sobota, 16 sierpnia 2014

CHAPTER 5: And your actions speak louder than words...

-No kochana, masz szczęście.- pielęgniarka zaczęła bandażować kostkę Scarlett.- To tylko lekkie skręcenie. Jak dobrze pójdzie, to za tydzień normalnie staniesz na nogi, ale na wszelki wypadek masz tu skierowanie do ortopedy.- blondynka jęknęła na wspomnienie o ortopedzie.
-Ale niedługo zaczyna się sezon koszykarski!- zaprotestowała.- Jestem w drużynie, nie mogę...
-Ważniejsza jest chyba noga, prawda? Poza tym, z tego co wiem, do rozpoczęcia sezonu masz jeszcze trzy tygodnie.
-Ale niedługo zaczną się treningi...
-Nie marudź mi tutaj, tylko dzwoń po rodziców, żeby po ciebie przyjechali. Masz zwolnienie ze szkoły na trzy dni.
-Przynajmniej o tyle dobrze.- burknęła pod nosem Scarlett i wyciągnęła telefon.- Halo, mama? Twoja cudowna niezdarna córeczka skręciła nogę. Przejedziesz po mnie do szkoły? Spoko, dzięki. Czekam, paaa.- rozłączyła się i schowała telefon.- Mama zaraz będzie.- poinformowała pielęgniarkę uzupełniającą dokumentację.
-To dobrze. Ty, kochana...- zwróciła się do mnie.- Możesz już iść. Zaopiekuję się twoją przyjaciółką.
-Na pewno?- zawahałam się, ale blondynka posłała mi lekki uśmiech.
-Na pewno. Jeszcze nie umieram.- skinęłam głową i podałam jej swoją komórkę.
-Wpisz mi swój numer.- poprosiłam. Zaraz puściłam strzałę na jej telefon.- Jakby co, to dzwoń. Jestem dostępna o każdej porze.- uśmiechnęłam się na pożegnanie i wyszłam z gabinetu.
Musiałam znaleźć pana Malika. Krótka pogawędka mu nie zaszkodzi. "Albo raczej kazanie..." pomyślałam idąc szybko korytarzem. Minęłam swoją szafkę, gdy natknęłam się na Harry'ego. "Znowu?!" jęknęłam w duchu.
-Bardzo mi zaimponowałaś dzisiaj, skarbie.- mruknął przysuwając się do mnie.
-Czym? Tym, że prawie walnęłam twojego kolegę, czy tym, że jako jedyna udzieliłam pomocy dziewczynie, mimo że było co najmniej pięciu sprawnych facetów, w tym ty, żeby pomóc jej dojść do pielęgniarki?- zapytałam cierpko. Chyba nie spodziewał się takiej reakcji po mnie.
-Nie... Po prostu tym, że przerwałaś bójkę.- odpowiedział lekko zbity z tropu. "Czyżbyś właśnie zbiła z tropu szkolnego Casanovę? Dziewczyno, rządzisz!" ucieszyłam się w duchu, ale nic nie dałam po sobie poznać.
-Mniejsza o to. Widziałeś gdzieś swojego nadpobudliwego kolegę?
-Malika? Może i widziałem...
-Gdzie?- zaczynałam znowu tracić cierpliwość.
-A do czego ci to potrzebne, kochanie? Ja ci nie wystarczę?- zrobił smutną minkę. "O matko... Weź, człowieku, daj spokój albo pomóż."
-Powiesz mi, gdzie go widziałeś czy nie?!
-Spokojnie, koleżanko. Nie wiem, gdzie poleciał Zayn, od bójki go nie widziałem.- ręce mi opadły.
-To po co mówisz, że wiesz, gdzie on jest?!- fuknęłam chcąc go wyminąć. Nie udało się, Harry złapał mnie za ramię i przyciągnął bliżej siebie.
-Czemu ty tak za nim latasz? Widziałaś, jaki on jest. Chcesz dostać łomot, jak Brad? Zayn nie będzie miał oporów, żeby uderzyć dziewczynę.
-Wiesz to z własnego doświadczenia?- wyrwałam mu rękę i delikatnie potarłam zaczerwienione miejsce.
-Ja chcę cię tylko uchronić przed rozczarowaniem.- uniósł ręce w poddańczym geście.
-Chcesz się do mnie zbliżyć, żeby mnie przelecieć.- stwierdziłam opierając ręce na biodra.
-A może to ty chcesz przelecieć Zayna?- zapytał drwiąco. "Zaraz. Mu. Coś. Zrobię!" zacisnęłam pięści siłą woli powstrzymując się od głośnego przeklęcia szczerzącego się przede mną chłopaka. "Ciekawe, ile lat dostanę za uduszenie tego dupka?" Nie zdążyłam jednak tego sprawdzić, bo chłopak posłał uśmiech Stylesa numer któryś tam i najzwyczajniej w świecie odszedł.
Niewiele myśląc, rzuciłam się w kierunku schodów i po chwili pędziłam w poprzek trawnika w kierunku niedawno odkrytej oazy spokoju. Muszę się wyładować, nie wiem, wykrzyczeć czy coś. Szkoda, że nie mam teraz w-fu. Porzucałabym piłką do kosza, ale nie! Będę mogła to zrobić dopiero jak wrócę do domu, a za chwilę czeka mnie walka z fizyką. "Boże, zatrzymaj świat, ja wysiadam!". Wpadłam między gałęzie wierzby płaczącej, szarpnęłam kilka zaplątanych w moich włosach liści i zderzyłam się czołowo z jakąś osobą. Podniosłam głowę i moje oczy spotkały się z ciemnobrązowym spojrzeniem mojego poszukiwanego. "Ale ty jesteś tępa! Było od razu szukać go w jego samotni!".
-Tutaj jesteś.- westchnęłam.
-Czego ty znowu chcesz?- zapytał sfrustrowany podchodząc do murku, opierając się o niego i odpalając papierosa.
-Zapytać, o co poszło.- wrzuciłam torbę na murek i stanęłam na wprost chłopaka.- Po cholerę się biliście?! Warto było?
-Chcesz mnie nawracać?- prychnął.- Powodzenia pod innym adresem.
-Słuchaj, nic mnie nie obchodzi, co sobie myślisz. Wiesz, że dzięki tobie i twojemu koledze Scarlett ma skręconą kostkę?- wzruszył ramionami. "Teraz to mnie wpienił."
-Weź choć raz mnie posłuchaj, Jennifer.- powiedział z naciskiem.- Nic ci do mojego życia, więc bądź łaskawa się odpieprzyć. A co do tej Cassandry czy Sandy...
-Scarlett.
-... czy Scarlett... Nic mnie to nie obchodzi, okej? Dotarło?
-Czemu ty taki jesteś?- pokręciłam głową.
-Tak jakoś wyszło. Dobry Pan Bóg postanowił mnie obdarować takimi cechami, wszelkie zażalenia to do niego, jasne?
-Możesz nie bluźnić?
-Sorry. Taki już jestem.- usiadł na murku i przygryzł wargę. Zaraz potem syknął głośno i złapał się za usta.
-Co ci jest?- podeszłam bliżej.
-Gówno cię to obchodzi.- warknął, ale nie dałam się spławić.
-Pokaż to.- powiedziałam stanowczo i odsunęłam jego rękę. Warga była mocno rozcięta, wąski strumyczek krwi popłynął ponownie wzdłuż brody. Wcześniej też ciekła mu krew, widać było zatarty ślad po wcześniejszym krwawieniu. "Jakim cudem tego nie dostrzegłam?"- Nie ruszaj się.- podeszłam bliżej i wyciągnęłam z torby paczkę chusteczek i butelkę wody. Ostrożnie zmoczyłam chustkę i złapałam Zayna pod brodę. Delikatnie przemyłam zakrzepłą na brodzie krew i przycisnęłam chustkę do rany. Chłopak się wzdrygnął i zerknął na mnie kątem oka.
-Znowu wkracza do akcji siostra miłosierdzia? Tatuś cię nauczył pomagać i w każdej chwili wdrażasz jego kazania w życie?- spojrzałam na niego uważnie. Przewiercał mnie nieprzyjemnym wzrokiem. Na wspomnienie taty odruchowo zacisnęłam powieki. "Tylko się przed nim nie rozklej!"
-Mój tata nie żyje.- powiedziałam cicho i dopiero wtedy otworzyłam oczy. Zayn patrzył na mnie cały czas, ale w jego oczach błysnęło jakby... współczucie? Nie mam pojęcia, znikło tak szybko, jak się pojawiło. Przełknęłam ślinę i kontynuowałam temat.- A jeśli chodzi ci o kazania, to on nie był pastorem. Nie jesteśmy anglikanami.
-To kim?- wow. Pan Malik po raz pierwszy zainteresował się czymś dotyczącym mojego życia.
-Katolicyzm, słyszałeś o tym? Papież, celibat, sakramenty, mówi ci to coś? Mój tata był księgowym w jakiejś firmie.
-To o co chodzi z tą plebanią i kościołem?- Zayn wydawał się zdezorientowany.
-Mój starszy brat jest księdzem. Właśnie skończył seminarium i Bradford to jego pierwsza parafia. Jest moim prawnym opiekunem.- odsunęłam się od chłopaka i zwinęłam chusteczkę w ręce.
-A matka?- coraz więcej pytań, brawo.
-Mama zginęła w wypadku razem z tatą. Sorry, nie chcę o tym gadać.- nic nie odpowiedział. Wzięłam torbę.- Idę, zaraz mam tę przeklętą fizykę czy dla mnie czarna magia. Wolę się nie spóźnić.- odwróciłam się i już miałam odchodzić, gdy Malik jeszcze mnie zawołał.
-Jennifer!- zamarłam w pół gestu i stanęłam przodem do chłopaka.- Wiem, że chcesz się bawić w miłosiernego Samarytanina, ale zachowaj swój katolicyzm dla kogoś innego. Najlepiej się do mnie nie zbliżaj, jak nie chcesz się doigrać.
"Cienka nić porozumienia została zerwana..."



-To jest jakiś żart, żebym siedziała na w-fie na ławce upośledzonych!- ciskała się Scarlett przed zajęciami.
-Nie przesadzaj.- wymamrotałam niewyraźnie przez trzymaną w ustach frotkę. Zebrałam włosy i związałam w wysokiego kucyka. Poprawiłam szorty i koszulkę.
-Nie przesadzaj?! Sport to moje życie, z innych przedmiotów mogę kiblować, no chyba że jakaś plastyka, gdzie można mazać od niechcenia na kartce i przypadkiem ci wyjdzie ci dzieło sztuki. Jeśli dziś będzie koszykówka, to normalnie uduszę tych, co się bili.
-Może będziesz miała okazję. Zayn Malik ma z nami w-f.
-I bardzo dobrze. Pokażę draniowi.- "Jasne, Scarlett, pokażesz mu. Zwłaszcza, że w tej chwili ledwo kuśtykasz na salę gimnastyczną. Raczej to przymusowe dwugodzinne siedzenie wyjdzie ci na zdrowie..."
-Ty przynajmniej jesteś w drużynie kosza. Możesz grać jeszcze na treningach.
-Jeśli zabłyśniesz na lekcji, to też się może dostaniesz.- Scarlett sapiąc wspięła się po kilku stopniach pod drzwi sali.- Tak nawiasem, mówiłam ci już, że masz zajebiste nogi?
-Taaa... To będzie czwarty raz.- otworzyłam drzwi i przepuściłam dziewczynę.
-Nie rozumiem, dlaczego nie nosisz krótkich spódnic tylko jeansy albo długaśne spódnice jak sprzed epoki. Chociaż te twoje są fajne. Ale nie pojmuję twojego zamiłowania do czarnych dodatków. Nie było dnia, żebyś była cała na kolorowo.
-Później ci to wyjaśnię.- zbyłam ją i złapałam leżącą na ziemi piłkę. Odbiłam ją kilka razy od podłogi i rzuciłam do kosza. Przeszła perfekcyjnie przez siatkę.
-No, no, no. Brawo.- ktoś zarzucił mi rękę na ramię. Szybko się uwolniłam i spojrzałam na swojego rozmówcę. Styles.- Podobają mi się te szorty.- posłał mi znaczący uśmiech. "Jest mi niedobrze z obrzydzenia..."
-Fajnie. Mam ci je pożyczyć czy powiedzieć, w którym sklepie dla dziewczyn je kupiłam, żebyś znalazł takie same dla siebie?- Harry otworzył usta, ale chyba zabrakło mu riposty. Usłyszałam głośny śmiech i zza pleców Stylesa wychylił się farbowany blondyn.
-To było dobre.- zarechotał.- Hazz, zamurowało?
-Odwal się.- warknął odpychając kumpla. Tamten skwitował to kolejnym wybuchem śmiechu.
-Jestem Niall Horan.- wyciągnął do mnie rękę. Spojrzałam na niego spode łba.
-Kolejny, który nie będzie chciał się odczepić?- chłopak nie obraził się, tylko parsknął śmiechem.
-Nie. To jego działka. Poza tym, skarbie...- nachylił się w moją stronę.-... zdecydowanie wolę blondynki. To jak? Uściśniesz rękę i zdradzisz przyszłemu przyjacielowi swoje imię?
-Na razie znajomemu.- zaznaczyłam. Ujęłam jego dłoń.- Jestem Jennifer Sorset.
-Aaa, wiem, kim jesteś.- pokiwał głową.- No i co? Było tak strasznie uścisnąć rękę jednemu z najgorszych facetów w szkole?
-Jeśli nic mi ukradkiem nie wstrzyknąłeś, to nie.- znowu się zaśmiał. Podniósł z ziemi piłkę.
-Widziałem, jak rzuciłaś. Nieźle. Wsad zrobisz?
-Nie.- pokręciłam głową.- Jeszcze nigdy mi nie wyszedł.
-A jakieś sztuczki z piłką?- uśmiechnęłam się pod nosem i zabrałam mu piłkę.
-Takie?- zaczęłam kręcić nią na palcu. Harry wytrzeszczył oczy, a Niall zaczął bić brawo.
-Spoko. Dobra jesteś. Zobaczymy, jak będzie w akcji.
-Z kim gadacie?- ktoś podszedł do chłopaków. Od razu wiedziałam, kto.- Na serio? Z nią?- prychnął pod nosem Zayn. "Tak, też się niezmiernie "cieszę", że cię widzę."
-Powiedzmy, że mam nową koleżankę, która doprowadziła Stylesa do otępienia. Zobacz, dalej stoi jak ogłupiały.- trącił kumpla łokciem. Harry zamrugał powiekami.
-Co chciałeś?
-Wpadł na amen.- zaśmiał się Niall i odebrał mi piłkę. Pokozłował w stronę kosza i wrzucił. Piłka odbiła się od obręczy. Podbiegłam i szybko ją przejęłam, żeby zaliczyć rzut za dwa punkty. Horan chciał to jakoś skomentować, ale na salę weszła nauczycielka.
-Zbiórka wszyscy!- krzyknęła.- Dziś zaczynamy koszykówkę.- usłyszałam cichy jęk Scarlett pod ścianą. "Teraz to dopiero będzie się piekliła..." zachichotałam w duchu.- Najpierw ćwiczenia! Po kolei dwutakt, ruchy!
Zaczęła się ciężka godzina.



________________________________________________
Pierwsza dłuższa rozmowa Jen i Zayna za nami, jakie odczucia? :)

Już niedługo spodziewamy się nowiutkiego, pachnącego świeżością szablonu ^.^ nie mogę się doczekać, kiedy go zobaczę :D mam nadzieję, że będzie dokładnie taki, jak sobie zaplanowałam.

Z ogłoszeń parafialnych jeszcze tylko to, że kończę aktualizację zakładki "Bohaterowie" i niedługo będziecie mogli ją obejrzeć =) pod każdą postacią znajdziecie cytat, który mam nadzieję, że pozwoli wam poznać trochę te postaci i w szczególności główną bohaterkę, bo to do niej się odnoszą ;P

Dziękuję wam serdecznie za komentarze i obserwowanie bloga. W razie pytań zapraszam na Twittera i Ask'a, linki do moich kont w zakładce "Kontakt" :* a co do rozdziału na "Everything's gonna be all right...", to pojawi się w niedzielę lub poniedziałek (raczej obstawiam poniedziałek ;)

I to by było na tyle. Trzymajcie się, misiaczki <3
Roxanne xD

13 komentarzy:

  1. Yaaass!
    Zayn ch^u grzeczniej troszkę..
    Spełniłaś moje marzenie i 'dodałaś' jej złości ♥
    Nie mam co tu dużo pisać bo wszystko jak zwykle Niesamowite i pełne podziwu.


    /Polly

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spełniłam twoje marzenie? Fajnie :D cieszę się :*
      Nie lubię nieśmiałych, bojących się odezwać bohaterek. Wolę stworzyć dziewczynę wyszczekaną, dążącą do celu. Może Jen wydaje się trochę za grzeczna, ale to chyba kwestia wychowania w katolickiej rodzinie... Zobaczymy jak to dalej się potoczy ;)
      Dziękuję <3

      Usuń
  2. Hah c; Świetny rozdział :) Jennifer ma fajnych kolegów na sam początek xD Czekam na rozwój wydarzeń, ciekawi mnie w jakie 'prawdopodobnie' (według mnie) kłopoty wpadnie Jen xd Czekam na kolejny rozdział ! I nie mogę też się doczekać nowego na 'Everything is gonna be alright' :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na "Everything's gonna be all right..." będzie jutro :*
      Dziękuję <3

      Usuń
  3. Też nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :D ten był super
    Zayn jest tu taki zły ^^ ale go lubię, choć przyznaję, że i tak wyobrażam sobie chłopców z 1D jako tych z Everything is gonna be alright :P

    ~Hope

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ja też wyobrażam sobie ich jako wersję z "Everything's..." :) tylko trochę ulepszoną ;P
      Dziękuję <3

      Usuń
  4. Jak każdy niesamowity rozdział, no i główna bohaterka pokazała troche swojego wrednego charakterku,Harrego aż zamurowało hah.Pierwsza z duższych rozmów Jen i Zayna no czekałam na tę chwilę,zachowanie zayna podejrzewam dlaczego tak się zachowuje i jak zgadłam to czekam jak to rozegrasz:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaintrygowałaś mnie... Co podejrzewasz? :) zdradź co masz na myśli! :*
      Dziękuję <3

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  5. Jesteś pewna?hm daty mi się zgadzają.Zachowanie Zayna,"nie miałem apetytu ani humoru",zaczeły się w tym samym czasie a dotego na czymś ......Mam nadzieje że się domyślasz o co mi chodzi,Jak zgadłam a dojdziesz do tego momentu to ci napisze czy to miałam na myśli.Nie chcę dużo zdradzać:Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dooobra, jeżeli to jest to, o czym myślę, a wszystko na to wskazuje, to będziesz musiała na to trochę poczekać :P
      Ech, jasnowidzu ty :* <3

      Usuń
  6. Czy wy wszyscy musicie kończyć w takich momentach jak się coś dzieje ?
    Twój blog mi się bardzo spodobał i oczywiście czekam na szybkiego następnego ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To taka cecha charakterystyczna blogerów. Kończą wtedy, kiedy nie powinni i zarabiają na wyrok śmierci, bo wszyscy chcą ich za to ukatrupić :P
      A tak na poważnie: cieszę się, że moje opowiadanko ci się podoba :*
      Dziękuję <3

      Usuń