sobota, 28 lutego 2015

CHAPTER 21: Who’s gonna be the last one to drive away? Forgetting every single promise we ever made...

Bardzo proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem i "dla chętnych" (a wiem, że wszyscy są chętni ;) o obejrzenie załącznika... <3

_______________________________________________


-Tak, słucham?- Nie rozpoznałam numeru, który do mnie dzwonił. Ryzyk-fizyk... Najwyżej znów zaproszą mnie do skorzystania z mega promocji i darmowej oferty, za którą będę musiała w czasie ściśle określonym jednak zapłacić...
-Czy rozmawiam ze Scarlett Wilson?- Zmarszczyłam brwi. Skoro do mnie dzwoni, dokładnie na mój numer, to chyba powinien znać moje imię i nazwisko. Skąd to pytanie?
-Tak, a o co chodzi?
-Sierżant Gayles, Komenda Policji w Bradford. Dzwonię w sprawie pana Stylesa.
-Przepraszam, ale składałam już zeznania co do wypadku.
-Tym razem nie chodzi o wypadek. Pan Styles zgłosił nam niedawno włamanie w swoim domu. Znaleźliśmy jego i panią Styles w domu, w ciężkim stanie. Zostali przewiezieni do szpitala. Pan Styles prosił, żeby panią poinformować o tym zdarzeniu...- Prawie upuściłam telefon. Boże, co tam znowu się stało?!
-Gdzie on jest?- zapytałam szybko.
-Oddział ratunkowy, szpital...- Słuchając wskazówek sierżanta, jedną ręką nakładałam kurtkę i już po chwili biegłam w stronę szpitala. Miałam przed sobą cztery kilometry, ale w ogóle nie myślałam, że rozsądniej byłoby zamówić taksówkę niż pędzić na zabój. Gdy dotarłam do szpitala, myślałam, że wypluję płuca. "Cienko z twoją kondycją, Scar... A przecież grasz w kosza..." Ciężko oddychając, wpadłam do recepcji.
-Dzień dobry... Sierżant... dzwonił... Styles...- wydyszałam do zdumionej pielęgniarki.
-Pani jest krewną pana Stylesa?- zapytała, gdy udało jej się zrozumieć moje słowa. Zastanowiłam się szybko. Jak powiem, że nie, to mnie nie wpuści. Jak powiem, że tak, to może kazać mi to jakoś potwierdzić...
-Jestem jego narzeczoną.- wypaliłam. Kobieta uniosła brwi w geście zdziwienia, ale bez słowa wpuściła mnie dalej. Popędziłam w kierunku, który wskazywały strzałki i za moment zderzyłam się z wysokim policjantem.
-Panna Wilson?
-Tak. Co się stało? Nic mu nie jest? Żyje? A co z jego matką?- wyrzucałam z siebie pytania jak karabin maszynowy kule.
-Spokojnie- sierżant Gayles położył mi rękę na ramieniu.- Żyje. Jest jeszcze bardziej poturbowany, bo próbował dostać się do telefonu. Dwa z trzech pękniętych żeber zostały złamane, w skręconej kostce puściło mu ścięgno Achillesa. No, a poza tym jest w beznadziejnym stanie psychicznym... Jego matkę zgwałcono, a on musiał tego słuchać.- Zakryłam usta ręką. "O Boże..." Oczy momentalnie napełniły mi się łzami.- Wiem dobrze, że powinienem go przymknąć za parę spraw, nawet bez dowodów, ale cóż... Nikt nie powinien przechodzić tego, co on.
-Gdzie on jest?- wychrypiałam, zaciskając powieki, żeby nie pozwolić łzom spłynąć po policzkach.
-Sala 37. Trzecie drzwi po prawej.- Odwróciłam się w tamtym kierunku i już miałam odejść, gdy policjant powiedział jeszcze jedno zdanie.- Musi ci na nim naprawdę zależeć.
-Ja go kocham.- Odpowiedziałam cicho i nie czekając na reakcję mężczyzny, poszłam szybkim krokiem do drzwi z liczbą 37. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka.
Nie mogłam dłużej powstrzymywać łez na widok połamanego chłopaka, leżącego z obiema nogami na wyciągu, obandażowanego prawie w całości, podłączonego do miliona kroplówek. Nie spał. Patrzył na okno i nawet ze sporej odległości widziałam krople spływające po jego twarzy, sporą plamę na poduszce przy jego policzku, słyszałam ciche pociąganie nosem...
-Harry...- wyjąkałam. Podniósł na mnie wzrok. Nie wytrzymałam i podbiegłam, żeby go mocno objąć. Aż syknął z bólu.- Przepraszam, przepraszam! Boże, nie chciałam...
-Nic... się nie stało...- zdrową ręką przyciągnął mnie do siebie. Jak dobrze było znów usłyszeć bicie jego serca...- Scar... Ja tak strasznie cię za wszystko przepraszam.- Wyszeptał łamiącym się głosem.- Wiedziałem... Zawsze wiedziałem, że cię skrzywdziłem, ale nie umiałem się przyznać... Wszystkich krzywdziłem... Ciebie, Jennifer, moich przyjaciół, ludzi, którym sprzedawałem to świństwo, te dziewczyny, z którymi byłem. A teraz... Boże, trzeba było czegoś takiego, żebym się ogarnął... Przepraszam...- Czułam, jak łzami moczy mi włosy. Cały drżał od płaczu. Wolałam sobie nie wyobrażać, co przeżywał tej nocy.
-Już w porządku...- Uniosłam głowę i wierzchem dłoni otarłam jego mokre policzki.- Jestem przy tobie. Wszystko będzie dobrze, już jesteś bezpieczny...- Przytrzymał moją dłoń swoją i mocno przygryzł wargę, powstrzymując kolejny napad płaczu.- Wierzyłam, że kiedyś zrozumiesz. Zawsze w ciebie wierzyłam, bo... Inaczej nie umiałam.
-Zawiodłem cię... Wszystkich zawiodłem, odszedłem od ciebie...
-Ale wróciłeś. I tylko to się liczy. Cokolwiek zrobisz, zawsze będę cię wspierać.- Uśmiechnęłam się do niego przez łzy i niewiele myśląc, nachyliłam się, żeby go pocałować. I sądząc po jego reakcji, to nie była zła decyzja.
Odwzajemnił pocałunek. A potem oboje znów się popłakaliśmy.




-Dobrze! Nareszcie wyszło dobrze!- Hollins skakał do góry w rytm jakiegoś własnego, bliżej nieokreślonego tańca radości. "Cóż za żywotny staruszek..."- I tak ma być! Za pięć tygodni przedstawienie i jeśli tak zatańczycie, to chyba z radości się upiję!
-Nie sądzę, żeby w pana wieku było to zdrowe, profesorze.- Mruknęła pod nosem Caitlyn, a ja z całych sił starałem się powstrzymać irytację. Miałem jej dość. Jej i tej całej Jessici. Wtrącały się we wszystko, stale wyśmiewały Jen i nawet jeśli ona udawała, że jej to nie rusza, to i tak widziałem, że sprawia jej to ogromną przykrość. Jedynym plusem było to, że bez Harry'ego nie miały takiego zaplecza i wszystko szło im jak po grudzie. Tym lepiej dla nas.
A Styles... Od kiedy miesiąc temu wyszedł ze szpitala zachowuje się jak stary on. Przede wszystkim stara się wszystko naprawić, co do prostych rzeczy nie należy, ale liczą się chęci. Porusza się jeszcze o kulach, ale wyleczył rękę i zeszły mu już siniaki, których nabawił się podczas wypadku i tamtej strasznej nocy. Scarlett nie odstępuje go na krok, stara się pomagać jemu i jego matce jak może najlepiej. Swoją drogą, myślałem, że pani Styles zniesie to gorzej. Okej, chodzi do psychologa, ale mimo wszystko... "Silna kobieta."
-Panie Malik, jeżeli skończył pan już bujać w obłokach, to radzę wyjść, zanim zamknę audytorium.- Wywróciłem oczami i podążyłem w stronę wyjścia. Jenny stała przy drzwiach i czekała na mnie wystawiając twarz do marcowego słońca.
-Ale się zamyśliłeś- zaśmiała się, łapiąc mnie za rękę.- Jesteśmy coraz lepsi. Jak tak dalej pójdzie, to może wystąpimy na Broadwayu.- Zażartowała, ale zaraz kogoś zauważyła.- Louis! Lou, czekaj!
Nie zatrzymał się. Pognał przed siebie, jakby gonił go wściekły pies. W ogóle nie zareagował na wołanie.
-Tomlinson!- Wrzasnąłem. Nic.
-No i jak ja mam z nim pogadać?- Jęknęła Jennifer.- Eleanor chodzi jak struta, praktycznie ze sobą zerwali, a on zachowuje się jak jakiś tchórz i nie chce się wytłumaczyć.
-Chyba ma jakieś problemy.- Zauważyłem.
-Zawsze moglibyśmy spróbować mu pomóc.- Jen spuściła głowę i przygryzła wargę.
-Jenny, nie możesz ratować każdego. Może on chce poradzić sobie sam.
-Obiecałam El, że spróbuję tylko porozmawiać... A on nawet nie daje mi szansy.- Coś mi się wydawało, że Louis ukrywa jakąś grubszą aferę. I możliwe, że to właśnie jego widziałem wczoraj wychodzącego z nory Gregory'ego. Niestety, wypadek Harry'ego nie zwolnił mnie i Nialla z pracy i spłaty długów. Cholera.
-Dokąd mnie prowadzisz?- Spytałem po chwili milczenia, gdy skręciliśmy w mniejszą ulicę.
-Za tydzień Wielkanoc. Muszę posprzątać na grobie rodziców, a ty mi w tym pomożesz.
Wolnym krokiem podążaliśmy w kierunku bramy cmentarza. Pamiętam, że byłem tam jako dziecko, razem z kolegami i bawiliśmy się w chowanego z grabarzem, który zawsze nas stamtąd przeganiał swoim ochrypłym wrzaskiem. Teraz ten cmentarz wyglądał inaczej. Drzewa wyrosły, zaczynały puszczać pączki i cóż... przybyło grobów. W tym grób państwa Sorset, rodziców mojej dziewczyny. "Chodzimy ze sobą jakieś dwa miesiące, a jeszcze się nie przyzwyczaiłem do nazywania jej moją dziewczyną."
-Coś nie tak?- Zapytałem, gdy przystanęła na chwilę przed cmentarną bramą.
-Nie, nie... Tylko... Nie cierpię tego momentu, gdy podchodzę do grobu i widzę ich nazwiska. Jakbym musiała przeżywać ich śmierć na nowo.- Zamyśliła się, ale zaraz potrząsnęła głową i zwróciła się do mnie z wymuszonym uśmiechem.- Idziemy?- Skinąłem głową i poszliśmy alejką w kierunku wskazywanym przez dziewczynę.
Wreszcie stanęliśmy przed marmurową płytą. Podniosłem głowę znad zwiędłego bukietu kwiatów i wypalonego znicza i z przerażenia wmurowało mnie w ziemię.
-Mamo, tato... Przyprowadziłam kogoś. To jest Zayn.- Ścisnęła mnie za rękę.- Mój chłopak. Opowiadałam wam o nim.
"Nie, nie, nie!" czułem, że krew odpływa mi z twarzy. Ręce nagle mi zlodowaciały, a nogi zaczęły się trząść w kolanach. "Zmarli śmiercią tragiczną... 30 czerwca 2014 roku... Boże!"





-Stało się coś?- Zapytałam, marszcząc brwi. Albo mi się wydaje, albo Zayn trochę zbladł... "Chyba że to już zwidy przez to słońce."
-Nie... Nic, wszystko jest okej.- Odchrząknął i stanął bliżej mnie.- Co mam robić?
-Weź to.- Wcisnęłam mu w rękę ścierkę i płyn czyszczący.- Po tych deszczach wszystko ma zacieki.
-Mam umyć cały nagrobek?- Upewnił się, ściskając mocno ściereczkę.
-Jakbyś był tak miły...- Odpowiedziałam, wyjmując z torby dwa duże znicze.- Ja pójdę po kwiaty, przy drugiej bramie sprzedają.
-Okej.- Mruknął i zabrał się niemrawo do pracy.
Poszłam ścieżką w przeciwnym kierunku do tego, z którego przyszliśmy. Miałam blisko, parę kroków od bramy stały dwie budki z kwiatami. Zawsze je tu wybierałam. No, ewentualnie ścinałam w naszym ogródku, który sama zorganizowałam, ale w marcu nie było co liczyć na jakieś cuda. Chyba że przebiśniegi.
Stanęłam przy najbliższym stoisku i szybko wybrałam spory bukiet drobniutkich różyczek. Był drogi, ale na święta nie mogłam postawić wazonu z byle czym. "Mama się ucieszy..." Szybko zapłaciłam za wiązankę i wróciłam do grobu. Już z pewnej odległości zauważyłam, jak Zayn chodzi tam i z powrotem przed grobem i... Chyba gada do siebie. Szarpiąc się za włosy. "O co chodzi...?" Podeszłam bliżej, starając się usłyszeć, co on tam mamrocze. Nie powiem, żeby było to łatwe. On wręcz szeptał.
-Idioto... najgorsza rzecz, jaką w życiu zrobiłeś... złamiesz jej... domyślić... było patrzeć...- "Co?" Nic nie ogarniałam. Chciałam posłuchać jeszcze przez chwilę, ale całkiem ściszył głos. W końcu zdecydowałam przestać się skradać i zawołałam z uśmiechem:
-Już jestem!- Zayn aż podskoczył w miejscu.
-Jezu! Nie strasz tak!- Złapał się jedną ręką za serce, jakby miał zaraz dostać zawału.
-Jak ostatnio sprawdzałam, to Jezusa widziałam w kościele, nie w lustrze.- Położyłam bukiet na stole.- Wytarłeś?
-Eee... Tak jakoś się... Zamyśliłem.
-Znowu? Okej, to teraz do roboty. Muszę powyrywać chwasty wokół grobu. Dopiero marzec, a te trawy już zaczęły rosnąć.
Pracowaliśmy długo i w milczeniu. Ja nie mogłam się powstrzymać i co chwilę na niego zerkałam, próbując odgadnąć, o co mu wtedy chodziło. Ale jego twarz wyglądała jak kamienna maska. Nic się nie dało z niej odczytać. Wycierał dokładnie płytę i przygryzał wargę tak mocno, że już się zastanawiałam, gdzie wsadziłam chusteczki do zatamowania przyszłego krwotoku. Wyrwałam ostatnią roślinkę, która próbowała korzonkami przebić marmur i wrzuciłam ją do siatki. Przetwarzałam jeszcze słowa Zayna, które udało mi się podsłuchać. "Coś o patrzeniu, domyślaniu się... A, jeszcze to! Najgorsza rzecz, jaką w życiu zrobiłeś... Mówił to do siebie?" Usiadłam na ławeczce przed grobem i zaczęłam szukać zapałek. Kurczę, chyba ich nie wzięłam.
Podniosłam głowę, żeby zapytać Zayna o zapałki, ale on właśnie w tym momencie nakładał pokrywkę na pierwszego, już zapalonego znicza i zabierał się do drugiego. "No tak... Zapalniczka." Uśmiechnęłam się pod nosem. "Czytał w moich myślach." Po chwili usiadł koło mnie i wrzucił do siatki z chwastami brudną ścierkę.
Znowu milczenie. Zaraz mnie coś trafi. Postanowiłam zapytać go, o co chodziło z tą "najgorszą rzeczą". Najwyżej się wścieknie.
-Zayn?- Spojrzał na mnie uważnie.- Jaka była najgorsza rzecz, którą w życiu zrobiłeś?
Zacisnął zęby i spuścił głowę.
-Słyszałaś, prawda?- Powiedział cicho.
-Tylko urywki... Nie mam zielonego pojęcia, o co ci chodziło, a wolałabym wiedzieć.
-Znienawidzisz mnie, gdy ci powiem.- Odchylił głowę do tyłu i zaczął się wpatrywać w bezchmurne niebo.
-A może będę mogła ci pomóc.- Zaśmiał się ponuro.
-Raczej nie pomożesz.
-Ale mi powiedz.- Usiadłam przodem do niego, na tyle, na ile pozwalała mi wąską ławka.-  Proszę. Nie chcę, żebyśmy mieli przed sobą jakieś tajemnice.- Nic nie mówił.- Proszę...
-Zanim ci powiem, obiecaj mi jedno.- Złapał mnie za rękę i mocno ścisnął.- Obiecaj, że mnie nie znienawidzisz. Obiecaj, że wybaczysz. Obiecaj, że uwierzysz, że ja... Ja naprawdę tego nie chciałem. Nie chciałem zrobić czegoś takiego.
-Obiecuję.- Skinęłam posłusznie głową, zdumiona jego słowami. "Cokolwiek zrobił, to na pewno nie była drobnostka."
-To było prawie rok temu...- Zaczął opowiadać, a w głowie zaczęła mi się coraz wyraźniej rysować cała sytuacja. I ta wizja mi się wcale nie podobała.- Na samym początku wakacji. Pojechałem z Harrym i Niallem na wyścig. Wiesz, motory, narkotyki, takie tam. Ja pomagałem Harry'emu w sprzedawaniu dragów, jeszcze wtedy nie pracowałem dla szefa, dopiero po tym zdarzeniu zacząłem.
Znowu spojrzał w niebo i wziął głęboki oddech.
-Zaczęło padać, więc cała akcja się nie udała. Nikomu nie chciało się wystawać na deszczu. Wsiadłem na motor i pojechałem do domu.
"Motor..." Coś zaświtało mi w głowie, ale nie mogłam... Nie chciałam, żeby to, co teraz myślałam, było jednak prawdą.
-Wyścig był poza Bradford, musiałem wrócić przez słabo oświetloną drogę. Gdy wyjechałem z lasu, przede mną zobaczyłem światła jakiegoś samochodu. Całkiem mnie oślepiły. Droga była śliska i kiedy skręciłem, żeby ich ominąć, motor zaczął prawie tańczyć na jezdni...
"Spowodował wypadek... Na początku wakacji..." Gwałtownie puściłam jego rękę. On tylko spojrzał w moje szeroko otwarte oczy i już wiedział. Wiedział, że ja wiem, co tam się stało.
-Jakimś cudem wróciłem na swój pas, ale tamten kierowca... On też próbował mnie wyminąć. Udało mu się, ale w momencie, kiedy się minęliśmy, wpadł w poślizg, jak ja wcześniej i uderzył w drzewo. Zapalił się silnik...
Chyba nie chciałam słuchać dalej. Ale on opowiadał. Przerywanym, cichym, ale pewnym głosem opowiadał.
-Uciekłem stamtąd. To wszystko była moja wina. Przeze mnie ci ludzie zginęli. Od razu pojechałem do szefa chłopaków i poprosiłem o pomoc. Chciałem, żeby jakoś zatuszował mój udział w tej sprawie. Żeby nikt nie wygrzebał w jakichś nagraniach, zeznaniach, że to mogłem być ja. Stchórzyłem...
-Zayn.- Nie poznałam swojego głosu. Szorstki, lodowaty, po prostu... jak nie mój.- Kiedy dokładnie był ten wypadek?
Nie patrzył na mnie. Wzrok miał utkwiony w płycie nagrobnej moich rodziców.
-Trzydziesty czerwca. Rok dwa tysiące czternasty. Godzina dwudziesta czterdzieści osiem.
Wszystko już się zgadzało. Nawet ta przeklęta godzina. Wszystko ułożyło się w klarowną całość. Skinęłam głową i nawet nie próbowałam powstrzymać łez, które spływały mi po policzkach.
-Zabiłeś moich rodziców...- Wyszeptałam. Aż się skulił, słysząc mój głos.
-Naprawdę chciałbym cofnąć czas i tam nie pojechać.
-Nie cofniesz czasu.- Wstałam z ławki, on zaraz po mnie.- Nie zbliżaj się do mnie. Od tej pory dla mnie nie istniejesz.- Odwróciłam się, żeby z jak zwykle uniesioną głową wyjść z cmentarza.
-Jen!- Zawołał z rozpaczą w głosie.
-Nie nazywaj mnie tak!- Wrzasnęłam, płosząc wrony siedzące na gałęziach drzew.- Nienawidzę cię, do cholery! Zniszczyłeś mi życie, zabiłeś mi rodziców! Jesteś dla mnie nikim! NIENAWIDZĘ CIĘ!!!




Wyszedłem z zakrystii z naczyniami liturgicznymi. Musiałem wszystko przygotować do mszy wieczornej. Przyklęknąłem przed Najświętszym Sakramentem i zabrałem się za ustawianie wszystkiego. "Jak to dobrze, że chociaż w niedzielę mam ministranta..." Sam bym w życiu się z tym nie wyrobił. Zaraz po mszy będę musiał lecieć jeszcze na salkę treningową, bo chłopaki chcieli mi koniecznie coś pokazać. Ciekawe co...
-Jim!- Pisnął ktoś przy drzwiach wejściowych i za chwilę zobaczyłem ze zdumieniem, jak moja na ogół zrównoważona siostra pędzi główną nawą. "Zaraz... Czy ona płacze?!"
-Jenny, co się stało...- Zszedłem po dwóch stopniach z ołtarza i złapałem ją w ramiona. Mocno się do mnie przytuliła, zanosząc się od płaczu.
-No, już...- Usiedliśmy z pierwszej ławce przed ołtarzem. Cały czas była we mnie kurczowo wczepiona. Chyba już mi porwała komżę...- Powiedz mi, co się stało? Ktoś ci coś zrobił?
-Ja... już... wiem...- Wyszlochała, mocząc mi łzami ubranie. "Ale co wie?"
-Dobrze, ale powiedz mi, co wiesz.
-Z... Zayn...
-Zrobił ci coś? Powiedział? Zerwał z tobą?- Bombardowałem ja pytaniami. Nigdy nie lubiłem, gdy ktoś nie umiał się wysłowić albo gadał bez sensu przed dwie godziny, żeby w ostatnim zdaniu wreszcie mnie o czymś powiadomić.
-Zayn... zabił... naszych... rodziców...
Chyba właśnie stanęło mi serce.




____________________________________________
Lubię mocne uderzenia, wiecie? A ostatnio nie można narzekać na ich niedobór, zwłaszcza tutaj :P
Wszyscy teraz pewnie napiszą, że wiedzieli to od początku itp. itd. Wiem, że wiedzieliście. Tak zręcznie to zamaskowałam, że nie sposób było się nie domyślić.

PRZEPRASZAM ZA TO, ŻE ROZDZIAŁ JEST TAKI BEZNADZIEJNY, ALE MYŚLĘ, ŻE TREŚĆ WAM TO WYNAGRODZI! SORRY ZA BŁĘDY I ZA TEN PRZESKOK W CZASIE, ALE NIE WIEDZIAŁAM, CZYM GO ZAPCHAĆ...

Informuję też, że:
-zostały nam maksymalnie cztery, no, może pięć rozdziałów do końca i epilog;
-epilog mam już zaplanowany, przy reszcie... cóż, będę lała wodę, jak teraz;
-jestem do przodu z "Nothing's...", bo napisałam już trzy rozdziały, co mnie mega cieszy. Nie będę musiała się nad nimi męczyć, gdy przyjdzie sesja letnia czy coś w ten deseń;
-po "Would..." zaczynamy "Dance...", który stale próbuję zorganizować... Mam już szablon, zakładkę z inspiracjami (czytaj: co mnie natchnęło do napisania) plus zwiastun i problem z zakładką "Bohaterowie", ale do czasu publikacji się raczej z tym uporam.

MOGĘ TYLKO POWIEDZIEĆ, ŻE TYM RAZEM... ZAATAKUJEMY PARKIET!

I żeby nie być taką zołzą, w tej chwili pokażę wam zwiastun bloga "Dance with me tonight..." xD
Enjoy it ^^




I co myślicie? ;D Kolejny szalony pomysł Roxanne, który też może wypalić ^.^ tylko że zwiastun nie wyszedł tak dobry, jak przy "Nothing's..." :P

Dziękuję za komentarze, nie tylko tutaj, ale też pod "Everything's..."... Wczoraj się mega wzruszyłam, czytając jeden z nich i po prostu... No... Oj, co się będę rozpisywać!
DZIĘKUJĘ :***

Buziaki, życzcie mi powodzenia na kolosie z czaszki <3
Roxanne xD

28 komentarzy:

  1. Boże rozdział świetny !!! Boże płakałam razem z Jen !!!
    A co do bloga to czy będzie kolejna część Would ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie napiszę drugiej części "Would..." :( nie mam na nią pomysłu. Tym razem zostawimy otwarte zakończenie, sami będziecie się zastanawiać, jak się potoczą ich dalsze losy :P i jest to nieodwołalna decyzja.
      Dziękuję <3

      Usuń
  2. Cóż... przykro mi z powodu Harrego, choć mam nie odparte uczucie że sobie na to chociaż w małym stopniu zasłużył. Tylko ja nie rozumiem jednej rzeczy, która przekłada się na życie codzienne, mianowicie: dlaczego musi się stać coś złego żeby ludzie zobaczyli jak się zachowywali i że konieczna jest zmiana ?!
    Może teraz wyjde na jakąś kretynke bez uczuć, ale jak czytałam, Zayna opowieść z tamtego dnia to się cieszyłam jak głupia. Nie z powodu śmierci rodziców Jen, oczywiście że nie, ale z tego że wreszcie wyszło na jaw że to Zayn, a już od dłuższego czasu mówiłam, że to on pamiętasz? dobrze opowiadanie się nie zaczęło a ja już miałam podejrzenia...Gaba aka detektyw :p
    Ale, też się wzruszyłam( zachowanie Harrego do Scarllet) i zasmuciłam(końcówka jak Jen powiedziała że Zen już dla niej nie istnieje że go nienawidzi itp. a tak chciałam żeby był happy end ich związku, chociaż w pełni rozumiem zachowanie dziewczyny, to żal mi Zayna) w tym rozdziale, żeby nie było że taki tragiczny rozdział a ja tylko czytałam i się śmiałam NIE :)
    Pozdrawiam, oczywiście, że będę trzymać kciuki( za egzamin i dalsze opowiadania) :* Gaba :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie też się nad tym zastanawiałam... Że trzeba mocnego kopa od życia, żeby człowiek coś zrozumiał.
      Wiem, że się domyślałaś, detektywie ;) i podejrzewam, że nie tylko ty :P
      Co do końcówki... ech, no w tym rozdziale happy endu nie będzie, ale zobaczymy jak się to dalej rozwinie... Mam kilka pomysłów... który wybiorę, to się okaże :D
      Dziękuję <3

      Usuń
  3. Płacze....
    Jejku Jen tak mi przykro....
    Zayn? Nie wiem co "Tobie" poradzić. Po pierwsze to musisz dac Jen trochę czasu. Musi sobie to jakoś przemyśleć.
    Harry w koncu zmądrzałeś. Jestem z ciebie dumna :)
    Rozdział jeden z najlepszych. Strasznie mi się podoba. Tyle emocji i wrażeń. Jesteś wspaniała ♥ Uwielbiam Cię ♥
    Ledwo co to pisze bo mam oczy Po sklejane od płaczu. Cudo
    Juz nie mogę się doczekać kolejnego, który mam nadzieje szybko dodasz :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuję dodać nexta szybko, ale podejrzewam, że z moich planów nic nie wyjdzie, jak zwykle...
      Dziękuję <3

      Usuń
  4. WOW nie spodziewałam się tego. Za to obstawiałam, że Lou ma coś wspólnego z dragami. Słodko, że Harry z Scarlett się pogodzili. Biedna Jen. :<
    Tytuł twojego kolejnego ff... <3 Olly Murs! <3
    Nie mogę się doczekać. :*
    Pozdrawiam
    @Tyska1993

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Louisa jeszcze dojdziemy ;)
      Yeah, moja ulubiona piosenka Olly'ego Mursa ^^
      Dziękuję <3

      Usuń
  5. Wiedziałam, że Harry się zmieni, ale musiało dojść do tragedii żeby zastanowił się nad swoim życiem. Współczuję mu, ale z drugiej strony zasłużył sobie na to. Tak wiem jestem okrutna :D. Ale chociaż ma teraz Scarlett, która pomoże jemu i jego mamie.
    A jeśli chodzi o Zayna i śmierć rodziców Jennifer to już kilka rozdziałów temu zaczęłam podejrzewać Malika o ten wypadek. Moje przeczucia jak widać były nieomylne ;/ Rozumiem zachowanie Jenny, w końcu nie codziennie dowiadujesz się, że twój chłopak jest odpowiedzialny za śmierć twoich rodziców i jeszcze uciekł z miejsca zdarzenia bo stchórzył. Raczej nie będę się nastawiała na happy end co do tego opowiadania. Chyba, że mnie zaskoczysz :). Może kiedyś Jen będzie w stanie wybaczyć Malikowi.
    Płakałam razem z Jenny podczas czytania tego rozdziału ;( Cała się rozmazałam i wyglądam jak potwór heh.
    Jak to szybko zleciało i niedługo koniec "Would...", a dopiero co zaczynałam to czytać. No, ale nic nie może wiecznie trwać, w końcu to nie Moda na Sukces hehe.
    Oczywiście obowiązkowo będę czytała "Nothing's..." już nie mogę się doczekać aż wstawisz prolog (taaa a ja niby zawsze taka cierpliwa. chrzanić to :D).
    Pomysł na "Dance..." bardzo mi się podoba i też będę z chęcią czytać.
    Czekam na kolejny rozdział :)
    ~Caroline.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, "Would..." zdecydowanie nie będzie kolejną Modą Na Sukces :P nie wiem, co mogłabym tu jeszcze nawymyślać, ale za to korci mnie, żeby to przerobić... Zobaczymy xD
      Fajnie, że pomysł na "Dance..." się wam podoba ;D miałam co do niego wątpliwości, odkąd zaczęłam tę historię w zeszycie "Keep calm and listen to music, ale postanowiłam zaryzykować :) poczekajcie, aż pokażę zakładkę z bohaterami :P
      Dziękuję <3

      Usuń
  6. Kilka rzeczy przewidziałam pierwsze to na samym początku co do powiązania śmierci rodziców Jen i Zayna chyba byłam pierwsza osobą która napisała że to coś ma taki związek.Wiem że już pisali to co ja napisałam ale w odp. na twój kometarz,napisałam że jak to bedzie to co mysle to ci napisze pod tym rozdziałem. Moze pamiętasz? a druga to oczywiście Harry na początku tej opowieści byłam wkurzona że tak zmieniłaś jego charakter i miałam nadzieje ze to zmienisz za co dziekuje wole takiego Harrego :) Czesto jest ze trzeba najpier dostac kopa w dupe od zycie by zrozumiec swoje bledy i pozniej zyc inaczej,lepiej.A co do "dance.." ciekawy pomysł, masz bujna wyobraznie he przypuszczam ze to własnie bedzie o Harrym (nawet pasuje). czekam na Nothing tego bloga to chyba nic nie przebije może dlatego ze to bardziej zycie przypomina czy cos he. no dobra nie tylko na NOTHING ale tez na Dance.. i na dokonczenie tego.Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam ;) chyba już pod prologiem to napisałaś xD
      Dla mnie też "Nothing's..." będzie na pierwszym miejscu ^.^
      Dziękuję <3

      Usuń
  7. Hm. Było ładnie, zarówno forma, jak i treść.Doceniam, że po kropeczkach jest wielka litera, o treści nie będę się rozpisywać, bo nie umiem ^^"
    Zabolała mnie tylko jedna rzecz - mianowicie "Jessici". Mózg podpowiada, żeby przeczytać to "Dżesici", "ći". To tak jak z Metallica: MetalliCa, ale MetalliKi. Bianca - Bianki. Fanfic - Fanfiki.
    No, to tyle ^^
    Pozdrawiam i piąteczka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piąteczka! :D
      Aaa, doceniłaś kropeczki! Starałam się *zdolna ja* xD
      A z tym błędem... Wiesz, nawet się nad tym zastanawiałam... Ale nie podołałam temu wyzwaniu ;P
      Dziękuję <3

      Usuń
  8. Kurwa ryczę. Ona tego nie powiedziała ja piernicze. Jak mogła to powiedzieć. Dobra rozumiem ale on przecież żałował powiedział jej że gdyby mógł cofnął by czas. Jezus jak mi go szkoda.. :'((((((((( KURWA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może się pogodzą... Bądź dobrej myśli :)
      Dziękuję <3

      Usuń
  9. Super zwiastun! Ogólnie to rozdziału Jeszce nie przeczytałam, czekam aż całe opowiadAnie pojawi się na wattpadzie. Ale Dance zapowiada się interesująco, z Harrym :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wattpadem się zajmę niedługo ;) potrzebuję chwili wolnego. Nawet na te komentarze odpisuję w przerwie między angielskim a wykładem z anatomii, a zajęcia mam dziś od siódmej rano do siódmej wieczorem... Porażka -.-
      Dziękuję <3

      Usuń
  10. Istne apogeum Harry się zmienił, a do tego sam tak jakby poprosił Scarlett o pomoc, Jennifer dowiedziała się, że Malik był winny co do wypadku jej rodziców - jeden rozdział, a tyle w nim wrażeń.
    Nadal zastanawia mnie ta cała sprawa z Lou. Co on do cholery jasnej wyprawia ?! Wpakował się w handel narkotykami ? Praktycznie zerwał z Eleanor i jeszcze buja się z tym całym Gregorym ? No istna masakra.
    Strasznie szkoda mi Zayna bo widać, że żałuje i chciałby cofnąć czas. Jen w pewnym sensie go zmieniła i stał się bardziej otwarty. Jeśli chodzi o Jennifer i jej reakcję to rozumiem ją i ja na jej miejscu chyba tak samo bym zareagowała bo w końcu był to dla niej nie mały szok. Może kiedyś będzie mogła mu wybaczyć i oby tak się stało (taa jestem cholerną optymistką i miłośniczką szczęśliwych zakończeń).
    Nie wierzę, że to napiszę, ale CHYBA zaczynam lubić Harry'ego. Takk zabijcie mnie wszyscy teraz heh. Chłopak musiał przejść przez piekło żeby zdać sobie sprawę ile zła wyrządził. Uważam, że zasługuje na drugą szansę i Zayn również :)
    Pomysł na "Dance..." jest świetny :) Tańczę już od 8 lat więc to zdecydowanie moje klimaty. Czekam aż zaczniesz "Nothing's..." i czuję, że to będzie hit :).
    Czekam na następny :D.
    Agnieszka :D.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tam zawsze lubiłam Harry'ego... Może dlatego, że wiedziałam, jak to się skończy :P choć i tak nie planowałam tego tak brutalnie xD
    Tańczysz? ^^ Zazdro, ja nie mogłam się do tego zabrać, teraz mega żałuję :/ jakby co, to szykuj się, że mogę do ciebie pisać po pomoc w kwestiach technicznych ;D
    Dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział :)
    Sorry, że tak późno XD straciłam internet i przegapiłam rozdział XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie szkodzi, ja z kolei późno odpisuję...
      Dziękuję <3

      Usuń
  13. hej:)
    dopiero niedawno odkryłam twój blog i chciałam spytać się co ile dni, tygodni dodajesz rozdziały?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Witamy na "Would..." :D
      Z tym dodawaniem bywa różnie... Ostatnio co dwa tygodnie, czasem nawet trzy. Wszystko zależy od zajęć. Kolejny spróbuję dodać w przyszły weekend ;)

      Usuń
  14. Hej bardzo spodobał mi się twój blog i szybko przeczytałam już cały :) mam taki mały pomysł. Czy mogłabyś podpisywać kiedy zmieniasz perspektywę np. z Zayna na Harrego? Coś w stylu "Harry's pov" czy "perspektywa Zayna". Nie chce ci niczego narzucać broń Boże ale to by wiele ułatwiło bo często gdy czytam to zastanawiam się czyje to myśli i gdy się zorientuje jakos w połowie to znów muszę zaczać od nowa czytać :/ Bo czasem to trudne do ogarniecia. Mam nadzieje ze przemyślisz to ale nie chce ci niczego narzucać bo to twój blog i twoje "dziecko" ;) To naprawdę genialny blog. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. Masz wielki talent. Uwielbiam to opowiadanie. Pozdrawiam ~Lilly

    OdpowiedzUsuń
  15. Zostałaś nominowana do LA, więcej inf. http://night-changes-ginger-harry-styles.blogspot.com/2015/03/liebster-award.html :)

    OdpowiedzUsuń