niedziela, 3 sierpnia 2014

CHAPTER 3: Shake off the weight of the world from your shoulders...

Patrzyłem na nią z niedowierzaniem. "To chyba jakieś jaja... Malik, a może ty masz halucynacje?" pomyślałem. Zacisnąłem powieki i zaraz je otworzyłem. Nie, dziewczyna nie znikła. Siedziała tam, na tym przeklętym murku i uśmiechała się do mnie. Jak ona, do jasnej cholery, znalazła moją kryjówkę? Śledziła mnie? Nie, przecież wczoraj przyszła do szkoły, a ja tu wczoraj nie byłem. A dziś przyszła tu pierwsza...
-Co ty tu robisz?!- zapytałem.
-Czytam?- uniosła brwi pokazując na książkę.
-Nie, jak tu trafiłaś?- zeskoczyłem z muru i stanąłem na wprost niej. Moja groźna postawa chyba nie zrobiła na niej wrażenia.
-Tak jakoś...- wzruszyła ramionami.- Chciałam znaleźć jakieś ciche i spokojne miejsce i znalazłam. A co?
-Hmm, jakby to powiedzieć... Zjeżdżaj stąd.- nie miałem zamiaru być miły. Niech spada na drzewo, to moja miejscówka.
-A to niby dlaczego?- zapytała rozbawiona. "Co ją tak śmieszy? Ciągle się uśmiecha..."
-Bo to moje miejsce.- syknąłem. Zgasiłem gwałtownie papierosa. "Nawet spokojnie zapalić nie można!"
-Podpisane nie było.- wzruszyła ramionami i wróciła do czytania. "No, kurwa, zaraz mnie coś trafi!".
-Czego ty nie zrozumiałaś w słowach: zjeżdżaj stąd?!- warknąłem. Jennifer westchnęła ciężko i zamknęła książkę z trzaskiem.
-Słuchaj... Nie jestem kimś, komu możesz rozkazywać. A z tego co kojarzę, to to miejsce należy do szkoły, nie do ciebie i każdy uczeń może tu przebywać.- zakomunikowała mi stanowczo. Zacisnąłem dłonie w pięści i z całej siły walnąłem ręką w mur. Dziewczyna aż drgnęła zaskoczona moim gwałtownym ruchem. Wziąłem głęboki oddech i z powrotem usiadłem na murze. Nie ma bata. Nie ustąpię. Ona pierwsza stąd odejdzie.
-Wszystko okej?- dobiegł mnie jej cichy głos.
-Nie!- krzyknąłem.- Nic nie jest okej! Chcę sobie w spokoju tutaj posiedzieć, w mojej samotni, zapalić, pomyśleć, a tu wdziera mi się jakaś laska i wszystko, kurwa, psuje!!!- wydarłem się na cały głos. Jennifer spuściła głowę. "Mogłeś się ugryźć w język, stary..." 
-Cóż, palić ci nie bronię, nawet jeśli się trujesz... Ale skoro koniecznie chcesz posiedzieć tu sam, to proszę...- szybko zebrała swoje rzeczy i zeskoczyła z muru. Już miała zanurkować pod gałązki wierzby, gdy jeszcze się odwróciła.- Trzymaj się, Zayn.- uśmiechnęła się blado i zniknęła za zieloną kurtyną.



Usiadłam na parapecie obok klasy od angielskiego i wyciągnęłam książkę, ale zamiast się skupić na lekturze, zaczęłam myśleć o sytuacji z Zaynem. Nie rozumiałam, o co mu chodziło. Z tego, co zdążyłam się zorientować, to różni się od Harry'ego i Nialla. Jest bardziej zamknięty w sobie i zdecydowanie nie liczył na zainteresowanie ludzi. Zwłaszcza dziewczyn. "Jesteś zawiedziona?" Nie. Nie jestem. Chciałam tylko, żeby mnie w miarę zaakceptował, skoro do końca liceum mamy ze sobą siedzieć na angielskim. Wolałam się z nim zakolegować niż mijać się na korytarzu i warczeć na siebie w ławce. "Coś go gryzie... Ma jakiś problem..." Wyraźnie widać, że coś go boli, coś go martwi i on nie chce od nikogo pomocy. Tłumi ten problem w sobie, nie pozwala mu wydostać się na zewnątrz. A ja chciałam mu pomóc. Miałam nadzieję, że mogę zrobić coś, żeby znowu uśmiechnął się tak szczerze, jak uśmiechał się w towarzystwie kolegów wczoraj na ulicy.
-Hej, Jen. Co robisz?- koło mnie stanął Liam.
-O, cześć. Wiesz, mam okienko, a po nim angielski.
-Profesor Hollins, co?- zaśmiał się, a ja skinęłam głową. Profesor Hollins plus Zayn Malik. Liam chyba czytał mi w myślach, bo po chwili milczenia zapytał:
-Ty siedzisz na angliku z Zaynem, tak?
-Tak, z Malikiem, a co?- potwierdziłam. Liam westchnął.
-Trzymaj się od niego z daleka, okej? To nie jest dla ciebie najlepsze towarzystwo.
-Mogę wiedzieć, dlaczego wszyscy tak uważacie?- poprawiłam się na parapecie i spojrzałam Liamowi prosto w oczy.
-Po prostu krążą po szkole plotki...- spuścił wzrok i zawiesił głos.
-Plotki nie muszą być prawdą.- powiedziałam chowając książkę do torby. Szykowała się ciekawa pogawędka.- Jakie to plotki?
-Że handluje narkotykami, bierze udział w nielegalnych wyścigach motorowych i ma na sumieniu parę bójek. Nie wiem, czy kilka z nich nie zakończyło się... tragicznie.- wstrzymałam oddech. "O matko." Okej, ale to nie znaczy, że Zayn faktycznie jest takim potworem nie z tej ziemi.
-Przecież to nie musi być prawda...- powiedziałam powoli i zeszłam z parapetu. Za chwilę będzie dzwonek za przerwę i trzeba będzie wchodzić do klasy, bo inaczej Hollins się wścieknie.
-Nie, ale wiele na to wskazuje. Wiesz, był parę razy widziany w podejrzanych melinach, kilka osób mówiło, że sprzedawał dragi, a poza tym to jego towarzystwo... Chodzi wytatuowany, razem z tym Stylesem i Horanem. Chociaż Horan podobno nie strzelił sobie jeszcze żadnego tatuażu.
-Oni od zawsze tacy byli?- spytałam zaciekawiona idąc powoli w stronę klasy.
-Nie, to byli normalni ludzie. Nawet Louis kiedyś z nimi trzymał, ale jakoś się pokłócili czy coś i teraz Tomlinson unika ich jak ognia. Podobno ma jeszcze z nimi o coś na pieńku i szukają tylko okazji do zaczepki.
-Wiesz, o co im poszło?
-Nie. I się nie dopytuję. Lou jak będzie chciał, to powie.- wzruszył ramionami Liam.
-Spoko. Dobra, idę, bo facetka od geografii się wścieknie. Ma takie same zasady jak Hollins. Nara!- i poszedł sobie. Patrzyłam jeszcze jak znikał za rogiem korytarza. "Widzisz, i teraz znasz więcej szczegółów..." pomyślałam, gdy zadzwonił dzwonek. Nadal jednak nie byłam pewna, czy to, co mówił Liam jest prawdą. Przecież plotka mogła zostać wymyślona przez kogoś. Bo ktoś się pomylił, bo mu się coś wydawało, dla kawału, albo nawet z zemsty za coś. "Nie wolno nikogo oceniać po pozorach!" przypomniały mi się słowa mojego brata z któregoś niedzielnego kazania. Miał rację. Jak zwykle zresztą.
Drzwi do klasy się otworzyły i weszłam do środka razem z kilkoma osobami. Zajęłam swoje miejsce i zaczęłam mazać jakieś nieokreślone rysunki na wewnętrznej tylnej okładce zeszytu. Po chwili poczułam, jak ktoś zajmuje miejsce obok mnie. Nie musiałam się obracać, żeby wiedzieć, że to Zayn. Nie podniosłam wzroku, dopiero gdy do klasy wkroczył energicznie starszy pan, czyli profesor Hollins, zerknęłam na pana Malika kątem oka. Tak jak na pierwszej lekcji angielskiego gapił się w okno zamiast na nauczyciela.
-Dzisiaj zajmiecie się pracą w grupach, konkretnie w zespołach dwuosobowych, tak jak siedzicie w ławkach.- "Super. Szkoda tylko, że Zayn nie ma ochoty na pracę zespołową, wszystko by robił solo."- Dostaniecie teksty obiecującej młodej autorki, Amy Lazel. Macie je zrecenzować przez pierwszą połowę lekcji na ocenę. Najlepsze recenzje to najlepsze oceny.- nauczyciel rozdał teksty.- Zaczynajcie.
Przesunęłam kartkę na środek ławki i popatrzyłam na Zayna. Siedział w bezruchu, dalej śledząc to, co się działo za oknem. A działo się niewiele, bo wszystko przysłaniał padający od pięciu minut rzęsisty deszcz. Tutaj, w Bradford, dzień bez deszczu traktowano jak jakieś święto.
-Zayn?- trąciłam chłopaka łokciem. Podniósł na mnie zagniewany wzrok.
-Co?- warknął. Speszyłam się. Kurczę, nie mogłam trafić na jakiegoś kujona albo kogokolwiek, byle przyjaźnie nastawionego do świata?
-Emm... Mamy pracę do zrobienia...
-Gówno mnie to obchodzi.- odparł opryskliwie i z powrotem odwrócił się do okna. Po chwili wyciągnął ołówek i zaczął coś rysować na luźnej kartce wyjętej z zeszytu.
Westchnęłam z rezygnacją i zajęłam się czytaniem tekstu. Skoro pan Malik nie ma ochoty pracować, to nie znaczy, że ja też się będę obijać. Angielski, zaraz po w-fie, to mój ulubiony przedmiot i nie wyobrażam sobie, że mogłabym dostać z zadania mniej niż B. "Większych bredni nie czytałam..." pomyślałam po przeanalizowaniu tekstu. Marna podróbka Harry'ego Pottera z domieszką "Hobbita" i "Opowieści z Narnii". A już liczyłam na jakiś ciekawy esej czy felieton... Dziewczyna sama się gubiła w stworzonych przez siebie opisach, myliła postacie, używała całej masy powtórzeń. "Skad Hollins wytrzasnął takie coś?!" wściekałam się po czwartym akapicie. Już chwytałam za długopis, żeby w ostrych słowach skrytykować autorkę, ale coś mnie powstrzymało. "A jeśli profesor chce pozytywnej recenzji? Co jeśli liczy, że dla jego przyjemności uznamy tekst za naprawdę dobry i warty wydania?" Zaraz jednak odrzuciłam te myśli. Nie ma takiej opcji. Jestem szczerą osobą, czasem aż do bólu i na pewno nie będę kłamać dla radochy Hollinsa. Skoro mam zrecenzować ten tekst, to zrobię to po swojemu. I tak zrobiłam. Ściślej mówiąc, pojechałam po całości. Krótko, zwięźle i na temat przedstawiłam moją opinię o opowiadanku, jego twórczyni i licznych błędach. Nie będę się podporządkowywać, dziewczyna jest beznadziejna i moja pozytywna ocena jej nie pomoże. "A krytyka... Może czasem pomóc..." stwierdziłam w myślach oddając kartkę psorowi. Ciekawa byłam, czy zorientował się, że pracowałam sama. Zayn nawet nie zerknął w moja stronę, nie zareagował, gdy drugi raz podsunęłam kartkę w jego kierunku. "Nie to nie. Prosić się nie będę!" postanowiłam i samodzielnie odbębniłam pracę, która miała być wykonana w grupach.
Przez drugą połowę lekcji siedziałam zatopiona w notatkach z matmy. Skoro mogliśmy robić, co nam się podobało, byle cicho... Kłopot w tym, że matmy nie rozumiałam ni w ząb. Nie miałam pojęcia, co zrobić z piętrowym pierwiastkiem i wiecznie gubiłam cyferki przy zbyt rozbudowanych działaniach. A funkcje to już w ogóle była dla mnie czarna magia. Przez chwilę nawet zastanawiałam się, czy nie zagadać pana Malika z prośbą o wytłumaczenie funkcji kwadratowej, ale spasowałam. Zaraz by się na mnie wściekł za zakłócanie jego wielce szanownego świętego spokoju. Już i tak naruszyłam jego przestrzeń osobistą. Dalej nie rozumiałam, dlaczego niby nie mogłam sobie posiedzieć w tamtym zaciszu. "I co, on myśli, że tak łatwo się wycofam? Mowy nie ma! Jeszcze tam wrócę!" pomyślałam w chwili, gdy zadzwonił dzwonek.
-Zaczekajcie wszyscy! Odczytam wasze oceny...- tu nastąpiła litania nazwisk w zestawie powiększonym o ocenę. Z tego, co zdołałam usłyszeć, ludzie w większości dostawali D albo E. "Co jest? Aż tak im nie poszło, czy nie odgadli życzenia psora?"- I na koniec najlepsza praca. Jennifer Sorset i Zayn Malik. Bardzo wnikliwa analiza, nie korzystaliście z utartych schematów, przedstawiliście swój pogląd na sprawę, bez ulegania wpływom. Gratulacje. Dostajecie A.
Uśmiechnęłam się do siebie. "Tak!!!" Miałam przeczucie, że dobrze robię, pisząc jak mi się podoba. Odwróciłam się w stronę mojego sąsiada.
-Nie ma za co, panie Malik.- obdarowałam go szczerym, radosnym uśmiechem i wyszłam z sali nie oglądając się na osłupiałego chłopaka.



__________________________________
Mamy kolejny rozdział. Wiem, jest krótki i totalnie nic nie wnosi do opowiadania, ale mogę z ręką na sercu obiecać, że kolejny będzie lepszy. Przynajmniej odrobinę. I dłuższy :P

Od razu załączam informację, że na "Everything's gonna be all right..." też pojawił się nowy rozdział :) konkrety pod tym linkiem--->  http://onedirection1d-pain-and-payne.blogspot.com/2014/08/rozdzia-45.html

Jeśli macie jakieś pytania, zadawajcie je pod postem. Dziękuję za wcześniejsze komentarze i zachęcam do komentowania i obserwowania :D

Pozdrawiam i całuję <3
Roxanne xD

11 komentarzy:

  1. Jezu jezu takie cudowne *.* Pamiętaj o tym, że jesteś moim guru !
    /Polly :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest całkiem dobry ale mimo wszystko czekam na te dłuzsze i której akcja jest nieco szybsza (chodz jakoś niewyobrażam sobie by początek był szybszy:).Coraz bardziej mnie wciaga i jestem ciekawa jak rozegrasz dalszą akcje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki <3
      Ciężko jest pisać dłuższe rozdziały, gdy ma się na głowie dwa blogi, ale postaram się, obiecuję :*

      Usuń
  3. o.O... niecierpliwie czekam na rozwój akcji....;D
    dodasz zakładkę bohaterowie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko znajdę wolną chwilę, to się za to zabiorę ;)
      Dziękuję <3

      Usuń
  4. Super rozdział :) Także czekam na rozwój akcji, ale to dopiero początek więc nie ma się co śpieszyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, ale spowalniać też nie będę ;P
      Dziękuję <3

      Usuń
  5. Haha moja reakcja gdy zaczynałam czytać Everything's gonna be all right była podobna co teraz: Wow.. O.o
    Czekam na rozwój akcji i następny rozdział :)
    Sweet Berry :>

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG jak zwykle genialnie <3 :) super akcja :) kurde, tylko teraz zaczęłam czytać też takiego innego bloga o Zaynie i ciągle mi się mylą! :/ a tamten Zayn jest całkiem inny. No ale trudno
    PS.Super, fajny i wszystko na raz!

    OdpowiedzUsuń