpowiedzUsuńokey musze dojść od siebie po tym rozdziale ;)
jesli to Cię pocieszy też mam przerąbany tydzień -_-
no nic.. trzymaj się kochana :* Gaba :*
Musiało być jakieś wprowadzenie, wiem, że początek do najlepszych nie należał ;)
UsuńCo do tego przerąbanego tygodnia, to dziś jeszcze się okazało, że aktualizacja systemu w telefonie uszkodziła mi kartę pamięci. Usunęło mi jakieś 200 piosenek, wszystkie zdjęcia i notatki do kolejnych rozdziałów. Trafił mnie jasny szlag -.- już mi trochę przeszło, ale rzeczy nie odzyskam... :/
Dziękuję <3
OMG!
OdpowiedzUsuńPrzez pięć minut, no dobra może przesadziłam, przez 3 minuty miałam otwarte usta z wrażenia. Ten rozdział jest WOW.
Szkoda mi Jen, ale z drugiej strony, nie chce zobaczyć, że Zaynowi na serio jest z tym źle.
Zayn na spowiedzi? Nie spodziewałam się tego. xD
Mam nadzieję, że Zayn wykręci się z tych dragów.
Louisa od dawna podejrzewałam o to, że ma problem z dragami.
Czyżbym była wróżbitą? xD
Czekam z smutkiem na przed ostatni rozdział, ale z podekscytowaniem, co będzie dalej. :D
Pozdrawiam :*
@Tyska1993
Cieszę się, że cię zaskoczyłam :P Zayn na spowiedzi, no cóż, on sam chyba się tego nie spodziewał xD
UsuńDziękuję <3
hej ;) rozdział jak zwykle genialny już nie mogę się doczekać kolejnego :D Tak w ogóle to wielki gratulacje i szacun ze studiujesz medycynę, jestem w drugiej klasie lo i tez tez chciałabym leczyć ludzi w przyszłości ale jak na razie to chce być dentystą ;) wielki podziw dla cb za to ze godzisz pisanie z nauką :)
OdpowiedzUsuńMam do Ciebie malutka prośbę. Widziałam ze obserwujesz blog "Hello Horan I love you" ten blog jest obledny ale niestety autorka zablokowała go a ja nie dodałam do obserwowanych. Czy ten blog został kontynuowany? Jeżeli tak to czy mogłabyś poprosić autorke aby dodala mn do czytelników? Wiem że masz mało czasu i wg bo studia i twoje blogi ale gdybyś znalazła chwilkę to byłabym Ci bardzo wdzięczna :)
Pozdrawiam ~Lilly
Ooo, komentarz od ciebie widzę po raz pierwszy, więc WITAJ ;D
UsuńEch, staram się jakoś pogodzić pisanie ze studiami, ale ciężko idzie. Zwłaszcza ostatnio, wczoraj miałam dwa kolokwia z anatomii i biochemii, dwóch najcięższych przedmiotów, po prostu masakra. Odsypiałyśmy potem, przed kolejnymi zajęciami z dziewczynami zarwaną noc na korytarzu na najwyższym piętrze Anatomicum xD
Co do twojej prośby... Tak, obserwuję tego bloga, ale autorka faktycznie, od dłuższego czasu zamknęła go i mogą czytać tylko zaproszeni czytelnicy. Dlatego poszukałam teraz jej Aska, Google + i YouTube'a i zostawiłam jej na każdym wiadomości o dodanie nas. Kłopot w tym, że jej ostatnia aktywność na Ask'u i Google była rok temu, czyli wtedy, kiedy dodała ostatni rozdział, a na YouTubie trzy miesiące temu. Ale miejmy nadzieję, że to odczyta :D
Dziękuję <3
dziekuje za trud :* podziwiam Cie za to ze znajdujesz na to wszystko cza :)
UsuńStaram się ;) nie dziękuj :*
UsuńJakiś tydzień temu znalazłam tego bloga i muszę przyznać, że jest ciekawy i lekko się go czyta :)
OdpowiedzUsuńNadrobiłam już wszystkie rozdziały :D
Oby Jennifer wybaczyła Zaynowi bo on na to zasługuje. Myślę, że oboje pogubili się w swoich uczuciach.
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam.
Przy okazji zapraszam do czytania mojego bloga : save-me-ff.blogspot.com :)
Hello, hello, witam :D
UsuńCieszę się, że ci się podoba :) kolejny rozdział mam nadzieję, że niedługo... Szczerze mówiąc, to widząc info o Zaynie odchodzącym z 1D, dostałam takiego spadku weny, że nie potrafię sklecić zdania. Ale z drugiej strony... Mam powera, żeby wszystko naprawić, znaczy, żeby przynajmniej u mnie było wszystko jak trzeba :P
Z chęcią do ciebie zajrzę, jak tylko będę miała chwilę wolnego :*
Dziękuję <3